Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-11-2009, 11:27   #121
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Wolf powoli doszedł wraz z wierzchowcem do grupy. Rozejrzał się po wszystkich z grymasem niezadowolenia na twarzy po czym spytał wskazując na Hessa, Hassvida i jeńca.

- Co oni robią z tym sukisynem?
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 08-11-2009, 14:16   #122
 
Joppcio's Avatar
 
Reputacja: 1 Joppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodze
Blake wziął od towarzysza miecz. Nawet nie niego nie spojrzał, tylko od razu wbił go w ziemię.
-Jakkolwiek dobry byłby to oręż, nie zamienię go na me ostrzę. - powiedział z pełną powagą i poklepał się po rękojeści swego miecza. - Ale dziękuje. W końcu liczą się chęci. - dodał.
Theodore wziął ze sobą jeńca i odeszli od drużyny na kilkadziesiąt kroków. W ślad za nimi poszedł Hasvid. "Pewnie go przesłuchują" - pomyślał i przysiadł na kamieniu.
- Co oni robią z tym sukisynem? - burknął Wolf
- Zapewne przesłuchują - odpowiedział Blake.
"Tego chyba można sie domyśleć, bęcwale." - chciał dopowiedzieć, jednak ugryzł się w język. Nie potrzebował wrogów w drużynie. I tak już jednego ma.
 
Joppcio jest offline  
Stary 09-11-2009, 08:53   #123
 
Duch's Avatar
 
Reputacja: 1 Duch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znany
Karanic wziął do ręki ostrze które mag wręczył mu mag przyglądając się broni z zainteresowaniem. Prosta rękojeść i mało wyrafinowana klinga świadczyła o tym iż broń była pospolitym wyrobem który można kupić u któregokolwiek kowala. Podniósł broń ostrzem do góry po czym stanął tak by nie opierać się o drzewo. Przeciął szybko powietrze, a klinga wydała charakterystyczny świst niczym szybko lecąca strzała. Karanic skrzywił się lekko spoglądając na maga i wbijając miecz w ziemię.
- Dla mnie się nie nadaje
Ponownie jego plecy oparły się o drzewo, a wzrok powędrował za drużynowym kuglarzem i jego nowym zbójeckim przyjacielem. po chwili dołączył do nich złodziej. Miał nadzieję, że któryś z nich będzie na tyle inteligentny, iż nie puści go wolno. Miał też wrażenie, że w tym wypadku większą inteligencją od maga może wykazać się złodziej, a w skrajnym wypadku nawet barbarzyńca.
Karanic stał więc bez ruchu uważnie przyglądając się tamu co robi oddalona od nich trójka.
 
__________________
Dziewięć kroków przed siebie obrót i strzał nie najlepszy moment na błąd matematyczny.
Duch jest offline  
Stary 14-11-2009, 13:06   #124
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Przez całą drogę przestraszony Red obgryzał paznokcie. Rozglądał się to tu, to tam, lecz znikąd przybyc nie mogła upragniona odsiecz. Kompani leżeli zarąbani między chałupami, a on był zdany jedynie na łaskę zwycięzców. Z początku bał się, iż magik i mężczyzna wspaniale władający kuszą ukatrupią go zaraz za pierścieniem budynków. Tak jednak się nie stało. Uradowany łucznik wypuścił powietrze z ust i przegryzł paznokiec. Po palcu, pociekła strużka krwi. Wsadził palucha do ust i ssąc krew wbił wzrok w stare, wytarte buty.
Hess zamierzał przesłuchac mężczyznę, a Red nie planował oporu. W pewnym momencie czarodziej odezwał się, a dziwna siła spowodowała, iż łucznik natychmiast spojrzał mu w oczy. Kiedy ujrzał jak bujające się wesoło źdźbła trawy nagle opadają bez życia, struchlał się jeszcze bardziej, skulił i zląkł nie na żarty. Głos maga przyprawiał go o dreszcze. Dygotał, mimo iż słońce grzało przyjemnie przeciskając swe promienie spomiędzy kłębiastych chmur.
- Czarna magia zawsze mnie fascynowała, wiesz co czuje człowiek kiedy ucieka z niego życie, kiedy jest sparaliżowany i widzi, jak jego ręce, nogi obumierają i wysychają jak ta trawa? - obserwował reakcję łucznika, milczał przez chwilę i następnie zapytał - Powiedz mi szczerze, co wiesz o tych lasach i terenach odtąd w stronę ziem elfów. Jeśli spotkaliście jakieś oddziały elfów, czy to partyzantkę, czy zwiad, to też może ci ocalić życie. Jak macie gdzieś ukryte złoto, czy sprzęt, to to mnie nie interesuje, ale informacje, o bezpiecznych skrytkach, i miejscach na noclegi będą dla ciebie korzystne. Czas start, a czasu masz mało. - patrzył łucznikowi prosto w oczy i słuchał. Strach nie odebrał Redowi mowy, przeciwnie wypowiedź czarodzieja dodała mu otuchy. Miał szansę na przeżycie, natychmiast rozwiązał mu się język. Początkowo plótł głupoty, jakoby jego hanza rzadko kiedy rabowała dla łupów i że mamony w mieszkach zawsze im brakowało. Kiedy jednak spojrzał na twarze obu mężów zbastował.
- Panicze.... wiedzcie że ja mało wiem. Podróżowalimy, owszem... ale żebyśmy pod gołym niebem sypiali to rzadko się zdarzyło. Z reguły, herszt nasz ukochany tak pokierował zdarzeniami, żeśmy w wiosce sypiali, i to nawet nie sami często, bo któryś zawsze dziewkę przyłapał - przejechał wzrokiem po twarzach mężczyzn i pociągnął - Zaraz niedaleko, jak gościńcem pojedziecie, to niecały dzień drogi i do Grodu dojedzieta. My tam raczej nie bywali, wiecie, jak czyjaś gęba przy wejściu do oberży widnieje, to mu za palisadę raczej nie spieszno. Jedźcie ciągle gościńcem, a się nie zgubicie. A co do elfów... eeee.... to jeno kilka dni temu żem słyszał od jakiegoś dziadka leśnego, że widział kilku Długouchych w mateczniku, w lesie na zachód stąd, dwa, trzy dni drogi. Ale ja żem rzadnego elfa nie widział. Tylko jeszcze żem się dowiedział iż elfy za Sileą zgrozę sieją. O tak, krew się leje. Ponoc grube setki wojów do Grodu się zbierają, bitka się szykuje i to nie byle jaka - Red zebrał ślinę, splunął i wytarł ubrudzone krwią spod paznokcia usta. Uśmiechnął się dumny ze swej mowy i spojrzał z nadzieją na czarodzieja.

***

- Wielebny! - dało się usłyszec donośny głos dobiegający z chaty, większej od innych. Natychmiast wybiegł z niej gruby mężczyzna o tłustych włosach. Ubrany był w skórzaną kamizelkę a w rękach trzymał spore wiadro wody i szmarkę. Biegł chyżo rozlewając wodę na lewo i prawo. Zdyszany położył wiadro przy kapłanie i przykląkł dysząc ciężko - O... wielebny... Wodę żem przyniósł... Jestem Marian... sołtys... wdzięczni wam jesteśmy... biesiadę organizujemy... w oberży... Rannych do guślarki zabierzem, ona zna się na rzeczy i ziółka wspaniałe posiada... Zaraz syn mój jadło dla wojów przyniesie... na przekąskę.

***

We wsi panowało ogólne podniecenie. Ludzie zrabowali co mogli, schowali łupy w kufrach we własnych domostwach i wybiegli na zewnątrz. Jedni bacznie obserwowali sytuację, drudzy zbierali truchła, a trzeci czekali przed karczmą na rozpoczęcie wieczerzy. Darmowe jadło. Mniam!
Tymczasem ryży syn sołtysa przyniósł Blake'owi i Greyowi pożywienie. Rzeczywiście był to jedynie przedsmak wieczerzy, ale jadło wydawało się byc smaczne i świeże. Wręczył wojom dzbanek mleka, bochen chleba i pęczek kiełbasy. Blake chętnie zabrał się do pałaszowania jadła. Wsadził do ust sporą pajdę chleba i zapił mlekiem.
- Dobre - mruknął i zagryzł kiełbasą.
 
Kirholm jest offline  
Stary 16-11-2009, 22:03   #125
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
„Gród. Ciekawe jaki gród ma na myśli. Czy mówi o Kamiennym Moście czy o jakimś innym mieście? Dobrze by było gdyby to chodziło o Kamienny Most. Przynajmniej parę rzeczy by się wyjaśniło. Zobaczymy... Elfy gdzieś niedaleko stąd. Ale to tylko niepotwierdzona plotka. Wypadałoby sprawdzić czy rzeczywiście elfy się tu kręcą.”

- No to jak, Theodore? Elfy czy Gród? – zwrócił się Hasvid do maga. – Bo ja myślę, że wpierw by trzeba było miasto zobaczyć. I tego gagatka odstawić we właściwe ręce.

Poczekał na odpowiedź maga i wrócił do wioski. Coś się działo. Panował ogólny harmider, wieśniacy kręcili się po całym majdanie. A przed drzwiami do karczmy siedzieli Grey Wolf i Blake. Pałaszowali pęta kiełbasy i zapijali czymś z dzbana, ustawionego na ławce między nimi.
- A to co? Impreza się szykuje? – zapytał wesoło zbliżając się do kompanów.
 
xeper jest offline  
Stary 17-11-2009, 09:44   #126
 
Joppcio's Avatar
 
Reputacja: 1 Joppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodze
Blake pałaszował żarcie i rozglądał się po wiosce. Cieszył się, że niedługo zacznie się uczta. Jadło było wyborne, a to dopiero podwieczorek.
Do wioski wkroczył Hasvid
- A to co? Impreza się szykuje? – zapytał wesoło zbliżając się do kompanów.
- No ponoć będzie jakowaś. Usiądź tu przy nas i skosztuj trochę. Bo na prawdę dobre! - powiedział odrywając wzrok od dzbana. - Nie kiepską żeśmy jatkę tu urządzili, więc trzeba się odprężyć i ucztować. A jak tam przesłuchanie? - dodał.
 
Joppcio jest offline  
Stary 17-11-2009, 18:16   #127
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Hasvid wziął podaną mu przez wojownika kiełbasę i ugryzł spory kęs. Była bardzo smaczna, podsuszona i uwędzona.
- Niezła – stwierdził z pełnymi ustami i w geście uznania wzniósł trzymany kawałek w górę. – A co tam popijacie?

Zaglądnął do dzbanka. Wewnątrz znajdowała się biała ciecz. „Ech. A już myślałem, że to coś mocniejszego” – pomyślał. Jednak wziął naczynie i upił spory łyk. Otarł usta rękawem i spomiędzy zębów wygrzebał kawałek jelita, w które upchana była kiełbasa.

- Ten zbój mówi, że do Grodu, znaczy się pobliskiego miasta, zjeżdżają się wojownicy i szykuje się wyprawa na elfy. A co do tych przeklętych skurwieli, to ponoć widziano jakiś parę dni drogi stąd. W lesie na zachodzie. Ja bym do tego miasta pojechał, coś więcej się dowiedzieć. Ale najpierw trzeba uczcić zwycięstwo. Co myślicie?
 
xeper jest offline  
Stary 17-11-2009, 20:42   #128
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Grey cały czas przysłuchiwał się rozmowie siedzących obok Hasvid'a i Blake'a. Im więcej wpychał sobie do swej żarłocznej paszy tym bardziej wracał mu humor. Opadł ze swego bitewnego szału i coraz częściej najpierw myślał, a dopiero potem mówił lub czynił. Przyglądał się Blake'owi i cieszył się że jest ktoś w tej kompanii, kto lubi pojeść i naświnić tak jak on.

- Ten zbój mówi, że do Grodu, znaczy się pobliskiego miasta, zjeżdżają się wojownicy i szykuje się wyprawa na elfy. A co do tych przeklętych skurwieli, to ponoć widziano jakiś parę dni drogi stąd. W lesie na zachodzie. Ja bym do tego miasta pojechał, coś więcej się dowiedzieć. Ale najpierw trzeba uczcić zwycięstwo. Co myślicie? Po tych słowach Hasvid'a, barbarzyńca wypluł kawał zbyt żylastego mięsa i włączył się do rozmowy.

- Lepiej nam ino do tego grodu zmierzać. Przygotować się i więcej planów obmyśleć. Tfuup - wypluł kolejny kawał mięsa i kontynuował. - Myślę że w te tereny gdzie elfy grasują lepij kogo wysłać na zwiad. Najlepiej ino mnie bo klan mój kiedyś z elfojami współpracował. Może gdy zobaczą takowego jak ja od razu strzelać nie bedo. Tropić ja umiem i to pewno lepiej niźli ta hołota co z nami podróżuje. Tundra umi wychować. Jednak zanim co poczniemy ma być zabawa! Po tych słowach wepchał sobie do buzi kolejne kawały kiełbasy.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 18-11-2009, 10:36   #129
 
Joppcio's Avatar
 
Reputacja: 1 Joppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodze
Widać, że Hasvid to swój chłop. Blake zagryzł jeszcze kiełbasą i dokończył jeść bochenek chleba.
- Ten zbój mówi, że do Grodu, znaczy się pobliskiego miasta, zjeżdżają się wojownicy i szykuje się wyprawa na elfy. A co do tych przeklętych skurwieli, to ponoć widziano jakiś parę dni drogi stąd. W lesie na zachodzie. Ja bym do tego miasta pojechał, coś więcej się dowiedzieć. Ale najpierw trzeba uczcić zwycięstwo. Co myślicie? - odezwał się Hasvid. Barbarzyńca odpowiedział i powrócił do jedzenia.
-Hmmm... W sumie to macie rację, elfy nam nie uciekną, więc pojedźmy do tego całego grodu. Zobaczymy co się dzieje i pojedziemy szukać elfiaki dalej. - odpowiedział, po czym dodał raczej do siebie - No kiedy będzie ta uczta? Ja chce już ruszać
 
Joppcio jest offline  
Stary 18-11-2009, 21:32   #130
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Słysząc odpowiedz zbója, zamyślił się nad pojęciem moralności u tego typu istot, bo nie mógł zmusić się by nazywać ich ludźmi. Być może miało na to wpływ jego pochodzenie, gdzie w domu ojca, w winnicy odebrał dobre wykształcenie i szacunek do życia. W sumie musiał przyznać, że miał dość dużo szczęścia, bo nawet gdy trafił na statek piracki to kapitan Visquero, także dbał o to aby nie stał się jeszcze jednym bezmyślnym awanturnikiem. Zlecał mu czytanie ksiąg, i sam prowadził z nim dyskusje o filozofii, władzy, religiach i moralności. Z rozmyślań wyrwał go Hasvid.

- No to jak, Theodore? Elfy czy Gród? – zwrócił się Hasvid do maga. – Bo ja myślę, że wpierw by trzeba było miasto zobaczyć. I tego gagatka odstawić we właściwe ręce. -
- Gród, mamy jasny cel do wykonania, a o elfy pytałem, bo gdybyśmy dopadli jakiś nieduży oddział przy okazji, to moglibyśmy poznać jakieś informacje potrzebna na do uwolnienia Komtura. - Odpowiedział bez zastanowienia. Poczekał aż Hasvid odszedł i kontynuował rozmowę z łucznikiem. - Teraz wracasz ze mną, a w w nocy pomogę nie zareaguję, jak będziesz uciekał, ale nie dam ci gwarancji od reszty, nie dowiedziałem się niczego czego bym nie wiedział. Chyba, że coś sobie jeszcze przypomniałeś? - Odczekał chwilę i dodał. - Nie? Powiedz mi jeszcze ten czarnoskóry, od dawna z wami podróżował? Nie miał przypadkiem sygnetu z czarnym okiem wyrytym w kamieniu? - Po uzyskaniu odpowiedzi kazał gestem wrócić mu do reszty i usiąść pod drzewem. Wyjął z sakwy linę i powiedział do kapłana.
- Jak możesz to opatrz mu rękę, bo jeszcze nam tu zejdzie. Potem trzeba go przywiązać do drzewa. - rzucił linę pod nogi łucznika i odszedł.

Ruszył do wioski, rozejrzał się za czarnoskórym wojownikiem, a gdy go wypatrzył podszedł do trupa ignorując wieśniaków. Założył spokojnie, że żaden z nich nie odważy się go zaczepić. Przykucnął i obejrzał rękę wojownika, chciał mieć pewność, że nie stracił ponownie tropu. Choć z tego co wiedział, czarnoskóry, którego on szukał podróżował z zamieram wzięcia udziału w wojnie z elfami. Może odnajdzie go w grodzie, ale w teki razie powinien się śpieszyć. Wstał i ruszył do drużyny.

Idąc powrócił do swoich wcześniejszych rozważań. Zastanawiał się, czy gdyby ich jeniec miał szansę poznać i doświadczyć w życiu tego co on, to miałby większy szacunek, do innych? Zwłaszcza do kobiet, czy ten idiota nie rozumie, że to czyjaś córka? Ciekawe jak by postąpił, albo jakby się poczuł, gdyby kiedyś jego córkę potraktowano tak jak oni traktowali te biedne dziewczyny, których ojcowie byli bezsilni. Z chęcią porozmawiał by o tym z tym młokosem, ale uznał, że łucznik będzie marnym rozmówcą. Niemniej lepiej zapalić światło niż siedzieć w ciemności.

Podszedł do łucznika, związał go dość dokładnie, choć tak aby w nocy, dać mu szansę na ucieczkę. Usiadł niedaleko i zapytał.
- Jak masz na imię? -
- Red, panie -
odpowiedział, odrobinę przestraszony, ale już mniej niż przy rozmowie na polanie. Theodorowi spodobało się, że zwracał się do niego przez pan, świadczyło to niejako o jego inteligencji.
- Masz jakies rodzeństwo Red? -
- Nie, panie -
- Powiedz mi, kiedy zabawialiście się z tymi "dziewkami" jak je nazwałeś, myślałeś kiedyś, że to czyjeś siostry i córki? Chciałbyś, żeby ktoś potraktował tak twoja córkę? - Red najwidoczniej nie podziewał się takiego pytania, bo choć ewidentnie przerosło to jego zdolności do filozoficznego myślenia, to jednak potrafił sobie wyobrazić, co musiałby czuć, gdyby, ktoś wychędożył jego córkę, na jego oczach.
- Dobrze, że teraz milczysz, bo jakbyś z tego zażartował, to już byś nie żył. - kontynuował Hess. - Masz szansę, możesz przeprosić, a jeśli ci wieśniacy ci wybaczą, to może ocalisz nie tylko duszę ale i życie. - Wstał i zostawiając Reda, ze swoimi myślami, ruszył do miejsca gdzie zbierała się uczta. Usiadł z resztą, zabrał kawałek kiełbasy, kawałek chleba, i zaczął jeść.
- Z samego rana musimy ruszyć, jeśli chcemy wyprzedzić oddziały wojska, przed starciem elfów i Komtura razem z nimi. -

Po zjedzeniu posiłku, odszedł i zaczerpnął energii z powietrza. Trwało to długo, ale było najbezpieczniejsze. Wieczorem poszedł spać, jako jeden z pierwszych. Rozbił namiot kawałek poza wioską, chciał wstać rano, i o ile to możliwe być gotowym do drogi, ze wschodem.

W nocy użył czaru telekinezy i rozsupłał węzły na rękach Reda. Przypilnował też aby tamten nie planował nikogo z nich zaatakować, ani ukraść koni. Zamierzał narobić dużo hałasu, gdyby spróbował, czegoś takiego. A w ostateczności go zabić. Wszak gwarantował mu bezpieczeństwo tylko na czas ucieczki.
 
deMaus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172