Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2009, 21:46   #107
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Dumny z siebie i pomlaskujący z zadowoleniem na cześć uprowadzonego sprytnie zacnego napoju, trzymanego tymczasem w gąsiorku pod pachą, Uthgor skierował swe kroki do karczmy. A właściwie, żeby być szczerym, skierował je tam jego nochal, nieomylnie wietrzący pieczyste. I tutaj również, żeby być szczerym, należałoby dodać, że orkowemu wojownikowi nie przeszkadzało zbytnio, gdy mięcho nie było upieczone. Byle by zanadto się nie ruszało. Nie, to też nie - w końcu z tym nie do końca martwym jest więcej zabawy...

W każdym razie, w akompaniamencie pobrzękujących i skrzypiących elementów ubioru (i miarowo, w rytm kroków wypuszczanych wiatrów...) dotarł do żarłodajni. I tutaj należy zauważyć, że wchodząc do środka przestał smrodzić. Nie, żeby to jakoś znacząco podniosło jego urok osobisty i powab, ale liczy się fakt. W końcu był orkiem, a nie świnią.

Uthgor był duży. Niemal tak duży, jak czarne orki tworzące gwardię przyboczną (czy jak to mówiono za plecami - przydupasy) wodza klanu, Vidhaka. Tak Gor i Gob byli naprawdę wielcy. "I tak samo głupi" - mawiał demon siedzący w głowie Uthgora. Co nie zmianiało nieczego w tym, że każdy się ich bał.


Wracając do Uthgora - nie dość, że był całkiem wyrośnięty jak na orka, to do tych swoich ponad siedmiu stóp wzrostu (i około 365 funtów żywej wagi!) dodawał jeszcze służącą mu za dwuręczną maczugę kość udową olbrzyma wystającą mu nad którymś ramieniem (nigdy nie było wiadomo nad którym - ork nie potrafił cholerstwa dobrze zamocować na plecach i wiecznie przesuwała się biedakowi...).

A co może stać się z dużym orkiem gramolącym się do gospody z dużą maczugą na plecach? No zaklinował się niezdara.
W drzwiach karczmy coś potężnie huknęło. Po chwili drugi raz i trzeci. Ostatniemu hałasowi towarzyszył brzęk i głuche stęknięcie, jakby coś wielkiego i żywego glebnęło o ziemię. Zaciekawieni bywalcy przybytku ujrzeli leżącego w progu orka z głupią miną na gębie. Uthgor w końcu pozbierał się z klepiska i ruszył dalej w kierunku znajomych mu sylwetek. Gąsiorka ani na chwilę nie wypuścił z łap.

"Gdzie ja z nim idę, przecie on nawet w drzwi wejść nie potrafi..." - usłyszał westchnienie w swojej głowie, na której już zaczął rosnąć guz po walnięciu w futrynę. Przynajmniej dwa razy.
"No co, zaczepiła się..." - z radosnym wyszczerzem na widok Zanka odmyślał biesowi Uthgor.
"Maczuga?" - czart wolał się upewnić.
- Yhy... - potwierdził ork już na głos. Zank, który dosłyszał głos orka, znowu zaczął się zastanawiać co z nim wspólnego ma to "Yhy".

Zaproszenie osobnika z końca stołu przyjął ze zrozumieniem, a nawet dozą entuzjazmu, objawiającą się solidnym gulgotem znikającej w przełyku orka okowity ciągniętej z zaiwanionego gąsiorka. Chuchając oparem alkoholu w posługiwaczkę wydukał "Dwa razy to samo, golonka und flaki", dodając "Tamten płacić", wskazując przy tym drużynowego kocharza, i z łoskotem zasiadł na jakimś pobliskim, o dziwo wolnym zydlu. Nie był zajęty, gdyż dosłownie przed momentem zlazł z niego jakiś wychudzony chłopina, okazując przy tym zadziwiająco, jak na prostotę wyzierającą z oczu (i słomę z butów), dużo pomyślunku.
- Pij! - zawołał do nowego znajomka, podtykając mu pod nos gąsiorek, w którym coś jeszcze na dnie zostało.

Zapowiadała się udana impreza...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline