Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2009, 14:33   #598
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Jak widzisz sens swojego życia?
Życie jest krótkie. Będzie trwać tylko do tej chwili, kiedy coś mnie zabije.
Dlaczego mówisz „zabije”, nie „umrę”?
Ponieważ nie umrę. Tacy jak ja nie umierają. Wojownicy umierają z bronią z ręku. Nie z własnej woli. Nie ze starości. Gdybym umarła, wiedziałabym, że stanie się to kiedy będę stara. Za wiele lat. Ale każda kolejna chwila może przynieść mi śmierć. Dlatego mój sens życia nie zmienia się. Pozostaje taki sam, od momentu, kiedy chwyciłam za broń. Dzieci Światła żyją w ten sposób. A sensem życia jest uratowanie tego, co jestem w stanie uratować.
Czyli?
Życie. Dusze. Wojownik Bieli idąc przez świat spotyka istoty przeznaczone tylko dla niego. Te, które może ocalić powinien ratować.
Filozofia Bieli jest bardzo brutalna.
Filozofia Bieli mówi, że każdy wojownik Światła spotka na swojej drodze istoty, które zechce ocalić – a inny Wojownik Światła zechce je zabić. Spotka istoty, które zechce zabić – a które innemu wojownikowi udałoby się ocalić. To, którego z wojowników spotka dana istota – którego zdąży spotkać – to wola Światła.
Przypadku być może. Chaosu.
Być może. Ale Biel od zawsze wyznawała tę zasadę. Tak ma być. Każdy z nas może ocalić tylko tyle, ile zdoła. Ile widzi, ile czuje, ile znajdzie. Nie jestem w stanie ujrzeć tego, co widzi inny wojownik. On też o tym wie. Jeśli nie zdąży, zabiję tego, kogo miał ocalić. Wszyscy o tym wiemy. I my, i dzieci Fioletu i wszyscy pomiędzy nimi.
Boisz się tego?
Zabijać? Zabijać tych, których być może ktoś szuka, by ich ocalić? Nie. Światło każe nam zabijać obronie życia. Mam zabijać w obronie życia, którego mam bronić. Całą resztę mam zgładzić. Nie ma większej zasługi niż bezlitosne niszczenia zła zagrażającego pokojowi, dobru, życiu, które da się ocalić.
Pokój i miłość przez śmierć.
Tak było od wieków. To działa. Działa, gdyż wszyscy wiedzą, że tak jest. Stanąć na drodze wojownika Światła oznacza śmierć lub porzucenie złej drogi.
Wielu widzi was jako świętoszków, fanatycznie zabijających dla idei dobra i pokoju całego świata, który nie zaistnieje nigdy.
Wiemy, że nie zaistnieje. Chaos i Biel będą wieczne i są sobie potrzebne. Ratujemy to, co jesteśmy w stanie ratować – to sens naszej krótkiej egzystencji, największy honor i nasza radość. Zabijamy bez litości to, co jesteśmy w stanie zniszczyć – to nasza powinność wobec tych, którzy oczekują na naszą pomoc, którzy nie mogą bronić się sami.
Wielu dziwi się, że potraficie dostrzec, iż należy ratować kogoś, kto jako dziecko zamordował swojego rówieśnika, a potem spędził życie wbijając sztylety w plecy każdego, kto krzywo na niego spojrzał.
To widać z zewnątrz. Biel potrafi pokazać, że ta istota wychowała się i dorastała cierpiąc, nie znając innej drogi. Moim zadaniem jest pokazać mu inną drogę. Zadaniem innego wojownika jest zabić go bez zbędnych dociekliwości, pytań i litości. Problem w tym, że to ja spotkałam go pierwsza. I będę o niego walczyć, bo walka nie polega tylko na wymachiwaniu mieczem.
Dlaczego on?
Dlaczego setki jemu podobnych? Bo to ja. Bo Światło dało mi takie oczy, którymi widzę tak a nie inaczej. Granica między przebaczeniem a zniszczeniem nie jest skomplikowana. Jest subiektywna. Jest przypadkiem. Światło i Chaos napędzały tak świat dzieci Bieli i ich wrogów od zarania dziejów i tak powinno zostać. Nie ma innego racjonalnego wyjścia, ponieważ my, żywe istoty, nie jesteśmy Biel ani Chaosem, nie jesteśmy idealne, racjonalne, jesteśmy omylne na tyle, na ile potrafimy. Ofiary i ich zabójcy nie są przypadkowe. Istnieje założone z góry, racjonalne wytłumaczenie, dla którego ci właśnie wojownicy spotykają te właśnie przeznaczone im ofiary. Nie jesteśmy w stanie tego pojąć, my, śmiertelni. Ale w tym jest sens, w ufaniu Bieli – i od wieków to, co robimy za sprawą przypadkowych spotkań Chaosu i naznaczenia Bieli działa. Jedni zginą, inni nie. Tak musi być. I Biel i Fiolet wiedzą, co potrafi zobaczyć dany wojownik, więc spotkania ofiar i zabójców nie są tak przypadkowe jak się wydaje pokrzywdzonym. To część planu.
W tym nie ma metody?
Nie, nie ocalimy wszystkich. Biel wyraźnie mówi, że życie wojownika to pokój i miłość poprzez walkę i przelewanie krwi wrogów.
Wbrew pozorom potraficie mordować równie pięknie co demony.
Równie skutecznie, ale zawsze z jednego tylko powodu – aby bronić. Tylko dla tego powodu Światło pozwala nam zabijać wrogów. Dla żadnego innego.
I dla zemsty.
Oczywiście, ale zemsta w tej ideologii to oddzielny rozdział... Biel nakazuje nam – skutecznie. Demony robią to brutalniej, być może. Ale demony nie zapominają, mają wieki za wykonanie zadania. Dzieci Bieli lubią załatwiać sprawy na bieżąco. Niewiele jest rzeczy zdolnych odciągnąć wojownika Bieli od wykonania zadania – jeśli istnieją, są jego największym grzechem.
Boisz się?
Że nie zdążę. Że nawet, jeśli znajdę go pierwsza, ktoś przerwie moje starania, zabijając mnie. To przecież trwa tak długo. Zaślepieni Fioletem nie potrafią zobaczyć Bieli przez długie lata. To najbardziej mnie przeraża. Że się nie uda. Z ani jednym.
Czego pragniesz?
Ocalić ile się da. To jest tak autentycznie Piękne. Zobaczyć ich. Ze szczerością w oczach.

* * *

- Na widok kwitnącego kwiatka cieszycie się, jakbyście żyli tylko dlatego, że to coś kwitnie. Jesteście podobni do demonów, żywicie się uczuciami, tylko że tymi pozytywnymi. Jakbyście nie mieli ciał. Ja potrzebuję czegoś więcej do życia niż modlitw, światła, tańców, śpiewu i kwitnących kwiatów. Muszę jeść i pić, a żeby zdobyć pożywienie i wodę muszę narażać swoje życie i zdrowie, muszę zabić kogoś i odebrać mu je. Zabraliście nam Powierzchnię, a teraz pokazujecie nam, jacy jesteście tam szczęśliwi! I drwiąc z nas chcecie dzielić się z nami tym, co nam zabraliście! W Pomroku nie ma nic! Brakuje jedzenia, wody, nie ma, nas szczęście, waszych kwiatów! Skoro tak bardzo wielkodusznie chcecie się dzielić z nami, teraz, kiedy odczekaliście, kiedy wasze ukochane Światło pali nasze oczy i naszą skórę, skoro uważacie, ze jesteśmy tacy sami, może się zamienimy? Zejdźcie w mrok, w którym po kilku godzinach postradacie zmysły, ślepi, przerażeni każdym szmerem!
- Nikt nie mówił, że to będzie łatwe.
- Wasze Światło zakazuje wam pamiętać. Demony i my nie zapominamy. Jestem tam przez was!
- Jesteście tam przez elfy, które dawno już nie żyją.
- Które was spłodziły! Które powiedziały wam, co to jest drow i co macie z tym robić! Czy ktoś wylał ci kiedyś wrzącą, słoną wodę do oczu? Tak widzimy wasze Światło!
- Ale jak sam wiesz, możecie do niego przywyknąć.
- Po ciężkich bólach i wielu magicznych zabiegach. W Pomroku jestem teraz na wpół ślepy.
- Nie rozumiesz...
- Ty nie rozumiesz! Nie umiemy żyć uczuciami! Nie umiemy znosić bólu i śmierci z taką beztroską jak dzieci Bieli! Nie będziemy cierpieć w milczeniu tylko dlatego, że jakieś Światło nam tak każe!
- Dlaczego zatem poszedłeś za nią?
- Hyh! – zaśmiał się krótko.
- Nie słyszysz?
- A ty? Dlaczego miałbym nie iść za kimś, kto mnie karmi, poi i chroni swoim ostrzem przed wrogami?
- To nie takie proste. Oszukujesz sam siebie, ale zauważyłeś coś.
- Hyh! – zaśmiał się złośliwiej. – Nigdy nie spałem z kobietą w jednym łożu!
Brązowooki uśmiechnął się łaskawie.
- Całkiem przyjemne, zaiste – bąknął mroczny elf.
- Więc to ciekawość?
- Na ciekawość mogą pozwolić sobie nieśmiertelne demony, nie tacy jak ja.
- Nie bój się. Ona przyjdzie.
Drow zakaszlał, wywrócił zamglone oczy.
- Do Mistress z wami wszystkimi... – szepnął z udręczeniem.
- Nie potrafisz wierzyć.
- To zapewne bardzo dziwne dla ciebie, dla istoty, która całą egzystencję opiera na wierze.
- Na wierze, że warto. Walczyć.
- Jak... możecie znosić ten ból...? – warknął półprzytomnie. – Jak możecie się opierać? Dlaczego was nie złamał? – syknął z pretensją.
- Wiemy, że gdyby złamał, nie byłoby już ratunku. Nie bój się. przyjdzie. Opatrzy twoje rany.
- Kiedy...? – szepnął z trudem.
- Kiedy zdoła. Czekaj na nią. Na tym polega wiara. Daj jej szansę. Czekaj na nią.
- Wy też... czekacie w nieskończoność... na swoje Światło...
- I nigdy się nie poddajmy. Bo ono zawsze przychodzi. Trzeba tylko poczekać.
- Jak... możecie znosić ten ból...? – powtórzył, tym razem niemal z rozpaczą.

* * *

Może; Nie czekałeś długo. Flafie wskazywała lizaczkiem gdzieś na ziemię i spostrzegłeś tropy jakiegoś dużego zwierzęcia. Postanowiłeś zbadać sprawę. Nizzre po chwili odeszła gdzieś tam, skąd przybiegła, chyba postanowiła pogonić z jeleniem, który jej zbiegł. Idąc w las byłeś czujny i gotowy na wszystko. Ta dziwna Bestia, Flafie, szła tuż za tobą, siorbiąc lizaczek. Po chwili przestała, jakby zawstydzona, z mogła spłoszyć zwierzynę. Ale nie spłoszyła. W gąszczu czaił się ogromny dziki kształt dzikiego dzika!
Boar by ~Hamsterfly on deviantART

Co tam jednak taki dzik, wielki jak buhaj, dziki i zły [Flafie wskoczyła niemal na drzewo]. Ale co tam dzik – jak to mówią trafiła koza do woza eer trafił dzik na demona! Tym sposobem masz już wierzchowca w kieszeni [powiedzmy ze nie dosłownie...]

Szarlej; Walka nie idzie zgodnie z planem, stanowczo. Berithi śmie stawiać opór, Chmurek niedługo zniknie, a demon bawi się w leczenie – on ma to za darmo i na stałe! Kolejne uderzenie demonicznej energii przesunęło cię po podłodze tunelu i rozbiło o ścianę.

Barbak; Podobno elfy podrywają przystojniaków w knajpach strzelają w nich jajecznicą, co zatem szkodzi, żeby powitać demona pstrykając w niego smarkiem? Berithi podszedł do tego salutu bardzo sceptycznie, po wyrazie jego twarzy sądząc miał ochot puścić pawia i pewnie by puścił, gdyby miał żołądek i jakąś jego zawartość. Berithi wyczul moment ataku i teleportował się błyskawicznie, czmychając.

* * *
- Wracaj tam.
- Tu jest Syn Zerat`hula.
- Nie pytałem, kto tam jest. Masz zabić Szamila.
- Koniecznie w tej sekundzie...?
- Tak.
- W porządku...
Berithi był bardzo nie w sobie. Chaos i Biel wydały na niego wyrok. Oznaczało to tylko jedno. Biel będzie broić Wojownika, kiedy ten nadejdzie.

* * *
- Nie przeszkadzamy?
SP- All The Young Dudes by *Spirit-the-Titan on deviantART
Trójka zaskoczonych wędrowców obejrzała się gwałtownie.
Born to Lead by ~DavidRapozaArt on deviantART
- Cholera! – jęknęła elfka.
- Aye, dwóch magów...! – dwarf złapał za topór.
- Bez nerwów – Gatenowhere uśmiechnął się beznamiętnie.
- Słyszeliśmy, że tu gdzieś szewc jest – uśmiechnął się zaczepnie Deen, opierając swój miecz na naramienniku.
- Znamy jedną damę, której bardzo przydałyby się nowe trzewiki... – dodał Gate.
* * *

Nizzre; ‘Może wybrał się na polowanie sam. Ty zaś dostajesz dobre wiadomości od gate`a i ruszasz na spotkanie z nim.

Szarlej,
Kall`eh, Barbak; Po chwili Berithi zjawia się znowu, najwyraźniej w kiepskim humorze. Staje pomiędzy półelfem i orkiem, zerkając na jednego i drugiego.
- To który najpierw...? – mruknął, kopniakiem od niechcenia zgarniając spod nóg ślimaka-worek.

Kall`eh; Zauważasz nagle, że przy wejściu do dużej groty z wielkim robalem czai się chochlik czy goblin, który wnikliwie się wam przygląda!
Goblin by ~DavidRapozaArt on deviantART

* * *
Może;
Przymierzasz się właśnie, by dla próby wgramolić się na grzbiet dzika, kiedy zauważasz, ze za drzewem nieopodal ktoś się chowa!
http://img92.imageshack.us/img92/24/201elf4qv.jpg
To znów ta elficka nimfa! Wygląda na przerażoną i macha do ciebie ręką, jakby chciała, abyś uciekał!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline