Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2006, 15:05   #111
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Markiz de Carabas w ostatniej chwili chwycił Konrada za ramię i dotknął Door. W tym samym momencie dziewczyna przyłożyła smukłe palce do gładkiej powierzchni fotografii. Wydawało się, że nic się nie stało. Wszyscy staliście twarzami do białej ściany, tuż za plecami Door. Nic nie poczuliście, nie pojawiło się białe światło, nic nie wydało żadnego dźwięku, który mógłby oznajmiać zmianę miejsca pobytu. Wystarczyło jedno mrugnięcie powiek i powietrze zmieniło swój zapach, przestrzeń nabrała innej akustyki, a zamiast białej ściany staliście przed chłodną, marmurową powierzchnią. Door odwróciła się do wszystkich i uśmiechnęła ze zrozumieniem. Na Waszych twarzach znowu odmalowało się zdziwienie, może podziw, może jeszcze więcej lęku i zamieszania. Podczas gdy rozglądaliście się niepewnie, Door wyminęła Was i poszła w głąb basenu.
Pomieszczenie było sporej wielkości. Sam basen, umiejscowiony na środku pokoju, był imponujących rozmiarów. Nie było tu wielu sprzętów - jeden okrągły stolik, kilka krzeseł, leżak, który wyglądał jak z minionej epoki. Wszystko z lanego żelaza. Podobnie jak wykończenie basenu - drabinki, dodatki. Cała reszta pomieszczenia, ściany, podłogi, sam basen wykonane były z marmuru. Na suficie znajdował się ogromny witraż, przez który do środka wpadało kolorowe światło. Witraż przedstawiał dużego motyla. Panuje tu przyjemny chłód a surowość wnętrza rozjaśnia migocące światło motyla. Niesamowite miejsce!

Carabas nie puszczał ramienia Konrada.
- Chłopcze, opanuj się. Musisz się do tego przyzwyczaić, tak już po prostu będzie zawsze - uśmiechnął się szelmowsko - Wyłącz to tutaj [stuknął wskazującym palcem w czoło Konrada] i uwolnij to, co masz tu [teraz dotknął klatki piersiowej chłopaka w okolicach serca]. Nie opieraj się swojej naturze i wszystko będzie dobrze. Na tłustego szczuromówcę, zamieniam się w matkującego mentora! Do reszty też mówię, słuchacie mnie maluchy? Nie dajcie się banalności. To serce się liczy. Hej, Door, słyszysz co ja wygaduję? Będą mi winni przysługę, jak nic! - wybuchnął śmiechem i obrócił się w stronę, w którą poszła dziewczyna.

Door stała przy krawędzi basenu. Patrzała w toń szkarłatnej wody. Była śmiertelnie blada, tak biała, jak światło, które pochłonęło Was przy wejściu do Domu Bez Drzwi. Jej oczy były nienaturalnie rozszerzone, a sine usta otwarte, jak do krzyku, który nie chce wyjść z zaciśniętego gardła. Ale tylko przez chwilę. Dla niej chyba bardzo długą chwilę.
Zaczęła wrzeszczeć jak śmiertelnie przerażone dziecko. Gdyby Markiz nie złapał jej z pewnością wskoczyłaby do basenu. Szarpała się i wyrywała, aż Carabas musiał przewrócić ją na ziemię i dopiero po kilku minutach w żelaznym uścisku przyjaciela przestała krzyczeć, kopać i rzucać się jak w napadzie szału. Leżała bezwiednie na zimnej posadzce i łkała. Łkała tak przerażająco i tak intensywnie, że nie mogliście patrzeć na nią bez rozdzierającego serce bólu. Door skuliła się, zwinęła w małą kulkę na ziemi i ukryła twarz w dłoniach. W kółko powtarzała tylko "Nie, nie nie...". Małe dzieci myślą, że jeśli zamkną oczy, to niebezpieczeństwo mija...

[center:af49fc50a9] [/center:af49fc50a9]


W basenie ktoś pływał. Młody, ciemnowłosy mężczyzna z rozszerzonymi strachem oczyma i otwartymi ustami. Ciągnął za sobą dwie bliźniacze smugi krwi. Jedna wypływała z gardła, druga z krocza.
 
Milly jest offline