Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2009, 21:12   #108
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozwój sytuacji z groźnego zmieniła się na dramatycznego na heroiczny...a obecnie toczył się w kierunku pozbawionej nadziei sytuacji. A mnich nie zamierzał być dłużej biernym obserwatorem, zdarł z siebie kapelusz i bandaże. Polują tu na diabła, nie potrzebują jeszcze na mumię polować. Spojrzał smutno na Nathana... zostawił go bez pomocy. Ale jest czarodziejem, w dodatku z wolnymi rękami. I być może Tiara z Morgan mu pomogą. On sam też ruszył na pomoc, przemknął pomiędzy zgromadzonym tłumem przeskoczył nad strażnikiem z kuszą i pognał w kierunku rozpędzającego sie wozu. Gnał tak szybko jak potrafił po drodze uwalniając spętany ogon. Co prawda nie było on niezbędny, ale pomagał w zadaniach wymagających równowagi. Uwolniwszy ogon skoczył na wóz...uczepiony krawędzi patrzył jak wóz wjeżdża w uliczkę wywołując panikę u przechodniów i taranując straganiki.
Czasu było coraz mniej. Wlazł na wóz i spojrzał na siedzącą na koźle kobietę, zwiniętą w kłębek i nie trzymającą lejców. Na światło Lathandera. nieźle się wpakował. Sięgnął do plecaka i podał fiolkę z eliksirem leczenia kobiecie. Ta krwawa plama na jej boku nie wyglądała za dobrze. Błazenek zdziwiona gapiła na Acaleema i nie sięgając po eliksir z jego dłoni. Mnich westchnął. Nie czas na przekonywanie do siebie i zabawę w budowanie zaufania. Spojrzał na pędzące konie i chowając do eliksir do plecach sięgnął po lejce. Podał je kobiecie mówiąc.-Lejce w łapki? Kieruj końmi?
Pokiwa lekko głową, trzymając się za bok z wbitym w niego bełtem... Sięgnęła jedną ręką po lejce, a mnich mógł tylko zawyć w duszy na jej wybitny brak współpracy. No nic...może z uwięzionymi kobietami pójdzie lepiej.
Mnich zbliżył się do klatki i spojrzał na półelfkę przyciągającą nogą miecz, potem na jej twarz. Następnie rzekł.- Przykro mi panienko, ale będę potrzebował tego mieczyka.
Ogon mnicha owinął się wokół rękojeści miecza, gdy on sam sięgnął po butelkę alkoholu i duszkiem ją opróżnił. Tak zaprawione diablę wsunęło miecz półelfki między kłódkę a kraty tak, by użyć go jako łomu. Zacisnęło dłonie na rękojeści i starało się owym orężem wyłamać kłódkę. Paradoksalnie...wypity alkohol tylko dodawał sił mnichowi i rumieńców jego czerwonemu obliczu.
Plan Acaleema był prosty, wyłamać kłódkę od krat, uwolnić kobiety z łańcuchów i zwiewać z całą trójką z tego wozu zagłady, pędzącego coraz szybciej...lub go zatrzymać, jakoś. Mnich jako urodzony optymista...nie miał w zwyczaju tworzyć długofalowych planów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-11-2009 o 16:54.
abishai jest offline