Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2009, 20:56   #89
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Trzeba było przyznać, że gnomka jak zabierała się do walki to z przytupem. Gdyby wszystko robiła tak sprawnie... Co prawda jej efektowne (lecz efektywne) czary ściągną im zaraz na głowę pół miasta, ale przynajmniej szybko załatwiły sprawę. I chyba koniom też coś zrobiła, gdyż lantany stały posłusznie na swoim miejscu, nie spłoszone ani wielkim potworem nad ich głowami, ani upadkiem meteorytu. A może po prostu były przyzwyczajone do wyczynów swojej małej pani...?
Sabrie nie traciła więcej czasu na czcze rozważania - szybko wytarła miecz o płaszcz jednego ze zmarłych i obszukała kieszenie obydwóch ochroniarzy. Niestety nie mieli nic, co mogłoby pomóc w identyfikacji ich zleceniodawcy. Mieli za to niezłe miecze, przyjemnie ciężkie mieszki, a jeden z nich nawet interesujący pierścień i różdżkę. Wojowniczka wrzuciła wszystko do plecaka, po czym pomogła rannym zapakować się na wóz.

- Siadaj pani na kozła i ruszajmy stąd jak najszybciej - zwróciła się uprzejmym tonem do Drucilli. - Bo zaraz będziemy mieć na głowie połowę tutejszych magów i straży miejskiej. A wasze maleństwo na pewno ich zainteresuje... w kategoriach przetopienia na lemiesze.
- A pani - te słowa skierowała do Alary - lepiej jak oddali do jakiejś karczmy i nie będzie przyznawać do znajomości z nami. Sama pani widzi jak niebezpiecznym towarzystwem jesteśmy.
- Ale, ale...w grupie raźniej, a samemu też niebezpiecznie - zaczęła smutno mówić dziewczyna. Spojrzała na Castiela. - Myślę że on mnie obroni.
- Zadaniem Castiela tak jak i nas wszystkich jest ochrona naszych pracodawców. A ty - z całym szacunkiem - do nich nie należysz. Sama zresztą widzisz, że jeszcze nie wyjechaliśmy z miasta a już są problemy - w naszym towarzystwie mogłaś zginąć. Zapewniam Cię pani, że o tej porze roku znajdziesz wiele karawan zmierzających do Silverymoon, o wiele bezpieczniejszych i lepiej chronionych niż ta.
- Ale ale... - Alara rozejrzała się po zebranych i łzy napłynęły jej do oczu widząc, że nie znalazła nikogo... kto stanąłby w jej obronie. Nawet Castiel udał, że jest zajęty czymś innym. Dziewczyna rozpłakała się i pognała w boczną uliczkę. Sabrie westchnęła z ulgą - przynajmniej jeden problem z głowy. Nawet jeśli dziewczyna potrafiłaby w drodze o siebie zadbać - na co z jej histerią w obliczu walki się nie zanosiło - to na tajną misję nie zabiera się obcych.

Popędziła towarzyszy, rzucając pogardliwe spojrzenia strażnikom (łapówka łapówką, ale żeby pod ich nosami ludzi mordować?!) i wreszcie wyjechali za mury miasta. Nieopodal stały dwie karawany oczekując na poranne otwarcie bram. Widać w "Dalekim spojrzeniu" brakło już dla nich miejsc. Kupcy obrzucili ich zdumionym spojrzeniami, ale nie skomentowali tak niezwykłego o tej porze dnia widoku. Gdy odeszli wystarczająco daleko zagadnęła resztę.

- To co robimy? Nocować w tej zaplutej gospodzie bym odradzała, ścisk tam i ciasnota, pełno typów podejrzanych, a i pewnie w stajniach na konie nawet miejsca nie będzie. Radziłabym oddalić się od miasta na kilka stajań i gdzieś na uboczu przeczekać do rana. Wtedy załatwimy ostatnie sprawunki - jeśli jakieś jeszcze komu zostały - i ruszymy do Silverymoon.
 
Sayane jest offline