Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2009, 23:11   #123
Lyssea
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

Przyglądała się cichej rozmowie mężczyzn… Do której po chwili z resztą wtrąciła się Selena, robiąc po raz kolejny z lileda łagodnego misia. Phaere popatrzyła tylko na nią marszcząc brwi, gdyż sama była ciekawa reakcji Latiena na bezczelne odrzucenie proponowanej drowowi pomocy. „Będziesz psuła każdą zabawę?”- zadała w myślach pytanie dziewczynie.
Phaere nie zamierzała życzyć Nathielowi szczęśliwej drogi i odwróciła się plecami do swoich kompanów zanurzając się we własnych myślach.
Próbując zetrzeć z palców prochy jakiejś poległej dawno temu istoty, zauważyła mały błyskający w świetle Słońca przedmiot. Podniosła go z ziemi, aby pochwalić się znaleziskiem Selenie, ale ta sama zaczęła jej proponować odpoczynek. Drowka zamknęła kamień w swojej dłoni, zniechęcona tym ,że kobieta próbuje się jej na chwilę pozbyć. Jest przy tym słodka, aż zęby bolą i stara się ciągle robić dobre wrażenie. Jednakże, Drowka nie wyczuwała w niej fałszu, a raczej uważała tei’ner za niegroźną wariatkę. Jedną z tych istot kochającą wszystko i wszystkich, po części podobną do Fosht’ki, która również miała osobowość niewinnego dziecka.
Zgodziła się na odpoczynek, zabierając przy tym swoje rzeczy ze sobą.

Wchodząc do strażnicy rozejrzała się dookoła siebie jak również spojrzała w górę, aby upewnić się, że nie grozi jej przygniecenie przez spadającego demona, lub jakiejś belki czy czegokolwiek innego.
-Świetnie. W domu nie miałabym lepiej. - powiedziała do Seleny, aby jak najszybciej zostać sam na sam ze swoim znaleziskiem. Phaere nie lubiła się dzielić, z resztą nigdy nie musiała. Toteż uważała, że nie musi chwalić się od razu kamieniem, szczególnie, że jeszcze nie wie co można z nim zrobić.
Poczekała aż Selena wyjdzie i przymknęła za sobą drzwi, gdy kobieta była już przy ognisku.

Usiadła na posłaniu przygotowanym przez Selenę i otworzyła dłoń, w której schowany był gładki błyszczący kamień. Tiloup podszedł zaciekawiony przez zachowanie swojej właścicielki. Ze swojej torby, Phaere wyciągnęła uderzająco podobny, który trafił w jej ręce po zabiciu czerwia. Co prawda wcześniej nie wyczuwała żadnej magii bijącej od tych przedmiotów, ale ich wyjątkowy chłód, a także kształt był co najmniej zastanawiający. Otóż Phaere miała pewność, że nie są to zwykłe kamienie znalezione w pierwszym lepszym miejscu. Co więcej drugi kamień, który znalazła posiadał niewielkie wgłębienie, na pewno nie wyglądające na uszczerbek. Jak można było się domyślić, kamienie były częścią jakiejś układanki, gdzie wszystkie razem mogą stworzyć coś nadzwyczajnego. Wyciągnęła szkło powiększające, aby dokładniej zbadać strukturę kamieni, być może są na nich jakieś niezauważalne znaki, lub drobinki innych materiałów.
Mroczna elfka pomyślała również o sprawdzeniu czy kamienie oddziaływają jakoś na siebie gdy jest ich więcej niż jeden, lecz po ostatniej walce z Lilie była całkowicie wypruta ze wszystkich czarów. Zdecydowanie potrzebowała odpoczynku i chwili nad swoją księgą. Wstała i uchyliła drzwi spoglądając na swoich towarzyszy. Co prawda nic nie wskazywało, że knują przeciwko niej, ale sprawa odrobinę się skomplikowała gdyż przy ognisku nie było ”złodziejki” ciała Fosht’ki.
Przymknęła drzwi licząc, że liled nie jej zauważył i ani myśli o tym, aby Phaere nie spała. Cóż, być może Selena poszła poszukać czegoś do jedzenia, albo być może liled okazał się psychopatycznym mordercą, który zabija i pożera swoje ofiary kiedy zostaje z nimi sam na sam. Co prawda druga hipoteza nawet Phaere wydała się totalnie niedorzeczna, jednak z drugiej strony obcym nigdy nie można zaufać.
Schowała na chwilę swoje znaleziska do torby, poczym postanowiła porozglądać się trochę po strażnicy. Znalezione kamienie były w zupełnie różnych miejscach, więc mogła znaleźć ich „braciszków” gdziekolwiek. Jeśli w ogóle istniały… Przy okazji może znajdzie coś czym będzie mogła się obronić, gdyby coś jednak wyskoczyło zza zakurzonego wyposażenia strażnicy.
- Tylko się rozglądnę i pójdę odpocząć. - usprawiedliwiła się u wpatrującego się w nią karcącymi oczami kota.
Przeglądając zakurzone rzeczy pomyślała o Anzelmie, który przecież uratował jej życie, ona zostawiła go samego ze swoim wrogiem. Ciekawa była czy kapłan jeszcze żyje. Czy może padł ofiarą szaleńczego ataku chorego psychicznie succuba.
Phaere próbowała usprawiedliwić pozostawienie go na pastwę losu tym, że był to jego wybór, lecz z drugiej strony dziwne zachowanie mężczyzn w jej obecności mogło sugerować rzucanie na nich uroków – podstawowej broni succubów.
Drowka nie czuła, że utrzymywanie kłamstwa Anzelma było wystarczającą zapłatą za uratowanie życia. W końcu ona nie ryzykowała tym praktycznie niczego, bo cóż z tego, że znienawidziłyby ją kolejne dwie osoby. Poza tym kłamstwo nie utrzymało się najdłużej, za sprawą głupoty Nathiela. Zaprawdę gdyby tylko, ktoś o nim opowiadałby, a nie widziałaby go a własne oczy to w życiu nie uwierzyłaby w jego pochodzenie. Wszak nie miał w sobie praktycznie nic z drowiej natury. Przecież nawet drowi wojownicy nie byli, aż tak… głupi.
Wracając jednak do sprawy kapłana. Zdecydowanie nie można było zostawić go samemu sobie. Drowy nie lubią mieć długów.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline