Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2009, 21:43   #11
Azazello
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Trzeci dzień w Winterheaven, dzień targowy, był dla Otta bardzo męczący. Wstał z samego rana, by przez okno na piętrze karczmy Wraftonów poobserwować plac, na którym już dzień wcześniej pojawiły się wozy kupieckie. Widział więc, kiedy zostają otwarte bramy. Nie zdziwił się wcale, że mały Tomasz wstał jeszcze wcześniej niż on. Sam jako dziecko pomagał ojcu w karczmie, więc wiedział że wieczorem chłopak będzie padał z nóg. Polubił nieśmiałego młodzieńca, z którym miał okazję dłużej porozmawiać. Dowiedział się kilku rzeczy o miasteczku i kupcach, którzy przybywali na targ i zwykle nocowali u Wraftonów.. Zauważył, że tego dnia po Winterheaven kręciło się sporo więcej straży niż dzień wcześniej, nie wspominając już o ludziach, którzy jeszcze przed południem wypełnili placyk targowy głośnym tłumem. Po śniadaniu skierował swe kroki ku świątyni, skoro miał uchodzić za bogobojnego pielgrzyma musiał przez jakiś czas pomęczyć się w jej murach. Także tam ludzi było więcej. Na ten dzień zaplanował sobie kilka działań. Po pierwsze musiał wypytać przybyłych kupców, o to kiedy wyruszają i czy może zabrać się – oczywiście za opłatą - z nimi. W ten sposób miał zamiar dowiedzieć się jak podróżują, czy mają strażników, dokąd jadą i o której godzinie wyruszają. Dzień okazał się męczący, ale i owocny. Wiedział już, o której godzinie zmieniają się strażnicy i kiedy obsada jest najmniejsza, bo idą oni na obiad.
Po południu wrócił do karczmy i ku swojemu zaskoczeniu usnął jak niemowlę. Kiedy się obudził był już wieczór, hałas który dochodził z dołu mówił mu, że część licznych gości karczmy musi być już solidnie pijana. Przemył twarz wodą ze stojącego u boku łóżka wiadra, potarł obiema rękami swędzący zarost na twarzy i zszedł na dół, w nadziei, że zostało jeszcze trochę gulaszu pani Silvany, który tak bardzo mu smakował. Kiedy spróbował go po raz pierwszy, przed oczami stanęła mu kuchnia w karczmie ojca i wywary, których jako dziecko zawsze próbował jako pierwszy, przegryzając świeżutkim, jeszcze gorącym pieczywem. Schodząc natknął się na Tomasza, któremu kazał żwawo przynieść mu ciepłą zupę i zasiadł przy wolnym miejscu, do którego przyprowadziła go Silvana. Otto ucieszył się, bo co najmniej jedna osoba wyglądała na majętnego kupca.
- Nazywam się Otto Walden. Miło mi... – niezbyt wysoki, ale też nie niski mężczyzna usiadł niepewnie przy stole, wyraźnie było widać, że nie chce przeszkadzać biesiadnikom...
Uśmiechnął się lekko pod gęstym wąsem, skinął wszystkim głową, po czym odwrócił wzrok i udawał, że patrzy gdzie indziej nie zainteresowany tym co dzieje się przy stole. Czekając na posiłek rozglądał się po karczmie, wyłapywał szczątki odległych rozmów. Nie zdradził tego po sobie, ale bardzo uważnie przysłuchiwał się rozmowie, jaka odbywała się w jego sąsiedztwie. W międzyczasie wyciągnął mały, skórzany futerał i od nabijania fajki tytoniem rozpoczął swój wieczorny rytuał. Powoli wciągał i wypuszczał dym, tak by nie leciał na nikogo z siedzących obok. Dziwne to było towarzystwo i dziwna rozmowa. Po kilku minutach był już pewien, że Ci ludzie się nie znają i zaskoczyła go otwartość z jaką rozmawiają o nie do końca legalnych działaniach. Uśmiechał się w duchu, bo taka nieuwaga mogła być w pewnym sensie dla niego korzystna. Słyszał już wcześniej o nagrodzie jaka czeka za informacje o podejrzanych wydarzeniach na północ od miasteczka. Niedoszli spiskowcy po kolei odchodzili do stołu kiedy on spokojnie skończył posiłek i wrócił do fajki. Przyszło mu do głowy, że rankiem może przyczynić się do schwytania koniokradów. Ale z drugiej strony może także zrobić coś innego. I tak nie mógł zostać w Winterheaven zbyt długo. Przy stole, w zasięgu głosu Otta został jeszcze jeden z planujących wyprawę, ten z przerażającą blizną na twarzy. Nawet gdy siedział widać było, że jest wysoki.
- Chcąc nie chcąc podsłuchałem waszą rozmowę, dobrze radzę twoim towarzyszom, by nie próbowali realizować swojego planu – powiedział ściszonym głosem Otto nachylając się w kierunku Blizny, zauważył jego zdziwienie, ale nic sobie z tego nie zrobił – ukraść konie to nie problem, ale przejechać przez zamkniętą bramę będzie trudno, chyba że chcą zaatakować strażników… Głupotą będzie wtedy wracać po nagrodę, co powiesz na bardziej subtelne działanie? - Otto miał w głowie kilka pomysłów, każdy z nich zakładał wyjazd z Winteheaven na cudzym koniu w biały dzień.
 
Azazello jest offline