Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2009, 22:44   #125
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
W końcu zmęczenie wzięło górę. Eric wstał, pożegnał się z Miki, która kończyła zmianę parę godzin po nim i wyszedł z klubu. Kiedy się zbierał miał przez chwilę wrażenie, że Krupp go obserwował.

-„Daj spokój…”- pomyślał- „Jesteś zmęczony, tylko ci się wydaje”.

Skierował swoje kroki do drzwi. Już chciał chwycić klamkę, gdy nagle ktoś otworzył je gwałtownie z drugiej strony, roztrzaskując nos zaskoczonego mężczyzny, który momentalnie wylądował na ziemi, starając się zatamować krwotok rękoma. Wstał i nie słuchając tłumaczenia sprawcy zajścia wszedł do najbliższej toalety, aby zrobić z sobą porządek. Stanął przed lustrem i zobaczył opłakany stan swojego nosa. Na szczęście nie był złamany, jednak krew nie chciała przestać płynąć.
Po paru minutach krwotok ustał i Eric mógł w końcu wyjść z klubu.

Zaraz po opuszczeniu budynku mało brakował a ponownie wylądowałby na ziemi. A wydawałoby się, że na skórce od bana można poślizgnąć się tylko w kreskówkach… W końcu dotarł na przystanek autobusowy, który był dziwnie pusty. Spojrzał na rozkład jazdy, później na zegarek i głośno zaklną. Autobus odjechał parę minut wcześniej a do następnego zostało jeszcze 30 minut.
Eric uznał, że nie warto czekać i skierował się w stronę taksówek stojących przy klubie.
Nagle przypomniał sobie, że nie zabrał ze sobą praktycznie żadnych pieniędzy a karta kredytowa została w domu.

-Może to jakieś fatum…- mruknął- Jakaś wiedźma, której nie smakował drink? Albo facet, do której dziewczyny puściłem kiedyś oczko?

Wszystko układało się jakby przeciw niemu. Uznał, że nie warto kusić losu i udał się do domu pieszo. Przynajmniej poranek zapowiadał się na ładny i przyjemny. Poprawił czapkę na głowię i ruszył żwawym krokiem.

Miasto zaczynało budzić się do życia. Ludzie wychodzili z budynków poddając się codziennej rutynie. To właśnie lubił w swojej pracy. Nie musiał pogrążać się w schemacie codzienności.

W pewnym momencie po całym ciele mężczyzny przeszedł zimny dreszcz. Poczuł się jakoś… dziwnie. Nie potrafił określić, co to było. Wszystko dookoła poszarzało, wyglądało jak na starych filmach.
Kamienica stojąca obok zmieniła się nie do poznania. Wyglądała jakby przed chwilą trafił w nią jakiś pocisk. Biblioteka publiczna wyglądała jakby była zupełnie opuszczona.

- Co jest do cholery?!- wyrwało mu się dość głośno.

Spojrzał na zegarek. Zaskakujące, że w takiej sytuacji działa tak głupi i bezużyteczny instynkt jak chęć sprawdzenia godziny. Wyświetlacz mówił, że jest dzień jutrzejszy… Co jest ?!

- Würden Sie bewegen?- usłyszał za sobą głos i odskoczył natychmiast w bok- Danke.

Starsza kobieta zamiatająca chodnik spojrzała na niego ze zdziwieniem i wróciła do swoich zajęć. Mężczyzna odetchnął i spojrzał na tabliczkę z nazwą ulicy- "ZwelligenStrasse 37".
Nie wiedzieć dlaczego zapatrzył się na chwilę na spacerującego po płocie.
-„Czyżby… Nieeee… daj spokój.”

W końcu dotarł do swojej klatki. Było zdecydowanie później niż zwykle, gdy wracał do domu, więc nie mógł się doczekać, by walnąć się na łóżko i zasnąć. Z przeciwnej strony szła jego sąsiadka z dołu. Miała na sobie płaszcz, więc Eric nie mógł poznać czy to ona była w klubie razem z Kruppem.

- Wszystko w porządku?- zapytała otwierając drzwi.

-Tak… Mały wypadek w pracy i autobus, który uciekł… Kolejny dzień w Essen…- powiedział lekko zrezygnowany.- A właśnie. Czy nie widziałem cię przypadkiem dzisiaj wieczorem w „IX”? Wydawało mi się, że siedziałaś razem z Kruppem, ale nie jestem pewien. Może to po prostu zmęczenie.

- Na pewno wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.

- Wszystko dobrze... chyba- powiedział niepewnie- Chociaż patrząc na ostatnie dni ciężko powiedzieć, że wszystko jest na miejscu..

- Zapewne chcesz o tym porozmawiać? - Zapytała.

Gower milczał przez chwilę walcząc z samym sobą. Po chwili jednak uznał, że rozmowa dobrze mu zrobi. Od dłuższego czasu tłumił w sobie wszystko, a Lindey wydawała się osobą najodpowiedniejszą do zwierzeń.

-Właściwie to tak...

- To wygodniej będzie u Ciebie - pchnęła drzwi puszczając go przodem - u siebie nie będziesz się tak bał...

Dla Erica zabrzmiało to jak obietnica czegoś strasznego, lub nieprzyjemnego, jednak wiedział, że nie musi obawiać się kobiety. Wszedł schodami na górę, otworzył drzwi i wpuścił Lindey przodem.

- Co jest nie tak?

- Ostatnio dzieje się trochę... dziwnych rzeczy- powiedział trochę skrępowany- Wszystko wydaje się nierealne, lub może nadnaturalne i zaczynam się zastanawiać czy problem nie tkwi we mnie, czy to ja nie tworze tego wszystkiego.

- Co dokładnie się dzieje? jakbyś to opisał?

- Może inaczej. Kurt Webber- mówi ci to coś ?

- Owszem... Ale rozmawiamy o tobie, nie o nim.

- Jednak moje problemy i on są ze sobą w dużym stopniu powiązane... Przynajmniej tak mi się wydaje.

- Więc skoncentrujmy się najpierw na problemach. jak je zdefiniujesz? Jak je odbierasz? Czym one są? Jakie one są?

- Wydaje mi się, że jestem jakimś pionkiem w grze rozgrywanej w tym mieście.- powiedział po chwili milczenia- Z jednej strony, co chwila otrzymuje jak na tacy kolejną część układanki a z drugiej każdy jej fragment oddala mnie od rozwiązania i przynosi kolejne pytania. Czasami czuje, że odchodzę od zmysłów- dodał z wyraźną ulgą wyrzucenia tego z siebie.

- Skoncentrujmy się na zmysłach. Dlaczego uważasz, ze od nich odchodzisz? Umysł ludzki pracuje na wielu płaszczyznach. Zresztą wykorzystujemy tylko niewielką jego część... Czemu wydaje Ci się, że odchodzisz od zmysłów?

- Wszystko miesza się jedno. Nie potrafię rozróżnić co jest prawdą a co fikcją... Na przykład dzisiaj, gdy wracałem do domu wszystko dookoła mnie zmieniło się na chwilę, jakbym przeniósł się w czasie, gdy spojrzałem na zegarek pokazywał jutrzejszą datę.
Kurt powiedział mi niedawno, że jestem kimś w rodzaju przewodnika, czy jakoś tak. Powiedział, że mogę spoglądać w przyszłość i co gorsza raz mi się już zdarzyło... Miałem sen, w którym widziałem kolegę z pracy, jak rozbija się samochodem na autostradzie, a dzisiaj dowiedziałem się, że miał wypadek i przeżył tylko dla tego, ze go ostrzegłem. Jakby tego było mało mówił, że wydawało mu się, że mnie widział dokładnie w miejscu, z którego ja widziałem go we śnie- mówił szybko, wyraźnie słychać było w jego głosie zdenerwowanie.


- Ciiiii.... - wstała i podeszła do biurka biorąc jakiś zeszyt i ołówek. Usiadła i zaczęła rysować - Umysł ludzki to znacznie więcej niż nam się wydaje. Człowiek wykorzystuje tylko 5 do 7% procent swoich możliwości. Czasami - przez pewne bodźce nasz mózg przekracza tą granicę i wykorzystuje znacznie więcej niż powinien... Takim czynnikiem mogło być spotkanie Kurta - ma bardzo specyficzną aurę... To, ze używamy większej części naszego mózgu nie powoduje, że przestajemy być ludźmi, ale nie jesteśmy już tacy sami. Sam musisz zdecydować, co chcesz tym zrobić dalej. Możemy zrobić prosty test, jeżeli chcesz to bardziej zgłębić lub umówię cię na wizytę u mojego bardzo dobrego przyjaciela... jesteś wystraszony i przemęczony.- mówiła spokojnie a ton jej głosy wydawał się kojący.

- Wolałbym nie wychodzić z tym poza ten pokój- odpowiedział pocierając zmęczone oczy- Co to za test ?

Lindey na ułamek sekundy pokazała obrazek, który rysowała.
- Co zauważyłeś?

- Katastrofę odrzutowca, dookoła kilka osób i terenowy samochód, możliwe, że jakiś prokurator albo komisja, wszystko obstawione przez wojsko...- powiedział po chwili.

Otworzyła zeszyt jeszcze raz pokazując obrazek tego samego odrzutowca, ale w powietrzu:
- Umysł najszybciej dostrzega krótkie ciągi znaków takie jak numer tego samolotu. Oraz kształty. Jednocześnie Twój umysł wiedział, że na rysunku jest obraz. Mając tylko numer podświadomie przeszukał pewien wycinek czasu odpowiadający czasowi kiedy takie odrzutowce były produkowane. I znalazł najbardziej dramatyczny obraz z historii tego samolotu. Tak, ta maszyna się rozbiła na poligonie... Jesteś Przewodnikiem. I masz dwie drogi... czyli wolny wybór.

- Co to za wybór ?

- Możesz albo nauczyć się to wykorzystywać, tak, aby cię to nie zabiło; albo... zapomnieć. Odpowiednie pastylki zdziałają cuda. Żadne rozwiązanie niczego cię nie pozbawi, nie przestaniesz być człowiekiem... Jeżeli faktycznie to się zaczęło od spotkania z Kurtem to pewnie usiłował Ci zamieszać w czapie - chciał, abyś coś zapomniał, czy coś takiego... Gdybyś to w sobie zdusił to pewnie efekty po kilku dniach by minęły... Cóż teraz wiesz...

-Muszę to przemyśleć- powiedział spokojnie- Jednak zostaje jeszcze moja mania prześladowcza... Czy to możliwe, że ktoś mną manipuluje, podstawia mi kolejne fragmenty układanki ?

- Tak. Ty sam.

- Nie rozumiem... Kiedy chciałem znaleźć coś w bibliotece miejskiej, to czego szukałem było wystawione na stole, wszystko wyglądało jak starannie wybrane, żeby pokazać mi tylko to co ktoś chciał bym wiedział.

- Nasz umysł czasami płata nam figle. Najlepszym przykładem jest samospełniająca się przepowiednia. Jeżeli mówisz sobie, ze jesteś ofermą i wszystko leci ci z rąk, to twój umysł zaczyna podświadomie tak kierować twoimi mięśniami, ze nie zdając sobie sprawy upuszczasz przedmioty zaczynając być ofermą. W pewnym momencie twój umysł zaczął pracować inaczej, jakiejś części twojej osobowości to się podoba... i nie ma w tym nic złego. Ta część osobowości zaczęła szukać odpowiedzi na pytania kim jestem, kim się staję, co będzie dalej. Ponieważ to alter ego nie ma możliwości otwartej komunikacji z twoją jaźnią posługuje się masą trików. Powiedziałeś, ze wpadłeś na drzwi - z jakiegoś powodu Twoja subjaźń to konkretne alter ego spowodowało, że mięśnie nie zadziałały dostatecznie szybko. Czy powodem tego było, abyś się spóźnił na autobus, czy miałeś zbyt wysokie ciśnienie krwi i to był sposób na jego obniżenie, czy w końcu miałeś iść piechotą, może nawet miałeś być w określonym miejscu o określonym czasie? Twój umysł chciał ci coś powiedzieć. Co? To już sam musisz wymyślić... Teczka na uniwersytecie w starej bibliotece? - zapytała jakby dopiero teraz to do niej dotarło.

- Tak, były w niej wycinki na temat różnych wydarzeń z historii miasta, wiele osób pojawiało się w nich, co jakiś czas, niekoniecznie pod tym samym nazwiskiem.- powiedział zaniepokojony reakcją kobiety.

- Ale kanał... Taka czerwona? Ups... Prowadzę zajęcia z socjologii na Uniwerku. Na czwartym roku jest taki przedmiot socjologia społeczna i tam, jako jeden z tematów zajmujemy się wpływem kultury masowej na społeczeństwo. Filmów, gier, powieści, etc... W tym roku robiliśmy mały eksperyment. Grupa najpierw zaznajomiła się z wybranymi dziełami: "Wywiad z wampirem" " Zmierzch", "od zmierzchu do świtu", potem zadałam referat, do którego trzeba było wykorzystać podręcznik z regału, na którym leżała teczka. Teczka była na tyle znaczna, ze każdy, kto był przy regale musiał zwrócić na nią uwagę... Auć... boleśnie. Niektóre informacje nie do końca są prawdziwe...

Eric nie do całkiem był w stanie uwierzyć, że to prawda, lecz z drugiej strony nie miał argumentu, który zaprzeczyłby temu, co mówi Lindey. W dodatku był zmęczony i nie miał ochoty wdawać się w szerszą dyskusję.

- Dzięki za rozmowę.- powiedział po chwili zamyślenia- Jestem zmęczony i chciałbym się już położyć. Jeszcze raz dzięki- dodał wstając i odprowadzając kobietę do drzwi.

- Dobranoc.- odpowiedziała i wyszła.

- I jak tu nie zwariować…- mruknął do siebie kiedy zamknął drzwi za sąsiadką i poszedł do sypialni. Musiał być wypoczęty, w końcu tego miał iść na ważne przyjęcie.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 22-11-2009 o 15:48.
Zak jest offline