Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2009, 15:34   #14
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Fei zaklął cicho pod nosem... Że też nie sprawdził układu gwiazd dla swego znaku. Niestety zamówienie Berthy zajęło mu zbyt wiele czasu. Teraz zaczął przypuszczać, że gwiazdy i szlachetni przodkowie niespecjalnie mu dziś sprzyjają.
Ktoś Tygrysa śledził... Kto? Chińczyk mógł się domyśleć tylko. Wróg ? Werbownik ? Zakochana w Sang Lu, córka gubernatora?
Ostatnia opcja Tygrysowi najbardziej przypadła do gustu, choć...szanse na to były mizerne.
Oczy mężczyzny utkwiły w okręcie... Nieważne kto go śledził. Jeśli Fei dotrze bezpiecznie do Krwawej diablicy nie będzie to miało większego znaczenia. Opcje były różne.
Dopłynąć...hmm...pomysł ciekawy, pomijając to, że woda była raczej zimna, bagaże Tygrysa nie lubiły nadmiaru wilgoci, a Fei lubił rekiny jedynie na półmisku. Niech inni bawią się w topielców, Chińczyk wolał znaleźć inne opcje.

Jak na przykład, ta łódka przywiązana do pomostu. Kręcące się w pobliżu patrole tylko przyspieszyły jego decyzję. Teraz albo nigdy. Fei powoli podkradł się do pomostu i cicho wskoczył do łódki orientując, się że ta ma właściciela. A dokładniej zalanego w trupa właściciela. Od rybaka tak jechało rumem, że mógłby być uznany za właściciela własnej gorzelni. Nie dobudzą go nawet Trąby Sądu Ostatecznego którymi naiwnych straszą ludzie w koloratkach.
Fei odwiązał łódź i całą wiosłować. W zasadzie nie mógł być posądzany o kradzież, skoro właściciel przebywał w owej łodzi przebywał.
Powoli zbliżał się do celu jakim był okręt Krwawa Diablica. Dopłynął...i pierwsze co mu się w oczy rzuciło to cisza. Na okręcie nie powinno być tak cicho. Owszem słyszał o okrętach widmach. Legendy o nich docierały nawet do Singapuru i Hong Kongu. Ale tego rodzaju statki nie dokowały w portach.
Zacisnąwszy jedną dłoń na kiju, powoli i ostrożnie wchodził po trapie na statek. Było tu ciemno i cicho. Ponura atmosfera udzieliła się i Tygrysowi, bowiem nie zawołał głośno.
Tylko rozglądał się po pokładzie w poszukiwaniu potencjalnej zasadzki.
Zaklął cicho pod nosem.- A mogłem pójść do Alvaredy.
Sytuacja ta była irytująca dla Chińczyka. Przybył tu wszak p oto by się zamustrować, a nie pakować w jakąś kabałę. Ostatnia taka „przygoda” skończyła się jego pospieszną ucieczką ze Złotego Trójkąta. Niemniej skoro już tu był...Fei zaczął ostrożnie rozglądać się po kajucie kapitańskiej. Wystarczająco dobrze by stwierdzić, że ktokolwiek tu był, czegoś szukał. Masywne dębowe biurko miało wysunięte szuflady, szata była otwarta, podręczny kufer też. Podłoga była usłana była papierami, ubraniami w tym i damską bielizną, oraz nielicznymi sukniami. Poduszki na łożu kapitańskim zostały rozprute.
Ktoś tu czegoś szukał...Ale czy znalazł?
Na to pytanie Fei musiał znaleźć odpowiedź później. Od strony rufy do statku dopływała łódeczka której pasażer, starał się tu dotrzeć, zanim jego łupinka zatonie w morskiej topieli. Spoglądając przez okno kapitańskiej kajuty Fei przyjrzał się osobnikowi. Rozpoznał go. To próbował uspokoić burdę. Miał więcej szczęścia niż rozumu. Tygrys sądził, że już teraz przygotowuje się do służby pod barwami jego królewskiej mości.
Co jednak skłoniło, go do przypłynięcia tutaj?
Fei zamierzał zobaczyć co zrobi, nie ujawniając swojej obecności na statku. Trochę pływał na podobnych okrętach. Wiedział jak się ukryć na nich.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-11-2009 o 18:32.
abishai jest offline