Wątek: Zakonna Krew
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2009, 13:06   #124
Kirholm
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Przez całą drogę przestraszony Red obgryzał paznokcie. Rozglądał się to tu, to tam, lecz znikąd przybyc nie mogła upragniona odsiecz. Kompani leżeli zarąbani między chałupami, a on był zdany jedynie na łaskę zwycięzców. Z początku bał się, iż magik i mężczyzna wspaniale władający kuszą ukatrupią go zaraz za pierścieniem budynków. Tak jednak się nie stało. Uradowany łucznik wypuścił powietrze z ust i przegryzł paznokiec. Po palcu, pociekła strużka krwi. Wsadził palucha do ust i ssąc krew wbił wzrok w stare, wytarte buty.
Hess zamierzał przesłuchac mężczyznę, a Red nie planował oporu. W pewnym momencie czarodziej odezwał się, a dziwna siła spowodowała, iż łucznik natychmiast spojrzał mu w oczy. Kiedy ujrzał jak bujające się wesoło źdźbła trawy nagle opadają bez życia, struchlał się jeszcze bardziej, skulił i zląkł nie na żarty. Głos maga przyprawiał go o dreszcze. Dygotał, mimo iż słońce grzało przyjemnie przeciskając swe promienie spomiędzy kłębiastych chmur.
- Czarna magia zawsze mnie fascynowała, wiesz co czuje człowiek kiedy ucieka z niego życie, kiedy jest sparaliżowany i widzi, jak jego ręce, nogi obumierają i wysychają jak ta trawa? - obserwował reakcję łucznika, milczał przez chwilę i następnie zapytał - Powiedz mi szczerze, co wiesz o tych lasach i terenach odtąd w stronę ziem elfów. Jeśli spotkaliście jakieś oddziały elfów, czy to partyzantkę, czy zwiad, to też może ci ocalić życie. Jak macie gdzieś ukryte złoto, czy sprzęt, to to mnie nie interesuje, ale informacje, o bezpiecznych skrytkach, i miejscach na noclegi będą dla ciebie korzystne. Czas start, a czasu masz mało. - patrzył łucznikowi prosto w oczy i słuchał. Strach nie odebrał Redowi mowy, przeciwnie wypowiedź czarodzieja dodała mu otuchy. Miał szansę na przeżycie, natychmiast rozwiązał mu się język. Początkowo plótł głupoty, jakoby jego hanza rzadko kiedy rabowała dla łupów i że mamony w mieszkach zawsze im brakowało. Kiedy jednak spojrzał na twarze obu mężów zbastował.
- Panicze.... wiedzcie że ja mało wiem. Podróżowalimy, owszem... ale żebyśmy pod gołym niebem sypiali to rzadko się zdarzyło. Z reguły, herszt nasz ukochany tak pokierował zdarzeniami, żeśmy w wiosce sypiali, i to nawet nie sami często, bo któryś zawsze dziewkę przyłapał - przejechał wzrokiem po twarzach mężczyzn i pociągnął - Zaraz niedaleko, jak gościńcem pojedziecie, to niecały dzień drogi i do Grodu dojedzieta. My tam raczej nie bywali, wiecie, jak czyjaś gęba przy wejściu do oberży widnieje, to mu za palisadę raczej nie spieszno. Jedźcie ciągle gościńcem, a się nie zgubicie. A co do elfów... eeee.... to jeno kilka dni temu żem słyszał od jakiegoś dziadka leśnego, że widział kilku Długouchych w mateczniku, w lesie na zachód stąd, dwa, trzy dni drogi. Ale ja żem rzadnego elfa nie widział. Tylko jeszcze żem się dowiedział iż elfy za Sileą zgrozę sieją. O tak, krew się leje. Ponoc grube setki wojów do Grodu się zbierają, bitka się szykuje i to nie byle jaka - Red zebrał ślinę, splunął i wytarł ubrudzone krwią spod paznokcia usta. Uśmiechnął się dumny ze swej mowy i spojrzał z nadzieją na czarodzieja.

***

- Wielebny! - dało się usłyszec donośny głos dobiegający z chaty, większej od innych. Natychmiast wybiegł z niej gruby mężczyzna o tłustych włosach. Ubrany był w skórzaną kamizelkę a w rękach trzymał spore wiadro wody i szmarkę. Biegł chyżo rozlewając wodę na lewo i prawo. Zdyszany położył wiadro przy kapłanie i przykląkł dysząc ciężko - O... wielebny... Wodę żem przyniósł... Jestem Marian... sołtys... wdzięczni wam jesteśmy... biesiadę organizujemy... w oberży... Rannych do guślarki zabierzem, ona zna się na rzeczy i ziółka wspaniałe posiada... Zaraz syn mój jadło dla wojów przyniesie... na przekąskę.

***

We wsi panowało ogólne podniecenie. Ludzie zrabowali co mogli, schowali łupy w kufrach we własnych domostwach i wybiegli na zewnątrz. Jedni bacznie obserwowali sytuację, drudzy zbierali truchła, a trzeci czekali przed karczmą na rozpoczęcie wieczerzy. Darmowe jadło. Mniam!
Tymczasem ryży syn sołtysa przyniósł Blake'owi i Greyowi pożywienie. Rzeczywiście był to jedynie przedsmak wieczerzy, ale jadło wydawało się byc smaczne i świeże. Wręczył wojom dzbanek mleka, bochen chleba i pęczek kiełbasy. Blake chętnie zabrał się do pałaszowania jadła. Wsadził do ust sporą pajdę chleba i zapił mlekiem.
- Dobre - mruknął i zagryzł kiełbasą.
 
Kirholm jest offline