Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2009, 17:00   #15
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Porozmawiamy przy kolacji, na którą zaprosił nas proboszcz, wielebny Alojzy Guignon, proboszcz tutejszej parafii. - Sierżant uciął w zarodku wszelkie próby zasięgnięcia informacji.
- Luise pokaże państwu pokoje - dodał.

Wizja dobrej kolacji również odpłynęła.
Pierre przypomniał sobie, jak podejmował go kiedyś wielebny Ferney, proboszcz w Tourville, niedaleko Batz. Chleb, parę jaj, odrobina sera, kawałeczek kiełbasy... Wino bardziej przypominające ocet... Wielebny Ferney starał się jak mógł, ale spiżarnia na probostwie była równie pusta, jak skrzynie i sakiewki okolicznych mieszkańców.
Jeśli tu będzie tak samo...

Luise, młoda i obdarzona licznymi wdziękami pokojówka zaprowadziła Tess i Pierre'a na piętro.
Otworzła drzwi do niewielkiej,lecz bardzo gustownie urządzonej komnaty.

- To dla pani, madame - dygnęła przed Tess. - Pana pokój, monsieur, jest kawałek dalej.

Widać pan d'Avigny, prefekt tutejszy, uznał, że nawet najbardziej zakochana w sobie para musi mieć od siebie nieco odpoczynku.

- Czy życzy sobie pani, madame, jeszcze czegoś? - Luise ponownie dygnęła.

- Kąpiel - powiedziała Tess. - Duża balia z dużą ilością goracej wody.

- Jak pani sobie życzy, madame. Za chwilkę Philippe i Francois przyniosą wodę. A wtedy wezmę do odświeżenia pani suknie i oddam za parę chwil.


Pokój Pierre'a był nieco większy i urządzony nieco bardziej po męsku.
Ale łoże było wygodne, zaś kąpiel
Co prawda znacznie przyjemniejsza byłoby wzajemne mycie sobie pleców, lecz skoro umieszczono ich w różnych pokojach, to wypadało zachować konwenanse.
Przynajmniej na razie, dopóki dokoła było wiele osób.


Służba pana prefekta potrafiła stanąć naa wysokości zadania.
Odświeżonemu strojowi Pierre'a nic nie mógłby zarzucić sam hrabia d'Essais, zaś w lśniących butach można by się przeglądać. A gdyby śmiała na nich stanąć jakaś nieostrożna mucha, to z pewnością by się poślizgnęła i złamała sobie nogę.



Mimo wszystko nie można było zbyt długo korzystać z rozkoszy wolnego czasu i gościnnego domostwa. zapowiadana przez de Villau kolacja zbliżała się szybkimi krokami.
Odświeżeni zeszli na dół.

- Pan de Villau oczekuje na państwa przybycie u wielebnego pana proboszcza - oznajmił Francois, który z nosiwody przekształcił się w lokaja. - Czy wskazać państwu drogę? - spytał.

- Nie, dziękujemy - odpowiedział Pierre. - Trafimy bez problemów.



Wieczór nadciągał powoli.
Bardzo powoli.
Do zmroku pozostawało jeszcze wiele czasu, gdy Tess i Pierre wkroczyli do sieni, powitani w progu przez gospodynię.

- Ojciec Guignon zaprasza państwa do salonu.


Pierre na sekundę zatrzymał się w progu.
Zdecydowanie nie był to biedny gaskoński proboszcz.
Albo wielebny Guignon odziedziczył po przodkach niezły kawałek grosza, albo też nie tylko pasał owieczki, ale i przystrzygał je regularnie.

- Maria Teresa... - Tess dygnęła wdzięcznie.

- Pierre de Batz - Pierre skinął uprzejmie głową.

- Zapraszam do stołu. - De Villau, niczym gospodarz, uprzejmym gestem wskazał im miejsca. - Jak tylko przybędzie reszta i zaspokoicie państwo pierwszy głód - dodał - postaram się zaspokoić państwa głód wiedzy.

Nawet jeśli wielebnemu proboszczowi coś się w zachowaniu muszkietera nie podobało, zachował to dla siebie.

Pierre ponownie skinął głową, odsunął krzesło dla Tess, a gdy ta zasiadła wygodnie sam usiadł przy stole obok niej.
 
Kerm jest offline