Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2009, 22:59   #102
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wspólny posta abishai'a, Eleanor, Sayane oraz TD

W karczmie odbyły się rozważania nad tym co czynić. Jakie przybytki odwiedzić, kiedy zacząć obserwować posiadłość Markusa, co czynić dalej, gdzie mogła się podziać Una... potem tematy zeszły na narzekanie na cienkie piwo, niedopieczone jedzenie, oraz obsługę równie śpiącą co nazwa karczmy. Ale nawet mierny posiłek potrafi poprawić humor, gdy głód zagłuszy jego kulinarne niedopracowanie.
Niemniej dobry humor ulotnił mnicha się zaraz, po tym jak opuścił ten przybytek. Dwie pobite kobiety otoczone żołdakami zwany tutaj zapewne żartobliwie "strażą miejską. Dwie kobiety zamknięte niczym zwierzęta w klatce.
Z ust mnicha wyrwały się odruchowo ledwo dosłyszalne słowa.- Musimy je uwolnić.
Łatwiej jednak było to powiedzieć niż zrobić. Oczy Acaleema spoczęły na Nathanie.
- Dlaczego? - spytała trzeźwo Tiara. - Mało nam problemów ze strażą?
Dobre pytanie...mnich potarł policzek przez bandaż i dodał.- Bo tak trzeba?
Spojrzał na zamknięte w klatce kobiety i wskazał je palcem.- Czy wobec takiego barbarzyństwa można przejść obojętnie? Nie powinno się. Jeśli to miasto ma się zmienić, trzeba dać mu przykład.
Tiara westchnęła
- Po pierwsze i najważniejsze: nie wiesz czy one faktycznie nic nie zrobiły. Nawet biorąc poprawkę na tutejszą straż. Po drugie wiozą je całkiem przyzwoicie - barbarzyńskie było by przeciągnięcie w kajdanach po mieście. A po trzecie nawet setka takich diabląt jak ty nie zmieni miasta, które tańczy na trupach swych zmarłych.
- Może...mimo wszystko...-mnich zastanawiał się nad argumentami półelfki. Spojrzał na zamknięte w klatce kobiety.- Cóż...możemy się dowiedzieć, prawda? Śledzić wóz. Przyjrzeć się sytuacji. Jeśli są winne...zobaczymy. Jeśli są niewinne, powinniśmy im pomóc. Są wszak w tej samej sytuacji co my. Tyle, że nie ma kto ich obronić przed złem.
Wykonał ruch dłonią ogarniając dachy.- Lathander jest światełkiem nadziei, świtem wschodzącym nad mrokiem. Dzień zawsze zaczyna się od promyków nadziei. Może i nie zmienię miasta, ale będę pierwszym promieniem nowego dnia.
- Srały muszki będzie wiosna - mruknęła półelfka. - To co promyczku, organizujemy napad na więzienie, tak? Puknij się w ten rogaty łeb, jak ty to sobie wyobrażasz, co?
-Na razie sobie nie wyobrażam.- uśmiechnął się obandażowany Acaleem i zażartował.- Osobiście jednak wolę by mnie powiesili, za coś poważniejszego niż uczynienia impotentem podrzędnego oficerka.
Mrugnął do niej okiem i rzekł potulnie.- Patrzenie nas w kłopoty nie wpędzi. W każdym razie nie w większe, niż teraz mamy. Pożyjemy i poplanujemy. A nuż Nathan ma zmyślne zaklęcie na taką okazję?

Nathan do tej pory milczący wsłuchiwał się w to co mają do powiedzenia jego towarzysze na temat uwięzionej dwójki kobiet. Były dosyć ciekawe, a czarodziejowi zwłaszcza podobały się wyzwiska i groźby jakie pod adresem straży rzucała jedna z nich. W końcu czarodziej westchnął, przeczesał swoje nasmarowane olejkiem włosy i rzekł z uśmiechem na twarzy.

- Nie wiem jak Wy dziewczęta - tu spojrzał dziwnie na Morgan - ale ja chętnie pomógłbym tym niewiastom. W końcu nawet jeśli zasłużyły na taki los, mogą okazać się ciekawym źródłem informacji, nie uważacie? Być może coś słyszały o czarodziejce której szukamy? Nie wspominając o Unie - dodał sobie w myślach.
- Naciągana teoria - prychnęła Tiara. - Jak dla mnie Nathan, to po prostu szukasz okazji do rozróby, co by sobie nerwy popuścić.
- Ja - kontynuował mag kiwając lekko głową na słowa Tiary - mogę spróbować jakoś je uwolnić, ale raczej będę potrzebował pomocy.
-Plan i współpraca: Mając te dwie rzeczy, na pewno sobie poradzimy - uśmiechnął się mnich.
- Opcji jest kilka - powiedział jakby do siebie - Jedna z nich zakłada, że zmieniam się w dowódcę i wydaje rozkaz by uwolnić owe kobitki, problem tylko w tym, że ich dowódca musi na moment zniknąć. Mogę też spróbować przekonać strażników małą ingerencją w ich umysły, jednak jeśli mają twarde umysły może być ciężko. Zawsze jeszcze istnieje możliwość, że pobiegną za pewnym diablęciem i z ewentualną strażą coś się zrobi. No jest jeszcze jedna opcja. Można ich wszystkich zabić.
- No ja nie wiem... Tiara ma rację, naprawdę mamy swoje problemy. Macie zamiar ratować wszystkich uciśnionych w tym mieście? Życia wam nie starczy.- rzekła Morgan i popatrzyła na Nathana:
- Wydawałeś się taki rozsądny... a teraz chcesz ryzykować życie w obronie zupełnie obcych kobiet. Jak dla mnie nie wyglądają na takie, co są w stanie udzielić ci jakichś sensownych informacji.
- Na razie nigdzie się nie wybieramy Morgan. Poza tym...-wzruszył ramionami mnich.- To jest jakiś plan działania. Obawiam się, że tutejsi karczmarze boją się twej czarodziejki...Jeśli chcemy uzyskać jakieś informacje, to od osób które nie mają nic do stracenia.
- Tyle, że te dziewki wyglądają na nietutejsze; skąd niby mają znać szukaną przez nas wiedźmę? - zauważyła trzeźwo półelfka.
- Ja widzę to tak: Albo chcecie uwolnić te kobiety i robicie to teraz, niedaleko siedziby straży co jest wysoce niebezpieczne, albo czekacie aż je doprowadzą do środka i będziecie je chcieli stamtąd wyciągnąć, co zakrawa już na kompletne szaleństwo. Ja nie jestem błędnym rycerzem, ani paladynem, by ratować wszystkich uciśnionych. Dlatego jestem zdecydowanie przeciwna takim poczynaniom. Jeśli masz poczucie misji nie mogę Ci bronić, ale możesz przez to marnie skończyć - Mogran popatrzyła na Acaleena z pewnym żalem i dodała - Chyba najlepiej będzie powiedzieć sobie żegnaj w takim przypadku.
- Stawiasz sprawy na ostrzu noża, co? - westchnął smutno Acaleem, spojrzał na uwięzione kobiety - Trudno mi przechodzić wobec czegoś takiego obojętnie, ale nie jestem głupcem, by... rzucać się samemu w paszczę lwa. Bez waszej, bez twojej pomocy Morgan i tak bym ich nie uwolnił.
- Nawet dla nas wszystkich razem, taka utarczka jest zbyt ryzykowna. -Morgan miała rację. Diablę mogło jedynie smętnie pokiwać głową. Co jednak nie zmieniało faktu, że czuł się w tej chwili jakby sam skazywał te dziewuszki na śmierć. Dłonie diablęcia zacisnęły się w pięści pod wpływem gniewu. Musi być przecież jakiś sposób!

- Mero - powiedział dość głośno mag totalnie ignorując swych towarzyszy - za chwilę polecisz tam i zrobisz jakieś zamieszanie, jasne? Tylko nie daj się trafić co?

Następnie skierował się do towarzyszy.

- Bez ryzyka człowiek nie ma pewności, że żyje. - uśmiechnął się - Mam pewien pomysł, a że wy raczej nie wyglądacie na takich co byli by chętni do pomocy w uwalnianiu tych panien, to zrealizuje go sam, zwłaszcza, że ja tylko wydaje się być rozsądny - spojrzał na Morgan, a następnie odwrócił się do nich plecami i dodał - Jeśli nie chcecie bardziej podpaść straży to oddalcie się na jakiś czas ode mnie. W końcu i tak pachnę pewną zarazą prawda? - mag przeczesał włosy i ruszył powoli w kierunku tłumu, by na moment choć się w niego wmieszać. Jego plan miał wiele wad, ale czas go naglił.
- Taa... dwóch wariatów nam diabli nadali - mruknęła Tiara do Morgan. -Chcesz ich czarować to czaruj, czy się w dowódcę zamień czy ich zaurocz, wolna droga. Bylebyś nas na szkodę nie naraził. Wokół pełno luda, każdy na wóz się patrzy... a wiadomo co tym mieszczuchom do głowy strzeli, jak nas koło wozu zobaczą?
Czarodziej zatrzymał się w pół kroku po czym odwrócił do Tiary.
- Dlatego lepiej dla Was bym tylko ja tam podszedł. Jak będę chciał, to mnie nikt nie rozpozna. Jednak mnie i tylko mnie. Możecie więc iść w swoją stronę, bo ja i tak już postanowiłem.
- Pewnie, pewnie - zamarudziła dziewczyna - łatwo tak gadać, jakeśmy się wcześniej ugadali, że wspólnie w tym mieście chadzać będziemy, i sobie nawzajem pomagać, co? To teraz poleziesz sam, a my się mamy gapić jak te ciołki niesłowne? Poza tym tyś też coś nam obiecał, a teraz iść chcesz na zatracenie. Albo i nie zatracenie, ale może. Więc jak to tak, co? Ja swoją zemstę za krzywdy tutejsze przez słowo dane odkładam, a ty liziesz gdzie bądź?
- Zemstę powiadasz? - zaciekawił się nagle mag - o czym Ty do cholery gadasz? Poza tym, ja tylko spróbuje je uwolnić, jak się nie uda - wzruszył ramionami - trudno. Ale spróbować nie zaszkodzi. To - wskazał strażników - w żadnej mierze nie przypomina siłą, zwinnością ani pewnie nawet inteligencją bestii, na które polowałem. O ile więc, mogą być kłopoty z uwolnieniem - dlatego mówię że spróbuję - to złapać się na pewno nie dam. Mam przynajmniej taką nadzieję - uśmiechnął się.
- Hm...- zamyśliła się dziewczyna - No to jak nie dasz się złapać, to droga wolna. Ale słowo nam dajesz, że się nie dasz? Bo inaczej pióra powyrywam temu twojemu gadulcowi i w dupę Ci wsadzę - zagroziła z błyskiem w oku. - A jak coś to uwalniać nie będę. W takim razie się umówmy w jakiejś karczmie na spotkanie, gdyby Ci przyszło zwiewać opłotkami, co byśmy się nie zgubili zupełnie.
- Niech będzie ta w której widzieliśmy się po raz pierwszy. - powiedział spokojnie - Jak się tam spotkamy, a możesz mi wierzyć, że tak będzie, to porozmawiamy o tym co czekać nie może czyli o zemście. A teraz powiedz mi...jesteś z nas tu najdłużej. Czy wiesz jak wyglądają tutaj szlachcice? I czy straż się ich boi?
- W szlacheckie sprawy się nie mieszałam, ale tyle wiem, że to szuje są i cosik knują przeciw radzie tutejszej, więc nie wiem, czy w komitywie ze strażą żyją, czy respekt u niej mają. Jam tylko jednego szlachciurę spotkała - niech go zaraza weźmie - i Ci go opisać mogę. To ten, co za mną list gończy posłał. Ale czy staż się go ulęknie, czy też batem pogoni to ja nie wiem. Choć szlachta zawsze pospólstwem pomiata, toć pewnie i w tym mieście nie jest inaczej.
- Tak jak też myślałem - powiedział - opisz mi go dokładnie, to postaram się w niego zamienić, tylko szybko, bo panienka - wskazał głową na wóz - która tak ładnie się wydziera zaczyna chyba głos tracić.
Tiara roześmiała się na ten komentarz - wrzaski dziewoi niewiele różniły się od jej własnych w podobnych okolicznościach. Szybko opisała Nathanowi wygląd i zachowanie Marcusa, nie szczędząc mu przy tym niewybrednego słownictwa i szczegółów anatomicznych. Teraz pozostawało jej tylko wierzyć w talent maga.
- Ale jedno jest ważne i zarazem niepewne. Marcus ranny jest - raz, żem ja go pocięła, dwa, ze z jakimś psim zombie walczył. Bogaty jest, to pewnikiem już go mikstury i kapłani wyleczyli, a i pewnie straż nie wie co mu się podziało, ale miej to w pamięci.

Nathan miał zamknięte oczy, gdy dziewczyna opisywała Marcusa, a otwierał je tylko, gdy chciała mu coś pokazać. Jego obraz wyrył się w jej pamięci dość mocno, co wyraźnie pokazywało, że
musi dla niej wiele znaczyć. Niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu. Po chwili mag wyciągnął małą sakiewkę a z niej fragment jakiejś kości. Zaczął najciszej jak mógł wypowiadać formułę i wykonywać gesty. Po chwili stał przed Tiarą jej znienawidzony znajomy.
- Tak jest dobrze? - spytał cicho.
- Tak, że w pysk mam Ci dać ochotę, i na odlew jeszcze poprawić - odszepnęła Tiara głosem, w którym pobrzmiewała zduszona wściekłość. - A potem wykastrować. Idź lepiej, zanim zdanie zmienię... mam nadzieję, że ta iluzja krótko działa, bo mi się jeszcze pomylisz.
- Nie myl mnie dziecino z iluzjonistą, bo tym to ja nie jestem. - dotknął swego policzka - Ta skóra to nie złudzenie. Muszę się jednak spieszyć. Bywajcie. - powiedział i ruszył w kierunku wozu, przypominając sobie najbardziej złowrogie rzeczy jakie widział, rozpalając w sobie coraz większą wściekłość.
Acaleem objął znienacka Morgan i przytulił mocno do siebie, szepcząc cicho.-Przepraszam.
Po czym ruszył powoli trzymając się w pewnej odległości od maga. Nie bardzo wiedział jak ta sytuacja się rozwinie. A obecnie za bardzo się rzucał w oczy, by być w czymkolwiek pomocnym. Zamierzał jednak działać, jeśli sytuacja będzie tego wymagała.
Morgan przesłuchiwała się wymianie zdań między resztą bez komentarza. Najwyraźniej Nathan był zdeterminowany zadziałać. To była jego sprawa, ale kiedy Acaleen ruszył za nim poczuła jak robi jej się smutno. Ten głupek rzucał się w oczy, niczym wypolerowane jaja, a teraz był praktycznie zupełnie sam! Popatrzyła na Tiarę kręcąc ze smutkiem głową:
- Nie możemy ich chyba tak zostawić. Wmieszajmy się w tłum i poczekajmy na rozwój sytuacji...
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline