Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2009, 23:36   #113
Thanthien Deadwhite
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Nathan chciał działać, miał po prostu taki kaprys. Czemu niby miał stać, z założonymi rękoma? Był troszkę w nie w humorze, a to za sprawą Uny. Wraca do mnie jak bumerang - pomyślał. Musiał się jakoś rozładować, a uwolnienie dwóch kobiet, z której co najmniej jedna miała gorący temperament, a to już mogło spowodować ciekawe implikacje. Dodatkowym plusikiem tej ryzykownej rozrywki był fakt, że mógł zrobić w konia tych tępych strażników miejskich.

Nathan nie lubił dużych miast, głównie ze względu na takich ludzi jako oni. Znacznie bardziej wolał małe miasteczka czy wręcz sioła. Nie lubił też tłumu. Źle się w nim czuł. Tak jak teraz, gdy przedzierał się przez ludzką tuszę, cuchnącą gorzej niż prosię w zagrodzie, klejące się od potu, brudu, piwa i nie rzadko moczu. Mag nie lubił plebsu, który był zmienny jak chorągiewka na wietrze, nie cierpiał motłochu, który byłby w stanie zadeptać siostrę czy brata za garść miedziaków. Do tego w takich miastach rzadko była szansa spotkać ciekawy ruiny. Dlaczego? A to dlatego, że w wielkich miastach nawet najciekawsze miejsca zajęte w większości przypadków były przez kloszardów bądź miejscowe gangi i gildie złodziejskie. Kanały pewnie były miejscem przesiadywania przemytników czy zabójców, a osiedle szlacheckie należało do najbardziej zdradzieckich i podłych sukinsynów w mieście, mierzących swą wartość według grubości sakiew. I oczywiście kruszcu jaki w tych sakwach się znajduje, czy waluty.

Nathan Corvus ewidentnie wolał małe wioski, takie jak ta w której się urodził. No bo co z tego, że sam ją spalił? Czy ma to jakieś znaczenie?

Mag w postaci szlachcica przedzierał się przez śmierdzący tłum. Pocieszający był fakt, że postać Marcusa, była chyba znana w mieście, bo ludzie usuwali mu się z drogi. Nie, nie usuwali z drogi, ale dawali mu trochę więcej przestrzeni. Czarodziej mógł przynajmniej w miarę normalnie oddychać.

W końcu doszedł do mężczyzny wyglądającego na dowódcę i zaczął mu grozić. To było coś w czym Nathan czuł się dobrze, zwłaszcza że szlachecka gęba Marcusa była dodatkowym atutem. Przywódca strażników mimo zawahania nie chciał wypuścić kobiet. Ciekawe. Albo był człowiekiem o twardym charakterze, albo te kobiety były naprawdę zasłużonymi więźniami. Corvus na moment się wycofał, rzucił szybko bardzo pomocne zaklęcie i już miał je wykorzystać, gdy pojawił się "błazen". Kobietka znowu zaczęła odstawiać cyrki i to w momencie, który według Archeologa z zamiłowania był delikatnie mówiąc cholernie nie w czasie.

Czy ją błyskawica popieściła, czy upiór jakiegoś debila nawiedził, że ona takie głupoty odwala? Na zęby górskiego trola, nie mogła poczekać ze swoim występem kilku chwil. Normalnie baby! Jak zwykle się im wszędzie spieszy, a jak masz do takiej naglącą sprawę, to godzinę się ubiera w szlafrok! Szlag!


Takie o to myśli przeleciały przez umysł maga w pierwszych chwilach teatrzyku błazna. Po chwili jego umysł zaprzątały już takie myśli, że te poprzednie można by nazwać pochlebstwami. Zamieszanie jakie się zrobiło nie poprawiło nastroju magowi. Znudziła mu się ta opera, zwłaszcza że jeden z aktorów, który odgrywał rolę dowódcy wyraźnie był mu niechętny. Nathan zareagował błyskawicznie. Wyciągnął rękę i z jego pierścienia prosto w konia dowódcy straży, uderzył ogromny, niebieski łeb kozła. Rżenie zwierzaka i przekleństwo jeźdźca, były dla maga najpiękniejszym aktem muzycznym tego dnia. Nie patrząc na to co się stało z koniem, a pewnie właśnie się podnosił po dość bolesnym upadku, mag zlustrował sytuację. Widział biegnącego z niezwykłą prędkością Acaleema w stronę pędzącego wozu. Czarodziej nie był więc potrzebny. Szybko zaczął wycofywać się w tłum ludzi - który jak się okazuje w takich przypadkach jest nawet przydatny - zmieniając przy tym wygląd na typowego chłopa...
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."

Ostatnio edytowane przez Thanthien Deadwhite : 15-11-2009 o 10:43.
Thanthien Deadwhite jest offline