Sytuacja nie była zbyt sympatyczna. Owszem zdołali uzyskać niewielką przewagę po tym jak pozbyli się maga i jednego z łucznik na dachu, ale kapłanka wydawała się być bardzo potężna, szykowała już jakieś zaklęcie...
Teu został dość mocno ranny, oddech stał się cięższy i nierówny. W tej chwili musiał przede wszystkim zadbać o siebie i swoje życie.
Vraidem dobrze sobie radził na dachu i a mag wierzył w jego umiejętności. Nie wiedzieć czemu
Sylphia biegła w jego stronę, jakby tu było bezpiecznie... owszem wydostanie się poza obszar ciszy, ale wystawi na atak łuczników, jak
Teu.
Nie przejmują się biegnącą kobietą, elf użył swych... w pewnym sensie już naturalnych zdolności. Jego więź z ciemnością była bardzo silna, silniejsza z każdym dniem. Czasem przeklinał to, czasem błogosławił - teraz robił zapewne to drugie.
Ciemność okrążyła
Teu, podobnie jak kiedy chował się w ciemności. Tym razem jednak było nieco inaczej. Mag nie zanurzył się w mroku, to mrok pochłonął
Teu. Wszechogarniające walczących cienie stały się wokół niego grubsze, bardziej żywe, bardziej ciche... jego ciało zaczęło się rozmazywać i znikać. Nie tak samo znikać jak w przypadku zwyczajnej magii za pomocą zaklęcia niewidzialności, ale cienie falując i zmieniając kształty sprawiały, że nie można było odróżnić maga od tła, na którym stał. Jeśli ktoś mógł odgadnąć, gdzie stał. Tuż po zakończeniu zaklęcia mag zmienił miejsce w którym stał ruszył w stronę budynku na przeciw, skryty za obrazem cieni, był praktycznie niewidoczny.
~*~
Używam Dancing Shadows tylko na siebie