Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2009, 01:09   #126
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
David Mallory - Tura 11 - do 17:30

David przez chwilę porównywał koperty, w końcu otworzył czerwoną i wyjął kilka złożonych kartek. W środku był bilet parkingowy - zwykła miejska karta parkingowa jakich dziesiątek tysięcy używano w mieście. Jedna z kartek zawierała wydrukowany tekst:


„Właściwy samochód stoi na parkingu przy dworcu Essen Hbf. Na poziomie -3 miejsce 357. Przestanie tam stać dokładnie 12 godzin po rozmowie. Więc jeżeli nawet otwarłeś tę kopertę, ale jest później - to możesz otworzyć drugą.”


Dziennikarz rzucił wszystko na fotel pasażera i ruszył.

Dworzec Essen Hauptbanhof był postmodernistycznym klockiem postawionym praktycznie w samym centrum miasta. Jednocześnie będący na większości pocztówek i ganiony za architektoniczną brzydotę Dworzec Główny po prostu trwał...


Mallory chciał zaparkować na właściwym poziomie, jednak okazało się że o tej porze "tańszy" parking jest całkowicie pełny. Chcąc, nie chcąc, wjechał na -1 i dostał wydruk z bramki. Stanął gdziekolwiek i znalazł najbliższą windę. Na niższym piętrze wepchnął kartę do czytnika i wszedł na parking. W takich miejscach zawsze panował chłód i ta specyficzna atmosfera... Przeszedł kilkanaście metrów i znalazł starego, trochę już rdzewiejącego, Passata. Wewnątrz na przednim siedzeniu leżała torba z McDonalda i reszta "czegoś z bułki" w otwartym pudełku. Wszystko razem tworzyło świetny obrazek... Idealny wręcz... David chwycił klamkę i drzwi odskoczyły. Zabrał torbę i zatrzasnął samochód. Znalazł windę i po chwili siedział w swoim samochodzie. W torbie poza resztkami opakowań była poskładana kartka papieru, a w niej karta SIM.


„Jeżeli czytasz te słowa to znaczy, że wygrałem skrzynkę... jak za starych dobrych czasów. Napiszę to tylko raz – cieszę się. Naprawdę. Choć obawiam się, że przynajmniej początkowo będziemy w różnych sekcjach...
Koniec czułości czas na robotę.
Za to co znalazłeś w poprzednich miejscach – urządź się wygodnie. Karta ma zapisany jeden numer. Kod PIN to Twoja data urodzenia.”


Przez chwilę David bawił się kartą. Tym razem była to naprawdę ostatnia chwila, aby się wycofać... Włożył kartę do telefonu i podał PIN. Wyświetlacz rozjarzył się logiem T-Mobile. Przez chwilę czekał na połączenie.

- Witam. Wiedźma z tej strony – głos był niewątpliwie kobiecy, choć bardzo szorstki... - Zapraszam do mnie na rozmowę; Wasserwerk Strasse 79. Jestem tutaj do osiemnastej, ale podejrzewam, że nie ma pan nic innego do roboty, więc zapraszam zaraz. Drzwi wejściowe są otwarte; potem pan sobie poradzi... mam nadzieję. A, proszę nie zapomnieć karty SIM. Czy ma pan jakieś pytania? To doskonale. Do zobaczenia wkrótce.

Rozmowę rozłączono zanim David zdążył cokolwiek powiedzieć. Już wiedział, że ksywa "Wiedźma" nie wzięła się z niczego. Wbił w nawigację adres i po niecałej pół godzinie jazdy znalazł się w starej części Essen. Tutejsze budynki pamiętały jeszcze powojenny bum przemysłowy i budowane w pośpiechu robotnicze dzielnice. Budynek przy Wasserwerk Strasse 79 był doskonałym przykładem rozpadającej się architektury powojennej. Na dodatek niezamieszkałym i zapuszczonym przykładem...


Zostawił samochód na ulicy i podszedł do drzwi budynku. Stara brązowa farba wiórkowała się z drzwi, a one same sprawiały wrażenie, że zaraz wypadną z zawiasów. Otworzyły się jednak zaskakująco lekko i cicho. W niewielkim przedsionku stała tylko jakaś stara miotła i wiadro. Drugie drzwi wyglądały niewiele lepiej i do tego nie miały klamki. Rozejrzał się omiatając wzrokiem krzyżowe sklepienie sufitu – mikro kamera znajdowała się dokładnie tam gdzie sam by ją zamontował, choć dostrzeżenie jej niewytrenowanym okiem było awykonalne. Zamachał ręką i drzwi zaczęły się bezszelestnie otwierać. Krótki korytarzyk prowadził do dużej klatki schodowej zakończonej czymś na kształt otwartego gabinetu.


David miał już się odezwać kiedy z góry usłyszał rozmowę:

- Panie Puszek głos z pewnością należał do kobiety, która przedstawiła się jako Wiedźma – mnie naprawdę nie obchodzi z kim się pan bije i gdzie się pan bije. Koszulka była służbowa i muszę kupić nową. To nie było byle co, tylko Calvin Klein. Muszę wydać 27 Euro...
- Ale... Czy to moja wina, że dostałem w mordę od jakiegoś palanta –
głos był ewidentnie męski i Mallory miał wrażenie, że już gdzieś go słyszał. Do głosów dołączył odgłos schodzenia po kamiennych schodach – Albo czy to moja wina, że dałaś mi jakiego Galvina Baina? Nie mogłaś dać czegoś normalnego? Jakiejś chińczyzny? Może ja zacznę przychodzić do roboty w swoich ciuchach?
- Panie Puszek... To niedozwolone, aby podczas wykonywania zadań używać swoich rzeczy. Pan i tak jest problematyczny z tym czymś na głowie...
- Kurwa! To coś nazywa się irokez! Masz 30 Euro, trzy będziesz mi winna. Idę na salę bo zgłupieję.
- Panie Puszek... -
drzwi trzasnęły – czy ten lakier do...


Po kilkunastu kolejnych stopniach w polu widzenia dziennikarza pojawiła się może trochę ponad półtora metrowej wysokości starsza kobieta.


- Oh. Ma pan całkiem dobry czas panie Mallory. - rozprostowała banknoty trzymane w dłoni i kontynuowała – Nazywam się Rosemary Vail, popularnie zwana Wiedźmą i usiłuję utrzymać ten cały interes na chodzie... Co nie jest takie proste, bo ciągle są jakieś nieprzewidziane wydatki... Ma pan moją kartę SIM? Świetnie – kontynuowała kiedy David podał jej kartę – może będą z pana agenci... Cała robotę związaną z odciskami, zdjęciami, nazwiskami, kartami, siatkówką oka i tak dalej zrobimy później. Teraz tylko dwa pytania: pierwszą akcję woli pan przeprowadzić z kobietą czy z mężczyzną? Czy znaleźć panu jakieś mieszkanie czy sam się pan tym zajmie?
 
Aschaar jest offline