Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2009, 09:04   #646
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Ciałem półelfki targało podniecenie. Zwój przeczytała z namaszczeniem jakby to była modlitwa. Prośba do bogów o spełnienie najskrytszych marzeń. Czy to może być prawda czy raczej kolejny podstęp? Czy go wreszcie spotka? I, co ważniejsze, jak ma mu powiedzieć, że jest jego córką? Wiele wątpliwości pchało się do głowy, mąciło i powodowało skurcze żołądka.

Świat zawirował, jak zwykle, i widok przed oczami zmienił się całkowicie. Stali teraz na jakiejś leśnej ścieżynie, przed prostą ubogą chatą. Przeszło jej przez myśl, że ktoś chyba pomylił miejsca. Elf Elendill, o którym wielu mówiło z szacunkiem i powagą, nie mógł się ukrywać w jakiejś norze na końcu świata. Pojęcia nawet nie miała, gdzie ten koniec świata jest. Czy nadal byli w Vast?

Wreszcie z wnętrza domu wyszedł ON. Przywitał ich mierząc do nich z łuku, choć zaraz go opuścił. Silia nie bała się wcale. Nie mogła wzroku oderwać od jego smukłej twarzy, od oczu, obcych a zarazem tak znajomych.
-Witaj Silio. A więc jednak mnie znalazłaś. Przepraszam... ja nie wiem jak mógłbym wyrazić to inaczej...
Przełknęła głośno ślinę, coś w niej zawrzało. Ale nie odezwała się wcale, po prostu język stanął kołkiem w gardle. I tak bardzo starała się nie płakać...
Skupiła się na tym, by myśleć o czymś obojętnym, byle się nie wzruszać i nie rozklejać jak jakiś małolat.
Chciała by zobaczył w niej silną dojrzałą kobietę. By wiedział, że nawet bez jego pomocy wyrosła na wartościowego człowieka. Mimo że jej nie chciał, mimo iż ją zostawił...

Gdy przestąpiła próg chaty poczuła wilgoć wokół oczu. A jednak się poryczała, szag by to trafił. Usiadła na ziemi, w samym rogu pomieszczenia i odwróciła wzrok by na niego nie patrzeć. Kolejna ironia. Przebyła kawał drogi by się z nim spotkać a teraz bała się na niego spojrzeć. Bała się, ponieważ znała finał tej rozmowy. Porozmawia z nią, może nawet przeprosi i przytuli, a później każe podążać dalej za świeczkami. Bla, bla, bla. Znowu ją odrzuci. Wiedziała, że tak będzie. Choć oddałaby teraz obie swoje dłonie, by tylko pozwolił jej tu ze sobą zostać.

Pociągnęła nosem i otarła rękawem oczy. To było żenujące, cała ta sytuacja. Mogła chociaż poprosić by pozwolili jej pójść samej. To całe spotkanie było dla niej wystarczająco trudne, przy świadkach wydało jej się nie do przebrnięcia.
- Nazwałeś mnie po imieniu – stwierdziła buńczucznie, z nutą pretensji. - Od jak dawna wiedziałeś, że masz córkę? Wiedziałeś i nie pofatygowałeś się nawet żeby się ze mną spotkać?

I znów zaczynała swoje. To nie zapowiadało się na rozmowę, ale na przesłuchanie. Ale odkąd nazwał ją po imieniu coś w niej pękło. Wolała już myśleć, że o niej nie wiedział. Niewiedzę łatwiej jest wybaczyć. Chciała uspokoić w sobie gniew, ukoić wyrzuty, które nawarstwiły się w niej całe życie, odkładały jak rdza na metalowym przedmiocie. Zbyt dużo żalu, zbyt dużo tęsknoty, by w jednej chwili wszystko puścić w zapomnienie. Choć bogowie niech zaświadczą, jak bardzo chciała pojednania.

Ellendil zamknął drzwi, spokojnie, z powagą. Musiał się zastanawiać, jak pewne sprawy wyjaśnić i nie wyglądało, że coś przychodzi mu do głowy.
- Od zawsze wiedziałem, Silio. To ja poprosiłem o to imię, a twoja matka się zgodziła. Chciałem wtedy wrócić, myślałem, że już zapomnieli. Ale było inaczej, ludzie chowają urazy tak samo długo jak krasnoludy. Urazę, że dostaliśmy ludzkie nazwisko. Nie mogłem tam zostać, a jedyne co mogę powiedzieć to przepraszam. Nikt nie wiedział kim jesteś i dlatego zostawili cię w spokoju...
Głos miał cichy, opanowany. Chociaż nuta smutku i zrezygnowania była słyszalna.


- Zostawili w spokoju... Więc teraz chcesz powiedzieć, że chciałeś mnie chronić? - zaśmiała się gardłowo. - A pomyślałeś o tym, jakie gówniane życie mi omyłkowo zafundowałeś? - nie wiedziała jak to się stało, że podniosła się z miejsca, przemierzyła długość chaty i stała teraz przed pięknym obliczem elfa wcelowując w niego wyprostowany palec. - I jeszcze uknułeś to razem z moją matką? Nie wmawiaj mi proszę, że to była cudowna kobieta i że łączyło was szczere uczucie. Ona... za każdym razem kiedy na mnie patrzyła musiała widzieć ciebie! I mój widok sprawiał jej ból. Więc w końcu przestała patrzeć. Przestała mnie nawet zauważać! Za to mój ojczym zauważał mnie aż za często. Może mam ci opowiedzieć o tym, jak miałam osiem lat i Garrick desperacko szukał kompana do kieliszka? Wypiłam wtedy trzy kubki gorzały i byłam do szczętu pijana. Zaćmiło mnie tak, że nic nie pamiętałam! Ośmiolatkę, na litość bogów! A może chcesz posłuchać czegoś lepszego? Jak przypadkiem obił mi twarz tak dotkliwie, że wstydziłam się przez tydzień z chaty wyjść? Albo okładał kijem? Albo jak złamał mi palec i do dziś dzień mam problem z rzucaniem niektórych zaklęć? Na pewno chciałbyś usłyszeć jedną z tych barwnych historii. Dowiedzieć się jak wiele z mojego życia cię ominęło!

Krzyczała tak bardzo, że ślina tryskała na prawo i lewo jak u wściekłego zwierzęcia. Jedna jej pojedyncza kropelka zakończyła swój lot na środku czoła Ellendila i Silia w jakimś niekontrolowanym odruchu wytarła ją palcem. Miał za piękną twarz by cokolwiek miało psuć jej doskonałą harmonię.
Wiedziała, że powiedziała zbyt wiele. Nie tak sobie wyobrażała tą rozmowę. Chciała na powrót usiąść na ziemi, tam gdzie stała, ale opadła jakoś bezwładnie na kolana. I znów się rozpłakała, tak rzewnie jak potrafią to czynić jedynie dzieci. Przytuliła twarz do kolan swojego rodziciela i zachłannie objęła jego nogi żebrząc o dotyk.
- Przepraszam, nie miałam ci tego wszystkiego mówić... Ja tylko chciałam cię wreszcie znaleźć. Przepraszam. Zawsze ranię wszystkich, na których mi zależy...

Elf zachowywał spokój przez cały czas, jakby tylko czekał na ten wybuch, ba, nawet go pragnął. Przymknął oczy, odkładając na bok swój łuk. I dopiero jak Silia padła na kolana, westchnął, a po policzku potoczyła mu się pojedyncza łza.
-Wstań, proszę.
Pomógł jej, a potem przycisnął do swojej piersi. Poczuła, że jest raczej wychudzony, a jego mięśnie drżały.
-Twoją matkę również zostawiłem bez słowa, już potem. Zraniłem was obie, ale uważałem, że tak będzie lepiej. Życie w tym miejscu nie jest przyjemne, gdy ma się świadomość myśliwych. Tak... bałem się znacznie mniej. Nikogo nie ranisz, moje dziecko. Żyję już ponad czterysta lat i nie będę mówił o wielkiej miłości do twojej matki, to była chwila mojego długiego życia. Ale ty jesteś moim jedynym dzieckiem, przez ten cały czas... I będziesz żyła dłużej, płynie w tobie zadziwiająco wiele elfiej krwi...


- To pewnie przez świeczkę. Przejęłam moc świecy Aerandira – Silia otarła zaczerwienione oczy ale zaraz znów przylgnęła ciasno do elfa. Za nic nie chciała go w tej chwili puścić, nawet jakby mówienie z policzkiem przyklejonym do jego piersi miało utrudniać całą rozmowę. - Szukamy świec. Duch Kossutha De Blight mówił o tobie, że to było twoje zadanie, że artefakty dwunastu magów miały strzec uśpionego smoka. Mówił też, że odszedłeś ponieważ ktoś cię zdradził. Powiedz kto cię ściga? Dlaczego uciekasz? Na pewno możemy jakoś pomóc. Teraz kiedy cię znalazłam nie pozwolę ci już odejść...

- Świece pozwalają przejąć część mocy tego, kto je stworzył? Nie miałem o tym pojęcia, zapewne nikt nie miał. Wiedziałem, czułem, że coś jest nie tak, ale nie byłem pewien. Widzisz, nawet ja nie znałem dwunastu, którzy świece tworzyli.
Zamilkł na chwilę, nie próbując się poruszyć. Jego dłoń tylko powoli głaskała jej włosy.
- To chyba los postanowił, że to akurat ty i twoi przyjaciele odkryjecie, że dzieje się coś złego. A co do mnie. Niewielu było zadowolonych z mojej roli, nazwiska i ziem, które otrzymałem. Ludzie żyją krótko i w końcu umarli ci, którzy mnie tym obdarowali. To była okazja dla innych, by zaatakować i zniszczyć. Sądy, fałszywe listy, wreszcie ataki bezpośrednie. Musiałem się wycofać, ale z tego co wiem, nie mogli wciąż przywłaszczyć sobie tych terenów. Muszą mnie najpierw... zabić. Zaś elfy, moi pobratymcy... oni uważają, że przestałem być jednym z nich, gdy przyjąłem ludzkie nazwisko. Nie tylko ty wierzysz, że potrafisz wszystkich zranić, córko.
Uśmiechnął się smutno.

- W takim razie, dlaczego? Dlaczego przyjąłeś na swoje barki to zadanie? - Silia nie mogła tego zrozumieć. - Po co ci były ludzkie konflikty i ich zawiść? Po co ta cholerna ziemia wokół Talgi? Nie chciałabym jej nawet za darmo. Po co narażałeś się na odrzucenie ze strony swoich współbratymców?
-Ponieważ to było słuszne, Silio - odparł z pełnym przekonaniem. -Uczestniczyłem w wojnie wywołanej przez Asterghornossorodina, widziałem jej okropieństwa. Ludzie żyją krótko, a ja nie byłem taki znów stary, jak na elfa. Mogłem się tego podjąć i zrobiłem to. Czasem najprostsza ścieżka nie jest tą właściwą, a ja wtedy może byłem jeszcze naiwny. Wciąż jestem strażnikiem, nie porzuciłem tej roli. Usiądźmy lepiej, będziecie musieli opowiedzieć mi o wszystkim.

Uniósł ją, był zadziwiająco silny. Usiadł na jednym z niewielu krzeseł, sadzając ją sobie na kolanach. Najwyraźniej też nie chciał się rozstawać.

- I kto chce cię zabić? - pytania Silii nie zdawały się mieć końca. - Jeśli temu komuś zależy na twojej śmierci aby przywłaszczyć sobie twoje ziemię to może będzie chciał zabić i mnie? Nie możesz uciekać w nieskończoność. Może trzeba stawić czoła twoim wrogom? Pomogę ci przecież. Wszyscy pomożemy, prawda? – spojrzała błagalnym tonem na swoich towarzyszy.

- Kto? Ludzcy możni, z okolicznych ziem. Obawiam się, że mój powrót mógłby rozpętać wojnę, na której mi nie zależy. I nie mam siły, wojny pochłaniają wiele istnień. Nie chcę specjalnie narażać twojego życia, córko. Ale minęło kolejnych kilkanaście lat... czas dla ludzi biegnie tak szybko. Najpierw musisz opowiedzieć mi wszystko, od początku waszej wędrówki.


Silia przytaknęła tylko i zaczęła swoją opowieść. Mówiła o twierdzy i duchu Kossutha de Blight. O tym jak walczyli z nekromantą i jak dostała pierścień rodu Horn, na czego potwierdzenie podała mu dłoń ozdobioną tymże klejnotem. A później o Kallorze i Midd, o tym jak poznali Aleksę. O górach krasnoludzkich i kowalu run. O tym, jak eksperymentowała z alchemią i jak opiła się tamtejszym spirytusem. O Cienistej Kniei, małopoludach i bogince. I wreszcie o driadach, które obiecały jej powiedzieć, gdzie znajdzie Ellendila ale później cofnęły dane jej słowo twierdząc, że przepełnia ją pycha i że jest niegodna ich pomocy. Użyła też przypadkiem słowa „zdziry” na co się zaraz zaczerwieniła i urwała temat. Dotarła wreszcie do walki z Aerandirem, do jego zapisków odnośnie dwunastki (na dowód szybko je pokazała), później do Tsurlagol i momentu kiedy użyli zwojów. Wspominała też wiele razy o Jensie i Elizabecie żałując wielce, że ojciec nie mógł ich teraz poznać. Przedstawiła mu obecnych, a także wspomniała tych, których już z nimi nie było, Aldyma i Adrago w szczególności. Mówiła żywiołowo, gestykulowała często i co jakiś czas przytulała się do elfa, jakby chciała się upewnić, że wcale nie śni i faktycznie człowiek, na którego kolanach siedzi jest osobą z krwi i kości a nie zwykłą ułudą. A ojciec czytał w niej zapewne jak w otwartej księdze, Silia nigdy nie kryła uczuć i teraz, podczas tej opowieści, wychodziły z niej najróżniejsze emocje. Wzruszenie, entuzjazm, strach czy zakłopotanie. Pominęła chyba jedynie wątek o niej i łowczym. Ojciec nie musiał wiedzieć, co było między nimi, toż to sprawy najbardziej prywatne. O całej reszcie jednak mówiła szczerze i ze szczegółami. Minęło dużo czasu nim dotarła do finału i zapadła cisza.
- I co teraz? - zapytała oblizując spierzchnięte wargi. W ustach całkiem jej zaschło. - Czy to szukanie świeczek w ogóle jest ważne? Świat się zawali jeśli nie doprowadzimy tej misji do końca? Bo my się nadal zastanawiamy czy to co robimy w ogóle ma sens.

Ellendil przysłuchiwał się opowieści, tylko potakując. Był dobrym słuchaczem, tylko kilka razy przerwał dopytując o szczegóły. Zdawało się też, że lekko ignorował przejawy własnych odczuć i przeżyć swojej córki, skupiając się na głównym wątku. Gdy dostał listę, czytał ją przez chwilę.
- Znałem kilkoro z nich osobiście. Kossutha, chociaż już wtedy był niepokojący, Kallora zanurzonego w swych myślach i Elyssę, słodką, sympatyczną Elyssę. Jeśli Martus żyje, to zapewne będę musiał porozmawiać z nim, by w pełni odpowiedzieć na twoje pytanie, Silio. Wiem, że świece zatrzymywały smoka i taki był jej cel, ale dziwi mnie, że jedna świeca wytrzymała. Może smok popadł w letarg i jego dusza przejawia małą aktywność? W każdym razie wyjaśniono mi, że gdy zda sobie sprawę, ze słabości swojego więzienia, na pewno uderzy. Tak więc będzie trzeba zdobyć te świece, a dopiero potem zadawać sobie pytanie, czy ich przywrócenie odnowi w pełni również zabezpieczenia. To jest rozległy temat, a ja nie znam bardzo wielu odpowiedzi. Nie jestem czarodziejem i nie mam takiej mocy jak ty, córko.

Uśmiechnął się, w zasadzie tylko lekko uniósł kąciki ust, jakby zapomniał jak to się robi. Pierwszy raz podczas tej rozmowy.
- Może chcecie coś zjeść, lub pić? Słaby ze mnie gospodarz, łatwo zapomnieć o tych prostych nawykach gościnności.
- Napiłabym się wody – przyznała półelfka i niechętnie wstała z kolan elfa. - Powiedz mi proszę, gdzie my w zasadzie jesteśmy?

- Z wodą nie będzie problemu.
Chyba zadowolony z tak niewielkich zachcianek elf wstał i przyniósł dzban z wodą i kilka drewnianych kubków.

- Widzisz te góry tam? - wskazał palcem na odległe szczyty - Tam kryje się przełęcz Hudov. A z drugiej strony zaczyna się Szary Las. To wciąż Vast, ale chyba najrzadziej uczęszczany jego fragment.

- Aha - odparła zamyślona i zapatrzyła się na widok za oknem. - Powiedz mi jeszcze proszę, kim była owa Elyssa? Mamy jej świecę a nie jesteśmy pewnie, kto z nas najlepiej z niej skorzysta. Czy to prawda, że była wojowniczką? Tak przynajmniej twierdzi Angela, przyjaciółka Alexa.

- Jeśli chodzi o Winterhaven, to nazwanie jej tylko wojowniczką byłoby obrazą. Znała tyle sztuczek, że mogłaby je pokazywać całymi miesiącami. I zawsze się śmiała, to było w niej najlepsze. Była bardką i paladynką, wojowniczką i czarodziejką. A przede wszystkim była poszukiwaczką przygód i aktywnie pomagała nam w wojnie. No i co pewne dla was istotne jeśli te świece wpływają również na prezencję - była z rasy gnomów. Rzadko już na tych ziemiach spotykanej.


Czarodziejka patrzyła w niego jak w obrazek. Uśmiechała się promiennie, to znów łzy zabłyszczały w jej oczach. Na krok ojca nie odstępowała. Jakby się obawiała, że jeśli odejdzie gdzieś dalej ten znów jej umknie i przepadnie na zawsze. Natenczas chłonęła każdą chwilę, chciała zapamiętać ten dzień dokładnie, z każdym możliwym szczegółem. I płakać jej się chciało, że Jensa tutaj nie ma. Ale nie miała mu za złe. Odczuwała jedynie gorzki smutek, gdy myślała o tym co stracili i o tym co mogli razem mieć. Ciepły dom, miłość i gromadka dzieci... A może to jednak nie całkiem stracone? Nie może przecież żywić urazy w nieskończoność. No i nadal go kochała.
Skoro i tak już była w takim rzewnym nastroju pozwoliła sobie na jeszcze jeden niekontrolowany wybuch płaczu. A później znów usiadła na ziemi, obok siedzącego na krześle Elendilla. Położyła mu głowę na kolanach i przymknęła powieki. Spłynęła na nią błogość tej chwili. Dłoń ojca gładząca jej włosy, jego bliskość, miękki głos. Silia chciała by ten dzień trwał wiecznie.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 05-11-2009 o 19:35.
liliel jest offline