Zamieszanie w recepcji hotelu "Jantar" było... duże. Bardziej odpowiednie byłoby tutaj inne słowo, ale... Tomasz odsunął się od całego zgiełku pod ścianę - wygodniej było z tego miejsca obserwować sytuację...
Mężczyznę Dunin szybko wyłowił z tłumu, takich równie łatwo było zauważyć, jak i zignorować w tłumie... "Trucizna..." - zdążył jeszcze pomyśleć zanim świat zawirował mu przed oczami.
- Spokojnie...
- Nic mu nie będzie. Niech się jeszcze chwilę naje strachu, będzie wiedział że z nami nie ma żartów.
- Podaj mu już to antidotum, nie mamy czasu. Widzisz co się dzieje na ulicach.
- Uspokój się, już podaję.
Głosy dochodziły jakby z oddali. I przez chwilę Dunin naprawdę myślał, że... to koniec gry. Gdyby mógł zaśmiałby się na głos... Nie mógł; ciało było odrętwiałe i bezwładne. Choć po kolejnym ukłuciu zaczynało odzyskiwać sprawność. W tym stanie Tomasz miał słabą pozycję przetargową... Ich było dwóch, a on sam.
Otworzył oczy i dostrzegł sygnet. Kolejny klocek znalazł się na swoim miejscu... Tylko, ze zupełnie nie zmieniało to sytuacji...
Diametralnie zmieniło ją za to wejście oficera SS. Lekarz z sygnetem uniósł się jakby właśnie stracił grunt pod stopami... - Pro...szę zost...ać - odetchnął głęboko, ale z każdą chwilą i każdym oddechem czuł się lepiej - Jednym... z moich... zadań... z jakimi przybyłem... do Gdańska... było dostarczenie pewnych... dokumentów... tutejszej... policji oraz... doprowa...dzenie... - przerwa była bardziej dla podkreślenia dramatyzmu niż faktycznego odpoczynku - do zatrzymania... ludzi podejrzanych o zamordowanie... warszawskiego prawnika mecenasa Jasińskiego. Ci męźczyźni są podejrzani o ten czyn! A mnie przed chwilą podano truciznę mającą wywołać objawy chorobowe. Jako dyplomata zwracam się do pana z formalną prośbą o ochronę!
Dunin był gotowy do uskoczenia w bok, chwycenia krzesła i przywalenia każdemu, kto się zbliży... Miał tylko nadzieję, że nogi się pod nim nie ugną... |