Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-10-2009, 22:04   #111
 
Joppcio's Avatar
 
Reputacja: 1 Joppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodze
Blake oparł głowę na łokciu i gapił się bez emocji w horyzont. "Kolejny zmarnowany dzień i jeszcze nie doszliśmy do celu naszej wędrówki" - rozmyślał - "Chociaż, bitwa sporo pokazała. W końcu się dowiedzieliśmy kto jakim jest człekiem" - zadumę przerwał mu Theodere który podjechał na swym rumaku. Mężczyzna popatrzał na krasnala, a potem przerzucił wzrok na swój miecz, który podawał mu mag.
-No... - wymruczał Blake i od razu poprawił mu się odrobinę humor.
Mag bez zbędnych wstępów przeszedł do rzeczy.
- Ten idiota Grey zaszachował grubasa. Pojawił się tłum rządny linczu i ten debil dał się ponieść. Jadę po Mikhaila i Maldreda, potem przesłuchamy tego. jakby przede mną pojawił się Grey, to postaraj się przypilnować żeby ten przeżył, mam nadzieję, że okaże się warty tego trudu - powiedział Theodore i ruszył w stronę wioski.
-Jasne, nie zamierzam komukolwiek dojść do jeńca - odpowiedział z pełną powagą i kątem oka spojrzał na Karanica. Na twarzy Blake'a pojawił się grymas niezadowolenia, jednak zanim zdążył powiedzieć cokolwiek do zwiadowcy, pojawił się Hasvid.
-A ten co? Żyje? - zapytał kusznik - Miejmy nadzieję, że może mówić. Bo wypadałoby z nim troszeczkę podyskutować.
-No jasne, że żyje. Na pewno czułby się lepiej, gdyby nie Karanic, który postanowił, że nóż w łopatkę, będzie idealnym rozwiązaniem, by powstrzymać go od dalszego biegu ... - odparł mężczyzna omiatając wzrokiem Hasvida. - Czekajmy na resztę drużyny, wtedy sobie z naszym łucznikiem pogadamy.
 
Joppcio jest offline  
Stary 02-11-2009, 16:59   #112
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Grey zamaszystym ciosem rozłupał łeb tłustego rabusia. Jak okiem sięgnął czyn ten zaskoczył wszystkich dookoła. Zapewne zaskoczyłby również samego poszkodowanego, gdyby nie fakt, iż fragmenty jego czaczki leżały pod nogami wieśniaków. Chłopi wzdrygnęli się i odsunęli kiedy krew trysnęła na ich koszule.
- Psia mać! - krzyknął wychudzony starzec teraz podpierający się motyką. Roztarł nadgarstkiem krople krwi osiadłe na jego policzkach i zaklął siarczyście.
Tymczasem Zoi umiejętnie zwróciła uwagę tłumu na ciała pozostałych szubrawców. Wieśniacy po chwili namysłu chyżo ruszyli ku zarąbanym mężczyznom. Nietrudno było dopatrzeć się profitów wynikających z grabieży martwiaków. Tak jak chłopi lubią najbardziej. Bogato i bez obaw. Rozpychając się rękami i szarpiąc za ubrania tłum ruszył ku truchłom. Wręcz wyrywali sobie z rąk strzały, ubrania, sakiewki i uzbrojenie. Po chwili ryży chłopczyk chwycił mieszek z monetami Szczura i pomknął w pole, a za nim dwaj machający widłami, podchmieleni chłopi. Natychmiast wybuchła awantura, powietrze ciężkie było od rzucanych na lewo i prawo wulgaryzmów, klątw i przedziwnych dźwięków oznaczających zapewne radość ze zdobycia przeróżnego ekwipunku. Od żelaznego miecza, do rozpadających się łapci.

Kiedy Karanic stanął nad wojownikiem zobaczył białe niczym śnieg potężne cielsko. Bełt był w zasadzie w nienaruszonym stanie, łatwo dał się wyciągnąć z rany, z której już nie sączyła się krew, a karminowe wężyki wijące się po ramieniu zastygły w bezruchu.

Powoli drużyna zbierała się nad leżącym w stogu siana łucznikiem. Mężczyzna zwiesił głowę, lecz nie zbłaźnił się błagając o litość. Widział jednak wyczyny łowcy i nie myślał nawet o ucieczce. Zawiązał ręce na piersi i wbił wzrok w swoje buty.

Wtenczas spomiędzy chałup wypadło dwóch wieśniaków, w zasadzie gołowąsów. Próbowali nawzajem wyszarpnąć sobie z rąk elegancką, białą koszulę. W pewnym momencie mniejszy uderzył drugiego pięścią w oko. Ten odwzajemnił się kopniakiem pod brzuch. Po chwili runęli na ziemię, w powietrze wzbiły się tumany piachu, dało się zauważyć tylko plątaninę rąk i nóg.
Zaraz krzyki i piski młodzianów przerwał dziki wrzask grubej kobiety niosącej w rękach dzban. Biegła powoli między chatami by w końcu wylać zawartość naczynia na niesfornych młodzieńców. Wylała wino. Cenny trunek. Jakże długo tego żałowała...
 
Kirholm jest offline  
Stary 02-11-2009, 17:07   #113
 
Duch's Avatar
 
Reputacja: 1 Duch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znany
Karanic podniósł na moment głowę kiedy wojownik użył jego imienia jednak nie wyraził jakichkolwiek uczuć, a krótkie spojrzenie jakie podarował Blakowi było jedyną oznaką zainteresowania tym co sądzi o nim i jego działaniu wojownik. W końcu prosty wój nie mógł wiedzieć co mu groziło ze strony uciekającego łucznika, jakby bezradnie on nie wyglądał. Gdyby to Karanic byłby na miejscu wycofującego się, prawdopodobnie Blake zginąłby szybciej niż trwa lot ku twardej ziemi z galopującego konia.
Karanic odsunął na chwilę ostrze z zadowoleniem widząc w klindze swoje odbicie. Schował sztylet w pochwę po czym zaczął beznamiętnie przyglądać się sprzeczce wieśniaków.
 
__________________
Dziewięć kroków przed siebie obrót i strzał nie najlepszy moment na błąd matematyczny.
Duch jest offline  
Stary 03-11-2009, 14:15   #114
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Jak wszyscy się już zbiorą to go przepytamy – odparł Hasvid, Blake’owi. – W zasadzie to ja mogę z nim porozmawiać. Znam się trochę na tego typu rzeczach. Tylko co właściwie chcielibyśmy wiedzieć? Przecież ta banda to byli zwyczajni rabusie lub maruderzy, którzy tą wiochę wzięli sobie na cel. Chcieli się trochę zabawić i podupczyć. Nic więcej. Przecież nie będziemy mu zadawać standardowych pytań typu: „Gdzie ukryliście skarby?” lub „Kto jest Twoim wspólnikiem?”, nie? Najwyżej możemy się dowiedzieć czy widzieli gdzieś w pobliżu elfy i tyle.

Skończywszy mówić, Hasvid usiadł pod stogiem siana w oczekiwaniu na resztę kompani. Wyciągnął źdźbło trawy i powoli zaczął je rzuć, równocześnie nucąc pod nosem melodię jakiejś ballady, której tytułu nie pamiętał.
 
xeper jest offline  
Stary 03-11-2009, 14:40   #115
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
W karczmie było pusto. Zero ludzi, zero jedzenia. Jedynie troszkę resztek gulaszu i czerstwego chleba. Brak jedzenia, jeszcze bardziej rozjuszył barbarzyńce. Musiał się zadowolić swoimi zapasami. Grey wyszedł z karczmy głośno trzaskając drzwiami. Na łące pasł się jego rumak, a niedaleko od konia zbierała się drużyna. Wolf żwawo ruszył w tamtym kierunku.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 04-11-2009, 15:08   #116
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Czekać, czekać, czekać. Teraz to musieli robić. – Hess, powiedział ze chce go przepytać, on tylko wie o co chodzi. Aczkolwiek rekompensata pieniężna za stratę czasu brzmi rozsądnie. – Powiedziała do obecnych, ale głównie do Hasvida.
- Przy okazji nasz mag chciałby wyznaczyć kogoś do dowodzenia i chyba chce by był to Maldred.
 
Obca jest offline  
Stary 04-11-2009, 20:58   #117
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Odpowiedź Theodore'a zaskoczyła starca. Od początku podejrzewał, że chce władzy w drużynie dla siebie. Tymczasem chciał ją tak po prostu oddać.
Wieśniacy rzucili się do grabienia zwłok. Maldred miał ochotę ciosem w czerep uświadomić kilku z nich, jak surowo karane jest bezczeszczenie nieboszczyków, ale po pierwsze poniekąd dostali na to pozwolenie, po drugie miał ważniejsze rzeczy na głowie niż szukanie sprzeczki.
Kobieta, którą kapłan poprosił o wodę nie spieszyła się z jej przyniesieniem. I nie wyglądało na to, żeby w ogóle pamiętała o jego prośbie. Typowa ludzka niewdzięczność. Ktoś naraża życie, żeby ratować wieśniaków, a gdy potrzebuje drobnej pomocy, to nikt nie zaprząta sobie tym głowy. Przez całe życie Maldred spotkał się z niewdzięcznością wielokrotnie, ale nigdy do niej nie przywykł. Miał zamiar powiedzieć im kilka słów do słuchu, nie wiedział tylko, czy starczy mu czasu.
Na razie zajmował się ciągle nieprzytomnym Mikhailem. Na szczęście zioła wspomagane magią okazały się dostatecznie skuteczne i krew przestała z niego wyciekać w takim tempie jak na początku, ale nadal trzeba było z nim postępować ostrożnie.
W końcu czarodziej przyjechał ponownie, oferując swoją pomoc.
- Nie podoba mi się to... - odparł kapłan wyciągnąwszy ręce nad rannym. Prawą uniósł dość wysoko, trzymając ją nad raną, a lewą nieco niżej, z boku. Opuścił głowę, zamknął oczy i począł mruczeć coś pod nosem. Przez dłuższą chwilę trwał w bezruchu. W końcu rozległ się dość głośny trzask, a oszczep wbity w barda pękł centymetr od ciała. Kapłan szybkim ruchem lewej ręki złapał go, nim zdążył upaść i wyrzucił gdzieś przed siebie. W ciągu całego procesu ranny nawet nie drgnął. I o to właśnie chodziło - mieli pewność, że rana nie otworzy się ponownie.
- ..., ale chyba możesz go przenieść. - dokończył w końcu zdanie i westchnął, jak po dużym wysiłku. - Obawiam się, że i tak będziemy musieli zostać tu na noc, albo go zostawić pod czyjąś opieką, ale na razie trzeba się upewnić, że rządny krwi i łupów tłum go nie stratuje.
Zgarnął swoje medykamenty, wrzucił do plecaka i zarzucił go sobie na ramię. Podszedł do Szafira i poklepał go po pysku, po czym wskoczył na siodło.
- Ja wezmę kuca krasnoluda i zaraz do Was dotrę. - dodał rozglądając się za wierzchowcem.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 06-11-2009, 15:23   #118
 
Joppcio's Avatar
 
Reputacja: 1 Joppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodze
Blake wsadził do ust palce i zagwizdał najgłośniej jak się da. Potężny gwizd rozniósł się daleko. Po chwili przyjechał koń łowcy. Ten poklepał go po głowie i wskazał palcem miejsce, gdzie ma stać. Koń posłusznie wysłuchał rozkazu pana i podjechał we wskazane miejsce. Mężczyzna przestał bawić się nożem i patrzał na przybywającą drużynę.
- Jak wszyscy się już zbiorą to go przepytamy. W zasadzie to ja mogę z nim porozmawiać. Znam się trochę na tego typu rzeczach. Tylko co właściwie chcielibyśmy wiedzieć? Przecież ta banda to byli zwyczajni rabusie lub maruderzy, którzy tą wiochę wzięli sobie na cel. Chcieli się trochę zabawić i podupczyć. Nic więcej. Przecież nie będziemy mu zadawać standardowych pytań typu: „Gdzie ukryliście skarby?” lub „Kto jest Twoim wspólnikiem?”, nie? Najwyżej możemy się dowiedzieć czy widzieli gdzieś w pobliżu elfy i tyle. - powiedział Hasvid.
- Możesz się tym zająć. Pewnie bez problemu wszystko wygada. Ale tak naprawdę nie mam pojęcia o co może go Theodore zapytać. To zwykły bandyta, nie wie zapewne zbyt dużo - odparł Blake.

Popatrzał na Zoi, która dołączyła się do rozmowy.
- Hmmm... Jak dla mnie, to kapłan może zostać na razie przywódcą. Lecz jeśli nie poradzi sobie z swoim zadaniem, będziemy musieli wybrać kogoś innego - powiedział Blake i dalej wyczekiwał, aż cała drużyna zbierze się na wzgórzu.
 
Joppcio jest offline  
Stary 07-11-2009, 21:26   #119
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Nie podoba mi się to... - powiedział kapłan, po czym przeniósł rękę nad ciałem Mikhaila, Hess wiedział doskonale, że Maldred skupia się na magii leczniczej. Uznał, że nie będzie mu przeszkadzał, wiedział doskonale jak złożona jest magia lecznicza, tu nawet najmniejszy błąd mógł kosztować życie barda. Po chwili Maldred odezwał się ponowni.
- ..., ale chyba możesz go przenieść. - dokończył w końcu zdanie i westchnął, jak po dużym wysiłku. - Obawiam się, że i tak będziemy musieli zostać tu na noc, albo go zostawić pod czyjąś opieką, ale na razie trzeba się upewnić, że rządny krwi i łupów tłum go nie stratuje.
Zgarnął swoje medykamenty, wrzucił do plecaka i zarzucił go sobie na ramię. Podszedł do Szafira i poklepał go po pysku, po czym wskoczył na siodło.
- Ja wezmę kuca krasnoluda i zaraz do Was dotrę. -
- Z pewnością mnie dogonisz, reszta czeka za miastem. - Odpowiedział Theodor, a następnie skoncentrował odrobinę energii, podniósł delikatnie ciało barda i ruszył do reszty. Gdy tam dotarł, położył Mikhaila, zsiadł z konia, i puścił go, żeby mógł popaść się na łące, skoro mieli tu gdzieś nocować, to lepiej żeby gdzieś mogli odjechać choć kilka kilometrów od wioski. Otworzył swoją sakiewkę i wyjął z niej nosze, a potem wyjął także łuk zabrany nieszczęśnikowi, który siedział pod drzewem, podał go Zoi, wyjął także miecz białowłosego i miecz herszta, te z kolei podał Blakowi i Karańcowi.
- Jeśli uznacie, że lepsze od waszych to są wasze. - powiedział, po czym zwrócił się do jeńca. - Wstawaj, przejdziemy się. Niech cię, nie zwiedzie to, że nie mam broni. - Podniósł rękę i wystrzelił jeden grot, wbijając go w ziemię kilka metrów od drużyny, po czymwskazał ręką kierunek od wioski, dając znać jeńcowi, że ma iść, samemu ruszył za nim trzymając dystans około trzech metrów.

Kiedy odeszli około czterdzieści metrów powiedział.
- Stój, chciałem ci coś pokazać. - poczekał, aż jeniec się odwróci, i dodał.
- Radzę ci mi nie przerywać, będziesz miał czas aby mówić, a masz szansę zyskać wolność, może nawet masz szansę zyskać moją ochronę przed moimi towarzyszami, a może dam ci tylko gwarancję bezpieczeństwa ode mnie. - wyciągnął przed siebie dłoń, celując rozłożonymi palcami w łucznika, dłoń skierował ku ziemi. Skoncentrował się zaczerpnął energii z traw pod dłonią, nie chciał czerpać dużo, bo nie miał na to czasu, ale chciał aby trawa pod jego dłonią obumarła, jak najbardziej. Obserowował i jeńca i trawę, gdy efekt go zadowolił, i trawa wyschła i sczerniała, przestał czerpać energię, i cofając dłoń, pokazał mu trawę.
- Czarna magia zawsze mnie fascynowała, wiesz co czuje człowiek kiedy ucieka z niego życie, kiedy jest sparaliżowany i widzi, jak jego ręce, nogi obumierają i wysychają jak ta trawa? - obserwował reakcję łucznika, milczał przez chwilę i następnie zapytał - Powiedz mi szczerze, co wiesz o tych lasach i terenach odtąd w stronę ziem elfów. Jeśli spotkaliście jakieś oddziały elfów, czy to partyzantkę, czy zwiad, to też może ci ocalić życie. Jak macie gdzieś ukryte złoto, czy sprzęt, to to mnie nie interesuje, ale informacje, o bezpiecznych skrytkach, i miejscach na noclegi będą dla ciebie korzystne. Czas start, a czasu masz mało. - patrzył łucznikowi prosto w oczy i słuchał.
 
deMaus jest offline  
Stary 08-11-2009, 01:25   #120
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
W końcu zjawił się i mag, Theodore. Zaprezentował parę magicznych sztuczek, typu lewitacja czy wyciąganie dużych rzeczy z małej sakiewki. Potem obdarował Zoi, Karanica i Blake’a prezentami w postaci łupów zebranych na pokonanych bandytach.

- Wstawaj, przejdziemy się. Niech cię, nie zwiedzie to, że nie mam broni. – powiedział do jeńca i zaprezentował kolejną czarodziejską sztuczkę, wbijając magiczny pocisk w ziemię. "Cóż, odbierasz mi moją robotę, ale jak chcesz" – pomyślał Hasvid i przyglądał się dalej, siedząc pod stogiem.

Ruszyli przed siebie, w kierunku przeciwnym niż wioska. Gdy byli dziesięć kroków od niego, Hasvid wstał i poszedł za nimi utrzymując dystans.
Po około pięćdziesięciu krokach zatrzymali się. Cały czas jeniec znajdował się trzy kroki przed magiem. Hasvid zatrzymał się również i patrzył co mag zrobi. Ten wykonał jakiś gest i po czym zaczął przepytywać łucznika na temat okolicy, bezpiecznych miejsc i ukrytych skarbów, jakie banda mogła zrabować.

- Odbierasz mi robotę – nie wytrzymał Hasvid. – Ale pytania zadajesz dobre. No szybciej, przyjacielu. Bo nie dość, że mag zrobi ci to co zapowiedział to i ja dorzucę swoje trzy grosze.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172