Orkowy wojownik z Klanu Złamanego Kła wiercił się na pryczy, na jakiej zaległ po kolejnym udanym wieczorze, kiedy jego żołądek po brzegi (a nawet bardziej, o czym świadczyła zarzygana podłoga w izbie głównej) wypełnił się mięchem i różnymi rodzajami alkoholu.
Uthgor kochał alkohol. I alkohol kochał jego. Było to częstym i zrozumiałym zachowaniem każdego orka, który opuścił rodzinną jaskinię ze wspomnieniem piwa warzonego na różnego rodzaju substancjach, przez cywilizowane gatunki określane jako śmieci i obrzydlistwo, i dobrał się do jasnego i ciemnego piwa warzonego z ziaren zbóż, ziół, korzennych przypraw i takich tam. Dlatego właśnie wielu orków po prostu zapijało się na śmierć, zanim przyzwyczaili organizmy do mnogości rodzajów i smaków alkoholu z różnych stron świata.
Jakiś brzęk i szelest czyjegoś ubrania przedarł się przez panujące w izbie głośne pochrapywanie synchroniczne róznokolorowego towarzystwa. Uthgor przebywający właśnie w krainie, która musiała być orkowym rajem, ogryzał aromatyczne i ociekające tłuszczem baranie udźce, zagryzał krasnoludzkimi uszami w galarecie na ostro i zapijał wszystko palącą gardło ziołową okowitą. Ponieważ było to zbyt piękne, by mógł tę sielankę zepsuć jakiś nic nie znaczący hałas, ork mlasnął tylko, oblizując swe wydatne wargi i wystające spod nich kły i obrócił się na drugi bok z towarzyszącym każdemu ruchowi trzeszczeniem posłania. - Choć no tu dzifko! - wymamrotał przez sen do jakiejś zielonoskórej skąpo ubranej dziewoi o solidnym dupsku i buforach niczym marzenie każdego barbarzyńcy. Ideał kobiecości Uthgora, miast pląsając w dzikim tańcu przydryfować do spragnionego miłości wojownika, zawołał tylko śmiejąc się i wrogo obnażając kły: - Wstawaj durniu! - zdumiony ork wytrzeszczył ślepia. Do niego to było? Trzeba pokazać tej laluni, gdzie.... - Wstawaj niereformowalny debilu!... - tym razem głos tańczącej przed nim kurtyzany wydał mu się dziwnie znajomy... "Wstawaj, kurwa, krasnoludy atakują!" - demon w końcu odnalazł odpowiednie hasło.
Uthgor zerwał się z pryczy z warknięciem. Chwycił za topór i buławę gotów mordować zastępy pokruczów, odwiecznych wrogów każdego zielonoskórego. I bez znaczenia pozostawał fakt, że zwykle to właśnie krasnale mordowały zastępy zielonoskórych.
W czasie, gdy wojownik Złamanych Kłów rozbieganym wzrokiem próbował zlustrować okolicę w celu namierzenia wroga, wybełkotał jeszcze pijackim głosem z oburzeniem: - Nie ma chędożenia! Nie ma dupczenia! Uthgor zły! Uthgor zabijać!
Cóż, napięcie nagromadzone za sprawą powabnej tancerki, choćby nawet była wyimaginowana, musiało znaleźć ujście w formie dużej dawki frustracji i gniewu. Ork rzucił się na napastnika znajdującego się w pobliżu pryczy trolla. Wężykiem...
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |