Rozwój sytuacji z groźnego zmieniła się na dramatycznego na heroiczny...a obecnie toczył się w kierunku pozbawionej nadziei sytuacji. A mnich nie zamierzał być dłużej biernym obserwatorem, zdarł z siebie kapelusz i bandaże. Polują tu na diabła, nie potrzebują jeszcze na mumię polować. Spojrzał smutno na Nathana... zostawił go bez pomocy. Ale jest czarodziejem, w dodatku z wolnymi rękami. I być może Tiara z Morgan mu pomogą. On sam też ruszył na pomoc, przemknął pomiędzy zgromadzonym tłumem przeskoczył nad strażnikiem z kuszą i pognał w kierunku rozpędzającego sie wozu. Gnał tak szybko jak potrafił po drodze uwalniając spętany ogon. Co prawda nie było on niezbędny, ale pomagał w zadaniach wymagających równowagi. Uwolniwszy ogon skoczył na wóz...uczepiony krawędzi patrzył jak wóz wjeżdża w uliczkę wywołując panikę u przechodniów i taranując straganiki.
Czasu było coraz mniej. Wlazł na wóz i spojrzał na siedzącą na koźle kobietę, zwiniętą w kłębek i nie trzymającą lejców. Na światło Lathandera. nieźle się wpakował. Sięgnął do plecaka i podał fiolkę z eliksirem leczenia kobiecie. Ta krwawa plama na jej boku nie wyglądała za dobrze. Błazenek zdziwiona gapiła na Acaleema i nie sięgając po eliksir z jego dłoni. Mnich westchnął. Nie czas na przekonywanie do siebie i zabawę w budowanie zaufania. Spojrzał na pędzące konie i chowając do eliksir do plecach sięgnął po lejce. Podał je kobiecie mówiąc.-Lejce w łapki? Kieruj końmi?
Pokiwa lekko głową, trzymając się za bok z wbitym w niego bełtem... Sięgnęła jedną ręką po lejce, a mnich mógł tylko zawyć w duszy na jej wybitny brak współpracy. No nic...może z uwięzionymi kobietami pójdzie lepiej.
Mnich zbliżył się do klatki i spojrzał na półelfkę przyciągającą nogą miecz, potem na jej twarz. Następnie rzekł.- Przykro mi panienko, ale będę potrzebował tego mieczyka.
Ogon mnicha owinął się wokół rękojeści miecza, gdy on sam sięgnął po butelkę alkoholu i duszkiem ją opróżnił. Tak zaprawione diablę wsunęło miecz półelfki między kłódkę a kraty tak, by użyć go jako łomu. Zacisnęło dłonie na rękojeści i starało się owym orężem wyłamać kłódkę. Paradoksalnie...wypity alkohol tylko dodawał sił mnichowi i rumieńców jego czerwonemu obliczu.
Plan Acaleema był prosty, wyłamać kłódkę od krat, uwolnić kobiety z łańcuchów i zwiewać z całą trójką z tego wozu zagłady, pędzącego coraz szybciej...lub go zatrzymać, jakoś. Mnich jako urodzony optymista...nie miał w zwyczaju tworzyć długofalowych planów.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 12-11-2009 o 16:54.
|