WÄ…tek: Peleryna i rapier
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2009, 14:21   #18
Solis
 
Reputacja: 1 Solis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemu
Pierre był nader miły, usłużny i nieoczekiwanie wręcz elegancki. Na szlaku poznała go jako dobrego kompana nie żywiącego uprzedzeń ani do jej pochodzenia, ani nieciekawej przeszłości, którą dawkowała mu z umiarem, lecz czasem i tak czuła przed nim wstyd.
Po wejściu do urządzonego ze smakiem wnętrza plebanii poczuła się niemal jak w innym świecie.
Przystojny muszkieter, odważny, waleczny i energiczny, czego dowody rozliczne zbierała wieczorami, zabiegał o nią i traktował z niespotykaną i nieznaną jej rewerencją.
Kiedy przysunął jej krzesło, a wcześniej pozwalał wspierać się na swym ramieniu, Tess wiedziała, że może przyzwyczaić się szybko do takiego życia. Nie może - ona już pokochała życie w towarzystwie tego szlachcica, który dostarczył jej niezwykłych przeżyć i przy którym rodzinna wieś zdawać się zaczynała jakimś złym snem, z którego wybudzono ja łagodnie lecz stanowczo.

Wyglądała bardzo dobrze. Postarała się, by kąpiel i każdą chwilę po niej wykorzystać na swa korzyść. Odświeżone suknie przystroiła szalem wydobytym z juków, nałożyła odrobinę barwiczki na policzki i czernidła dla rzęs i brwi. Niebanalna uroda w połączeniu z głębokim wejrzeniem ciemnych oczu od razu przykuły uwagę wielebnego proboszcza.
Ksiądz, biorąc jej dłoń do ucałowania, zdecydowanie, bo o pół uderzenia serca za długo trzymał ją przy ustach.

Pochlebiłoby jej to bardzo, kiedyś... teraz zwróciła tylko spłoszone spojrzenie w stronę kawalera z Batz, kawalera którego zaczęła nazywać po cichutku swoim, by ocenić , czy nie uznał tego zdarzenia za zbyt frywolne.
Zabawne, jak zmiana otoczenia narzuca łatwo dbałość o skomplikowane formy etykiety, podczas gdy nadejście zmroku karze martwić się tylko o to, czy starczy im sił na przetrwanie kolejnego dnia po wyczerpującej, upojnej nocy.

Dreszcz jaki przebiegł po jej ciele, wynikający z przecudnego wspomnienia, usłużny klecha przyjął jako coś zupełnie odmiennego. Obdarzył ją wiec promiennym uśmiechem kompletu białych zębów i z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy począł im usługiwać wlewając w puchary trunki wedle preferencji.

Tess zbiła całkowicie z tropu Guignona, który wierzył zdecydowanie bardziej w moc swej aparycji, niż w moc przemiany eucharystycznej. Przytuliła się ostentacyjnie na krótką chwile do rękawa siedzącego obok niej Pierre'a, burząc wesołe wizje imć pana proboszcza, który ewidentnie męskie rozrywki uważał za dopuszczalne mimo obowiązującego celibatu.

- Proszę o jeszcze chwilę zwłoki moi mili goście. Spotkamy się tu w nieco szerszym gronie. Z pewnością dzielny Gaskończyku, ucieszy Cię fakt, iż w spotkaniu uczestniczyć będzie jeden z naszych byłych kompanów, pan Roche, słynny bądź osławiony pewnymi dawniejszymi sprawy.
- Franciszek Villau zwrócił się bezpośrednio do Pierre'a z ciepłym uśmiechem.
- Pani zaś będziesz jeszcze milej zaskoczona towarzystwem innej damy przy obiedzie, a kto wie czy nie większe wrażenie wywrzeć może osoba kolejnego artysty, uzdolnionego młodzieńca, który wespół z wami może stanowić dla mnie wielce pomocna dłoń w sprawie z jaką zaraz was zapoznam. - Kiwnął głową pannie de Villanova - Po brzmieniu nazwiska wnoszę, żeś młoda damo z południowych krain, czyżby z królestwa Nawarry? Służyłem niegdyś na rubieżach naszego kraju i wielce sobie chwalę ten okres, mimo ciężkich bojów z aragońskimi panami.

Dalsze słowa nie padły, bowiem doszło uszu sierżanta obwoływanie przed wejściem przez strażnika kolejnych nadchodzących person.
 
__________________
Cóż lepszego może nas spotkać, niż przelanie pieśni z duszy wprost w uporządkowane nuty wielkiej symfonii opowieści?
Solis jest offline