Pokusa żachnęła się wielce niezadowolona i poczęła złorzeczyć pod nosem Sumieniu krążąc niespokojnie wokół niego i Walryna. Zatrzymała się i popatrzyła w zadumie na Walryna i grupkę osobników. Odezwała się zimnym głosem. - Jeszcze się przekonasz kto miał rację Walrynie, jeszcze się przekonasz. Popatrzyła na płaczącą dziewczynę i ze złośliwym uśmieszkiem poczęła prawić. - Prawie szczerze jej to wychodzi. Mam nadzieję, że się nie nabierzesz na te aktorskie sztuczki? Imię? I co jeszcze, numer buta i szerokość koszuli? Chce znać imię, to wymyśl jakieś. Albo nie, masz tu gotowe Faust, Balwin, Derek, Islan... Wybierz sobie jakieś.
Pod nosem zaś zaczęła mruczeć. - Bardziej jednak pasowałoby do Ciebie Baran, Osioł, Niedojda, Gamoń, Niedorajda, Cymbał, Idiota, Głuptak etc. -
Głośniej zaś powiedziała - No i jak? Wybrałeś już? Założę się, że wybrałeś Bar... znaczy Balwin. Jak już to ruszajcie, ruszajcie. Już się miała schować i odpocząć nieco, ale jeszcze dorzuciła.
- Tylko przypadkiem nie oszczędzaj ich po drodze. Niech poczują co to trud podróży. I usunęła się w cień, ale czujna i gotowa obserwowała rozwój wypadków. |