Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2009, 14:19   #3
Gratisowa kawka
 
Gratisowa kawka's Avatar
 
Reputacja: 1 Gratisowa kawka ma wyłączoną reputację
- Nie cierpię całkowania...
Przekręciła kluczyk tajnego schowka, ziewając przeciągle. Nie przepadała... hm, po prostu nie cierpiała tej metody. Niby miała upraszczać obliczenia, zaiste - konwencjonalne metody byłyby bardziej skomplikowane, ale ile się ostatnio babrała to już inna kwestia...
Odchrząknęła, samą siebie poprawiając i wyciągnęła strój, po czym rozejrzała się wokół. To były manie prześladowcze chyba, bo wokół nikogo nie było. Mogła więc szybiutko wsunąć się w strój przypominający połączenie superbohatera i płatnego zabójcy. Pięknie, wręcz cudownie. Rutynowe sprawdzenie pasków, obejrzenie peleryny pod kątem uszkodzeń, sprawdzenie, czy aby jej "nagolenniki" się miały dobrze. Kilka minut i była gotowa, wliczając w to na szybkiego postawione włosy i zgoła wątpliwy tego wieczora zapał bojowy.

Zmrok zapadał nad Nowym Jorkiem, gdy wyruszała w swą superbohaterską podróż. Skacząc między budynkami myślała już wyłącznie o ostatniej serii napadów, zastanawiała się także, który sklep z klejnotami mogłaby wybrać do stania na czatach. gdy zdecydowała, lekko ukontentowana pstryknęła w palce i zmieniła nieznacznie kierunek, co objawiło się cichym szelestem na dachu jednego z licznych wieżowców, jakimi dysponowało to miasto.
Przycupnęła w mało widocznym miejscu. Na początku kucała, w końcu jednak oparła jedno kolano o zimny beton, obserwując uważnie sklepy. Trochę ją irytowały tego typu akcje - Nowy Jork był pełen akcji z każdej strony, a czatowanie przy jubilerze to trochę takie marnowanie czasu. Liczyła jednak, że, gdy nabędzie trochę doświadczenia, będzie mogła finalnie bawić się w rozpracowywanie gangów, które zajmowały się czymś więcej niż napady.

Chociaż, sklepy jubilerskie...
Mimo godziny nie była senna. Po drugiej czuła już jednak spore zniechęcenie, co objawiło się nieznacznym zmarszczeniem brwi, gdy obserwowała swoje "przynęty". Na szczęście znamiona nocnego życia w mieście nie przysłaniały jej widoku.
Minęła trzecia. Nemezis powoli wróciła do pozycji kucającej i drgnęła lekko zaczynając się podnosić, gdy ujrzała wreszcie to, co chciała zobaczyć - furgonetka. Ciemna, panowie w kominiarkach. Aż się zaśmiała w duchu wyciągając z paska linkę. Bądź co bądź cztery piętra...
Zaczepiła linkę, pochylona wzięła rozbieg i w pięknym stylu zeskoczyła z budynku. Najpierw była hamowana przez linę, w końcu odczepiła ją, aby bezpiecznie wylądować na ziemi. Po drodze wyciągnęła dwa sztylety i rzuciła nimi w kierunku opon furgonetki aby je przebić i unieruchomić pojazd.

Miała za przeciwników trzy osoby plus najpewniej kierowcę, optymistycznie więc zakładała, że będzie miała kłopoty z jednej i drugiej strony.
- Oj, nieładnie... - rzekła głośno i skoczyła w bok, rzucając jedną z bomb dymnych.
Plan był prosty. Użyć bomby, ograniczyć im widoczność, samej, zapamiętawszy ich pozycje i zapewne - słysząc mężczyzn, mogąc się zorientować, miała zamiar przede wszystkim pozbawić ich broni. Nie była przy tym pewna, czy, gdyby kierowca wysiadł z auta, dym go dosięgnie, a i kominiarki mogły częściowo ograniczyć wpływ gryzącego dymu. Wiedziała o tym doskonale, stąd starała się działać jak najszybciej. Obezwładnić. A potem skuć.
 
Gratisowa kawka jest offline