Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2009, 14:59   #50
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Carl był bardzo podniecony myślą, że oto w końcu uda mu się wziąć udział w walkach. Że to On będzie bronił rodzinnej Garii, gdzie miał swoje własne poletko oraz kochającą rodzinę, która nie opuszczała go nawet w godzinach największej próby. Bohater. Obrońca Garii. Oczyma wyobraźni widział już, jak w jego wiosce witają wracających gwardzistów. Pięciu synów ruszyło z wioski do walki z zielonoskórymi. Dorn pierwszy z gwardzistów został rozszarpany już w pierwszym dniu gdy jego konwój zaatakowali zielonoskórzy. Nie zdążył nawet zacząć treningu. Carl zawsze wierzył w ideę szlachetnej walki, tak więc nie było po nim widać śladu zdenerwowania. Całą drogę wraz ze swym sierżantem i oddziałem przebył bez wzniosłych rozmyślań, rozmawiając i żartując z kolegami z oddziału komu pierwszemu uda się położyć orka, a kto pierwszy polegnie z głupim wyrazem twarzy. Rozmiękczony grunt drogi nie stanowił dla niego problemu, bo przecież szedł na skrzydłach bohaterstwa i dumy, jak prawdziwy żołnierz. Tyle rzeczy opanował w trakcie czteromiesięcznego szkolenia. Wiedział gdzie przyłożyć obcemu aby zadziałało, strzelał niczym snajper, a taktykę miał w jednym małym palcu. Przynajmniej tak uważał. Nawet nie zdawał sobie sprawy ile warta jest ta gówniana taktyka w ogniu walki.


-Posiłki z PDF,sir! Gotowi do służby!- Wydarł się razem z resztą swego oddziału, spoglądając na zastane pobojowisko. Pył, smród, brud i krew. Akurat o tym nie wspominano mu przy rekrutacji. A propos krwi.. -Kurwa- Mruknął gniewnie pod nosem, podnosząc nogę z kałuży krwi, w którą właśnie wdepnął. Lepka i gęsta... niedawno zakrzepła. Carl aż wzdrygnął się na myśl, że być może niedługo jakiś ork wdepnie w pozostałości po Carlu Basilku nowym nabytku 17 plutonu obrony planetarnej. Gdy sierżant pozwolił im spocząć i zając się własnymi sprawami, Carl zaczął spacerować sobie z wolna po całym pobojowisku. Z dwa razy kopnął puste baterie lasergunów, spojrzał na zdemolowaną "Chimerkę", czyli określenie na ten pojazd, który przyjął u siebie w oddziale, po czym ruszył w kierunku zabitych orków. Chciał przynajmniej zobaczyć jednego i sprawdzić, czy naprawdę niektóre z nich są tak wielkie jak imperialne Chimery. Gdy zobaczył pierwszego podziurawionego kosmitę, uśmiechnął się pod nosem rozglądając się po pobojowisku. Carl zaczął szukać jakiegoś przybocznego pistoletu, bo w nagłych wypadkach szybciej mu będzie sięgnąć do pasa, niż wybiec zza osłony i szukać swojego laserguna, ale to były już ekstremalne przypadki. Któryś z orków musi mieć choćby nieporęczny kawałek metalu, który przypominałby pistolet. Może któryś z martwych gwardzistów ma coś takiego? Właśnie poszukiwaniem tego się zajął.


Po udanych, bądź nieudanych poszukiwaniach pistoletu Carl wrócił do "głównego" skupiska gwardzistów, szukając kogokolwiek żeby zamienić choćby parę słów. Najgorsze w tym wszystkim była ta upiorna cisza, która wydawała się więcej niż nienaturalna. Jego wzrok padł na Irana, toteż po chwili przysiadł sobie obok niego zaglądając mu dyskretnie do modlitewnika. -Niezły burdel mają tutaj w tym 17 plutonie, no nie?- Zapytał spokojnie, by jakoś zagaić rozmowę. W międzyczasie wyjął swój lasergun i zaczął go kalibrować, sprawdzać oraz domierzać, czy bagnet z łatwością zaczepi się na karabinie. -Co robisz? Modlisz się teraz? Zachowaj to lepiej na walkę, być może Imperator ma jakiś limit na wysłuchiwanie twoich modłów.- Rzekł ironicznie, spoglądając na tlący się jeszcze pojazd - Chimerę.
 
Araks3 jest offline