Holger Pomóżcie Wierchowi, ja spróbuje znależć Bordina. Mówi do towarzyszy, po czym chyłkiem, trzymając się blisko muru rusza w kierunku wejścia do baszty. Cicho jak kot wspina się po schodach, z daleka już słysząc odgłosy szamotaniny między strażnikiem i krasnoludem. Kiedy w końcu staje w drzwiach pomieszczenia z kołowrotem, dostrzega, że stojący tyłem do wejścia wysoki mężczyzna nie moze go widzieć. Złosliwy uśmiech wykrzywia mu na chwilę wargi, lekko przyklęka i wyrzuca wrzed siebie uzbrojone w rapier ramie w błyskawicznym pchnięciu wycelowanym w scięgna pod kolanem osiłka, w razie gdyby to nie wystarczyło udzerza ponownie tym razem celując w pachwinę.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |