Krasnolud dawno nie czuł takiej złości, spojrzał w górę z nadzieją, że znajdzie właściciela domu, po czym wparuje do środka i zetrze wszystkich w środku na miazgę. Zobaczył kobietę z kubłem w rękach i, rzucając mięsem, zaczął szukać drzwi do mieszkania. Były dwie pary drzwi, Gnordi nie wiedział, które wybrać. Zanim podbiegł do którychkolwiek, opadła nieco jego żądza krwi i został na miejscu.
Po dłużej chwili dochodzenia do siebie i walenia głową w mur, krasnolud, ciężko dysząc, uspokoił się.
"Kurwasz mać, trza się opanować... oddychać... nie ma co wyżywać się na mieszczuchach... uuh... jeszcze raz się rozejrzymy"
I jak sobie powiedział, tak zrobił, rozejrzał się jeszcze w okolicy najbliżej czy nie ma nic podejrzanego, popatrzył też na górę 'rzygowin' w którą przed chwilą wdepnął. Poczuł, że znowu wzbiera w nim złość, więc odwrócił się i ruszył z powrotem ku świątyni, ciągle się rozglądając podejrzliwie. Gdy wracał, patrzył na ludzi z pode łba ze wściekłym grymasem na twarzy, wszyscy się tak jakby odsuwali...
Gdy usłyszał Gotfryda popatrzył jeszcze raz na ścianę, milimetr po milimetrze.
-Nic... może posprawdzajcie sufit i podłogę, gdzieś tam może jakie wejście jest?
Powiedział to głosem mającym jeszcze nutkę sarkazmu i złości.
Kiedy przyszedł Martin, Gnordi pomachał mu i odpowiedział, że nic ciekawego nie znalazł, popatrzył jeszcze, wraz z czarodziejem, w ścianę, po czym pożegnał go.
Ostatnio edytowane przez Ghosd : 10-11-2009 o 09:25.
|