Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2009, 16:32   #31
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Zwinnie wyminęła jakiś zdradziecki korzeń drzewa wystający ponad zwyczajową normę nad ziemię, po czym będąc pewną, że już wystarczająco daleko się znaleźli od droidów, wykonała nader skomplikowaną figurę polegającą na zatrzymaniu się w miejscu i jednoczesnym odwróceniu się, czemu towarzyszyło wysłanie w powietrze trochę grud błota. Chwilę trwała w milczeniu, gdy to niczym łania płocha spoglądała między drzewa w poszukiwaniu jakiejś oznaki goniącego jej osobnika, gotowa w każdej chwili umknąć pospiesznie. Dodatkowo nozdrza jej się rozszerzały nieznacznie przy każdym kolejnym wdechu, gdy płuca domagały się porządnej dawki powietrza po takiej gonitwie. Nasłuchiwała jakichkolwiek trzasków łamanych drzew, warkotu maszyn czy rozkazów rzucanych w eter. O dziwo, została mile zaskoczona ciszą wypełniającą dżunglę, która przerywana była tylko przez odgłosy stworzeń w niej żyjących. Cień uśmiechu triumfalnego na chwilę zawitał na licach kobiety, jednak zaraz zniknął jakby stwierdzając, że to nie teraz na niego czas.

-Chyba na razie tymi robotami nie musimy się przejmować... W tej gęstwinie chyba już jesteśmy poza zasięgiem ich skanerów. Jak daleko może być ten budynek przypominający bąbel? Nie może to chyba być zbyt daleko, jeśli te oddziały tak szybko tu dotarły... o ile nie leżeliśmy tam zbyt długo.

Ah, taak.. Ricon poruszył dość ważną sprawę dotyczącą tego co powinni dalej robić. Ona sama, z chwilowego braku pomysłu na coś innego, myślała, żeby znowu wejść na drzewo i się zorientować w kolejnej, jakże nowej sytuacji. Jej plan zaczynał się na ucieczce przed droidami i.. cóż.. głównie na tym właśnie się kończył. Ciąg dalszy miał powstać sam w zależności od powodzenia całej akcji.

-Niewiadomo tylko co tam znajdziemy, prawda? Teraz udało nam się pozbyć droidów, ale kto wie, czy idąc tam nie wpadniemy prosto w ich blaszane ramiona? W takiej sytuacji najszybciej byśmy trafili do owego „bąbla” gdybyśmy się po prostu oddali tamtym.

Machnęła ręką w bliżej nieokreślonym kierunku, jednak w geście tym wyraźną pogardę dostrzec można było. Kucnęła w miejscu w którym stała będąc przy tym zmuszoną zamieść płaszczem podłoże. Namierzyła w swej najbliższej okolicy jakieś pierwszy lepszy patyk i ujęła go ostrożnie w palce jakby w obawie, że na jego drugim końcu może znajdować się coś więcej niż tylko koniec badyla. Ale nic takiego nie było, więc kobieta mogła spokojnie zacząć kreślić coś na ziemi. Coś, sobie sama, mogłoby się zdawać.

-Skoro ten komitet powitalny przybył od strony tych osiedli można iść śladem połamanych drzew, przez AAT-sy. To raczej będzie bardziej skuteczna nawigacja niż wspinaczka co jakiś czas na drzewa.


Nie odpowiedziała na kolejne słowa jej towarzysza, bo już zaaferowana była tworem powstającym u jej stóp. Początkowo wyglądało to jak zalążek gry, w której główną zabawą było rysowanie kółek i krzyżyków, jednak po kilku kolejnych liniach bardziej już nabrało wyglądu jakiegoś planu.. dość prostego i czytelnego tylko dla wtajemniczonych. Ot trzy miejsca na ziemi zaznaczyła kółkami najzwyklejszymi, każde odpowiednio od kolejnego oddalone, acz środkowe jeszcze dodatkowo połączyła liniami z dwoma innymi.

-Najlepiej byłoby się tam dostać bez żadnych komplikacji i dowiedzieć się, czy jest tam coś dla nas pomocnego - Mruknęła szturchając końcem patyka jedno z narysowanych kółek, najbardziej oddalone od dwóch innych. Zaraz też, jakby po namyśle krótkim, powiodła od niego linię ku trzeciemu zaznaczeniu, pomijając przy tym obszernym łukiem środkowe. -Dlatego najrozsądniej byłoby obejść tamte droidy szerokim łukiem, bo pewnie nadal przeszukują okolicę i nieprędko skończą. Jak ta sztuka nam się uda, to zostanie jeszcze tylko zbliżenie się do Bąbla i dla nas lepiej, jeśli się okaże być miastem, a nie bazą blaszaków.

Wsparła tym razem obie dłonie na kolanach i podniosła tyłek z wężową gracją. Spojrzała jeszcze raz z góry na swoją obrazę dla innych planów, która stopniowo była pożerana przez błoto. Postanowiła odczekać tych kilka chwil, aby być pewną że znikną i nie dadzą nikomu poszlak do myślenia, że oboje się tutaj znajdowali. Zresztą, to nie tylko to było. Poświęciła także i momentów kilka na ocenienie ilości śladów, które mogliby po sobie zostawić. Z zadowoleniem mogła stwierdzić, że nie było tak źle. I pewnie była nieco przeczulona. Jeszcze tylko raz rzuciła okiem w dół, by zaraz ruszyć za swym towarzyszem pomiędzy rosnącymi wszędzie drzewami. To miała być tylko misja dyplomatyczna, gdzie jedyną komplikacją miały być owe rozmowy dyplomatyczne, a nie chowanie się i skradanie wśród drzew.
Kiedy Jedi stali się zwierzyną łowną…?
 
Tyaestyra jest offline