Gdy psychopatka dowodząca drużyną kazała mu rąbać drzewo toporem bojowym skrzywił się tylko i przeklął pod nosem w mowie nie znanej nikomu z gromady. Niechętnie wyjmował zabytkową broń zza pasa. Wziął również linę ze swojego tobołka. Podszedł do najgrubszego drzewka w pobliżu i szpanując swoją siłą uderzył tak mocno, że drzewo pękło tam gdzie chciał za pierwszym uderzeniem. Przywiązał je później do liny i pociągną do obozu. Poszedł jeszcze po trochę suchych gałęzi, odszedł na ubocze od reszty i rozpalił ognisko i fajką. Po jej wypaleniu i przegryzieniu czegoś ciepłego na szybko owinął się kocem i ułożył do snu. Nie spał twordo tak, że każdy szmer obudziłby go. Usnał szybko bo był zanadto znużony jazdą konną... |