Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2009, 16:18   #12
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tygrys jednym uchem słuchał morałów prawionych mu przez oficerka. Umoralniających gadek nasłuchał się już w młodości...i nic nie z nich wyniósł. Nie widział większych powodów przysłuchiwać się im, będąc dorosłym. Kobieta, całkiem atrakcyjna blondynka, załagodziła sprawę. I Fei oddalił się od owej parki. W inny dzień mógłby spróbować oczarować kobietę, ale dziś nie miał nastroju na amory. Zresztą, wkrótce ciekawsze rzeczy, przykuły uwagę Chińczyka.
Bowiem gdy już usiadł przy stoliku, ostrożnie chowając sakiewkę, bójka miała się już ku końcowi. A zakończyła się ciekawie, gdy na stół wskoczył Alvareda senior albo junior. Fei nie kojarzył który jest który. Ponoć kapitan Alvareda junior odziedziczył statek po tatusiu, a rozum po flądrze morskiej.
Fei w to jednak nie wnikał...Oferta wydawała się interesująca, mimo że pierwszy oficer wyglądał i zachowywał się bardziej jak eunuch sułtana niż pirat. Bądź co bądź, okręt to okręt, pieniądz nie śmierdzi, a morze...Morze zawsze odsiewa słabszych od silnych.
Ale potem pojawiła się kolejna oferta warta rozważenia... Figueroia był postacią znaną w Port Royale, niekoniecznie pozytywnie kojarzoną. Niemniej Pies Morski był piratem z krwi i kości. I jego oferta wydawała się ciekawsza.
Zwłaszcza dla ludzi spragnionych napitku, tym cennego, że darmowego. Fei jednak napitkiem nie był zainteresowany. Nie tykał tutejszych alkoholi swym drągiem, a co dopiero mówić o ich piciu. Zamiast tego przeliczał pieniądze z sakiewki od Berthy, by upewnić się, że zapłaciła tyle ile zażądał. Suma się zgadzała, Bertha pod tym względem była uczciwą klientką.
Przeliczanie monet przerwał krzyk. - Łapacze idą !!!
Tygrys zaczął nerwowo zbierać pieniądze. Dzisiejszy dzień nie wyczerpał jeszcze swej puli nieprzyjemnych niespodzianek. Na sali w kilka minut zapanował chaos, banda rosłych chłopów rzuciła się do wszystkich wyjść powodując ich zatkanie.
Fei nie miał zamiaru wciskać się w tłum. Miał trochę godności, no i...był szczuplutki. Ciężko by się było przeciskać pomiędzy workami mięśni tłuszczu, desperacko próbującymi opuścić lokal.
Upewniwszy się że sakiewka mu nie wypadnie, Chińczyk umocował sobie swój kij na plecach, by mieć wolne ręce. Wskoczył na stół i z niego przeskoczył na barierkę otaczającą galerię. Uczepiony barierki przez chwilę wisiał na niej przeklinając pod nosem za częste przesiadywanie nad zwojami ( z butelką wina) i brak regularnych ćwiczeń. Ale po chwili ruszył biegiem w kierunku najbliższego okna. Ignorował krzyk werbowników, którzy juz zaczęli rozdawanie „zaszczytnych” funkcji majtków na okrętach jego królewskiej mości.
Huk i świst kul świadczył o tym, że go zauważyli. Nie martwił się jednak o to. Nie celowali w niego. Z martwego rekruta nie ma pożytku. Otworzył okno i wyszedł na parapet by uczepić się krawędzi dachu. Chwila podciągnięcia i...mógł złapać oddech siedząc na dachu. Nie na długo wszak.
Zawsze się znajdą jacyś nadgorliwcy. I właśnie dwóch takich pomagało trzeciemu wleźć za Tygrysem. Chińczyk nie czekał na odwiedziny dzielnego Brytyjczyka, tylko rozpędziwszy się nieco, przeskoczył na kolejny budynek. Kilka dachówek się obsunęło, gdy próbował odzyskać równowagę po nierozważnym, acz udanym skoku. A huk broni palnej i krzyki przypomniały mu o nadgorliwcu próbującym go złapać.
Nie było czasu. Tygrys rozpędził się i skoczył na kolejny budynek, a z niego kolejny. A każdy skok wykonywał z duszą na ramieniu i po ciemku. Głuchy łomot drewnianych desek dachu pozwolił mu przypomnieć o tym, że tym razem Fei wylądował na dachu stajni. I rzeczywiście tak było, obok stajni stał wóz z sianem. Idealne miejsce by zakończyć karkołomną ucieczkę. Zeskoczywszy z dachu stajni w miękkie objęcia siana, Chińczyk rozejrzał się, czy aby okolica bezpieczna, po czym cichaczem czmychnął do klitki którą zamieszkiwał pomiędzy rejsami, by zabrać swoje rzeczy. A potem ruszył ostrożnie na krwawą Diablicę. Łapanka „Pod Pijaną Papugą” na pewno nie była jedyną.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline