- To, że rama jest starsza niż malowidło, może nic nie oznaczać - powiedział Gotfryd. - Ktoś namalował Sigmara i chwycił pierwszą z brzegu ramę, jaką miał pod ręką. Powiedzmy nie pierwszą, ale taką nieco lepszą... Ale - kontynuował rozważania - równie dobrze mogła mieć miejsce inna sytuacja. Ktoś wziął gotowy obraz, w ramie, i na widocznym fragmencie namalował samego Sigmara. Albo nie miał nic lepszego pod ręką, albo też malunek miał zakryć to, co tam się znajdowało poprzednio.
- W jednym i drugim przypadku byłoby interesujące dowiedzieć się, co tam było namalowane. Usunięcie ram natychmiast odpowiedziałoby na to pytanie. Na miejscu ojca Mortena nie czekałbym na nic, tylko zaraz bym usunął ramę i pytanie, czy czasem tego nie zrobił. W takim razie na tym arkuszu mógł zapisać szczegóły tego sekretu. Po cóż ktoś zabierałby zapisany arkusz, gdyby ten nie zawierał żadnych tajemnic.
- Chyba, że nie umiał czytać i zabrał to na wszelki wypadek - odpowiedział sam sobie.
Gdy akolita skończył opowiadać o zwyczajach ojca Mortena Gotfryd podszedł do okna.
- Wygląda na to, że ktoś się wspiął kawałek i gdy zobaczył ojca Mortena strzelił do niego z dmuchawki. Nad wyraz cicha broń, ale dość mało popularna. Może kapitan Schutzmann wie coś o kimś, kto posługuje się taką bronią. Trzeba będzie spytać.
- A ten ktoś, po dokonaniu morderstwa, spokojnie wszedł do środka i zabrał ikonę i notatki ojca Mortena. Potem wyszedł tą samą drogą. Jeśli zrobił to w nocy, to nikt nic nie zauważył.
Oczywiście było możliwe, że to ktoś ze świątyni wszedł przez drzwi, podszedł do okna i zabił niczego się nie spodziewającego ojca Mortena. Nie potrzebowałby wtedy nawet dmuchawki.
- Z drugiej strony... skoro było ciemno, to może zostawił jakieś ślady wspinaczki? Zarysowana ściana, plama z błota. Chociaż to i tak niewiele by dało. Ze śladu buta niewiele się da odczytać.
Gotfryd zaczął starannie oglądać parapet okna i mur tuż pod oknem.
Starając się przy okazji nie wypaść podczas wychylania.
- Hej, Gnordi! - zawołał w końcu do znajdującego się na dole krasnoluda. - Są tam jakieś ślady na ścianie? W końcu jakoś musiał się tu dostać, a drabiny raczej nie przystawił. |