Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2009, 18:00   #87
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- A niech to...

Roger nie dokończył.
Bynajmniej nie z braku słów, a z braku czasu.
Powiększający się z każdą chwilą, coraz jaśniejszy punkt zwiastował zdecydowanie niebezpieczeństwo.
I nie było na co się oglądać, tylko szukać schronienia. Dru była całkowicie nieodpowiedzialna i równie dobrze mogła spuścić to nadlatujące coś na głowę tamtej kapłanki, jak i na któregoś ze sprzymierzeńców. A chociaż widok z pewnością byłby wspaniały, to jednak była to chwila, w której rozsądek liczył się bardziej niż odwaga i zamiłowanie do podziwiania pięknych efektów wizualnych.

Roger chwycił wodze swego wierzchowca i nie czekając na rozwój sytuacji schował się za najbliższym rogiem.
Huk, po którym zatrzęsła się ziemia, świadczył o tym, że decyzja była ze wszech miar rozsądna.

Ledwo grunt na którym stał uspokoił się nieco, Roger wysunął się zza rogu.
Akurat w czas, by poczęstować leżącego potwora celną strzałą.



Gdy wroga kapłanka rozpłynęła się w powietrzu, najwyraźniej mając chwilowo dosyć konfrontacji, Roger ruszył w stronę wozu, zatrzymując się tylko na moment, by obszukać łucznika, który nie przeżył zetknięcia się z brukiem.
To, co znajdowało się przy zwłokach nie stanowiło być może oszałamiającego majątku, ale zawsze mogło się przydać, szczególnie komuś, kto wyruszał w dłuższą podróż.
Świetnej roboty łuk i dziesięć tej samej jakości strzał, które szybko znalazły miejsce w kołczanie Rogera. Reszty strzał też nie warto było pozostawiać, podobnie jak świetnego sztyletu i misternie zdobionych karwaszy.

Omijając łukiem meteorytowy krater Roger dotarł do wozu, akurat w odpowiednim momencie, by usłyszeć nad wyraz rozsądne słowa strażnika.
Rada była na tyle trafna, że warto było z niej skorzystać, i to jak najszybciej. Nie było na co czekać.

- Zmykajmy stąd, nim lokalne władze każą nam zapłacić za te całe zniszczenia - powiedział Roger, gdy znalazł się obok wozu. - Rannych zapraszam na wóz, można im pomóc jak już będziemy poza murami miasta.

- Castielu? Mógłbyś sprawdzić, czy któryś z tych osiłków - wskazał na leżących ochroniarzy - nie ma czegoś cennego? Lub umożliwiającego identyfikację? Ja zobaczę, co z Logainem...

Sprawę poganiania i użerania się z szaloną kapłanką pozostawił tym razem komu innemu.

Logain leżał niedaleko bramy, tuż obok zabitego przez siebie maga.
Nim jednak Roger zdążył podejść do Logaina, ten otworzył oczy.

- Żyjesz... - W głosie Rogera zabrzmiał cień zadowolenia. - Pomóc ci wstać? - zaproponował.

Co prawda Logain mógł potrzebować leczenia, ale mieli w drużynie kapłana. I kapłankę, chociaż, sądząc z zachowania tej ostatniej, Dru bardziej nadawała się do sprowadzania kłopotów, niż leczenia ran.
Ale... któż mógł wiedzieć. Może alkohol nie był jedyną dobrą rzeczą tkwiącą w 'Mówcie mi'...



Podszedł do ciała maga.
Przedmiotów przy nim było parę i to dość ciekawych. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Różdżka, płaszcz, jakiś zwój. I flakonik. Pełen.
Pozostawiając na potem problem identyfikacji i podziału zdobyczy zgarnął wszystko i wrzucił na wóz.
Wskoczył na konia i podjechał do strażnika, który w tym czasie zdążył już do końca otworzyć bramę.

- Macie tu maga - wskazał na leżące na ziemi ciało - mam więc nadzieją, że nie będzie problemów ze znalezieniem sprawcy tego całego bałaganu - powiedział jak najbardziej przekonującym tonem.

Odwrócił się w stronę wozu i gestem zaprosił wszystkich do pośpiechu.

- Nie guzdrać się - powiedział. - Do Wrót daleka droga, zaś Amn jest jeszcze dalej.
 
Kerm jest offline