Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2009, 17:31   #124
Mivnova
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Zachowanie Nathiela i jego słowa dobitnie zaświadczyły Elorenowi o jednym- ten drow był szurnięty. Aspołeczny psychol szukający tylko pretekstu, by sięgnąć po broń. Albo maniak na punkcie zasad, których nikt poza nim samym nie zrozumie. Latien nawet nie skomentował wywodu " towarzysza", nie próbował go przekonać do swoich racji. Całość i tak była już komicznie niezręczna, nie było chyba sensu plątać tej sieci jeszcze bardziej.

Zszedł, a raczej zfrunął mu z drogi. Bez słowa. Odpuścił sobie również pretensjonalne gesty, czy kręcenie głową. Zamiast tego, skupił się na słowach Seleny i jej osobie.

W duchu życzył drowowi powodzenia. Chociaż tyle mógł dlań zrobić.

***

Niedługo po tym zdarzeniu, niczym wielki ogar możnowładcy, pilnował wejścia do strażnicy, sunąc swym cielskiem to w jedną, to w drugą stronę. Gdyby miał pięty, zapewne by się na nich obracał, by kontynuować marsz, gdyby marszem można jego sposób przemieszczania się nazwać. Generalnie, pomijając wszystkie te ‘ gdyby’, wyglądał jak żołnierz podczas warty. Po jakimś czasie, już nieco znużony, gdy zapał wykonywania z żarliwym zaangażowaniem polecenia Seleny przygasł i go znudził ( taka już natura lilendów), klepnął sobie przy ognisku, zwijając się w słodki kłębek wężoskrzydlatego stwora. Delikatnymi, niemal pieszczotliwymi ruchami gładził swój ogon, niby plecy kochanki. Rozrywka przednia, ale również niezbyt zajmująca.

Najchętniej rozłożyłby skrzydła i poszybował w chmury, choćby na chwilę, by odświeżyć wspomnienie silnego wiatru łaskoczącego twarz. By przypomnieć sobie i naturze, czemu bracia zowią go Władcą Powietrza. Byłoby to jednak nieco nieodpowiedzialne. No i Selena miałaby później pretensje.

Ci wszyscy tei’ner, ludzie, nawet piekielne drowy- tacy nudni, tacy… przyziemni ( w najbardziej dosłownym rozumieniu tego słowa). Paradoksalnie, w całej tej dziwnej sytuacji, chyba tylko szalona liliel miałaby jakieś szanse zrozumieć źródło narastającej irytacji lilenda. Irytacji irracjonalnej, pozbawionej jakiejkolwiek logiki dla ‘normalnych’ śmiertelników. Dusza Latiena stała w ciągłej sprzeczności z jego rozumem. Nawet tutaj, w sercu ziem thana, Eloren zdawał się patrzeć na wydarzenia wokoło jak na fragment rycerskiego eposu, improwizowany dramat lub wzniosły liryk. Teatr, teatr, wszystko to teatr.

Co by tu…
Ciekawe, co u Phaere, zastanowił się półgłosem, łapiąc wyskakujące z płomieni iskry. Biedulka jest całkiem sama w tej ruinie strażnicy. Być może nawet odczuwa lęk. Właściwym się zdaje, by zaoferować jej towarzystwo, zaśpiewać którą wesołą piosnkę z bogatego repertuaru, bądź po prostu być przy niej ze względu na jej stan zdrowia.

***

- Phaere?- cicho, zadziwiająco cicho jak na osobnika jego rozmiarów, przemknął przez próg strażnicy. Mówił szeptem, niby wołając Phaere, w rzeczywistości wcale nie chcąc uprzedzić jej o swojej obecności. Iście ułańska wyobraźnia barda podpowiadała mu, iż kobietę ( i to niezależnie od jej gatunku), warto czasami nakryć na gorącym uczynku, czymkolwiek by ten uczynek nie miał być. Wszak właśnie z takich podchodów zaczerpnięto materiału do niejednej ballady i tylko przez podobny podstęp artysta miał sposobność ( nieraz niezbyt uczciwie) podziwiać urodę szczśęliwych ( i zazwyczaj rozdrażnionych) wybranek, których urodę przenosił następnie na płótna.

Gdy ją zobaczył, nie mógł się powstrzymać przed porównaniem drowki do łasicy, sprytnej, wręcz przebiegłej łasiczki, badającej każdy zakamarek klatki, do której ktoś ją złośliwie wtrącił.

-‘„ Musi być stąd jakieś wyjście”, powiedział błazen do złodzieja’- zacytował ze szczerym rozbawieniem początek słynnej pieśni i ujawniając swoją obecność.- Jeśli go szukasz, Phaere, to znajduje się tam- wskazał drzwi, zastanawiając w duchu jak mroczna elfka zareaguje na tę całkowicie nieuzasadnioną zmianę w sposobie zwracania się do jej osoby z „pani” na „ty”.

- Czy może, czarna sroczko, to nie wyjścia szukasz, ale błyskotek?


Potrząsnął głową, a jego kolorowe włosy zafalowały z wdziękiem. Dla lilendów był to zapewne odpowiednik bezdźwięcznego chichotu.
 

Ostatnio edytowane przez Mivnova : 15-11-2009 o 17:52.
Mivnova jest offline