Wątek: [DnD FR]Okruchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2009, 21:47   #13
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Iru


Drowi mag skupił magię splotu w swoich dłoniach. Cieniutkie wstążki, które tworzyły dzieło mystry, wirowały wokół jego dłoni. Z każdym gestem, z każdym słowem było ich coraz więcej, tak, że już nie tylko sam mag, ale inni mogli je zauważyć – srebrne promienie pojawiające się z nikąd i ogniskujące na postaci drowa. Oplątały go w szalonym tańcu, zakryły go całkowicie, tworząc jakby kokon. Z każdą chwilą kokon rósł i zmieniał kształt, przypominając coraz mniej drowa, a coraz bardziej coś innego. Dopiero gdy kokon pękł i wyłoniła się z niego nowa postać maga, dopiero wtedy można było stanowczo stwierdzić w co się zmienił mag – w złowieszczego niedźwiedzia.

Opętany Cario ruszył w stronę maga z czubkiem miecza unisionym w jego stronę. Gęste futro złowieszczego niedźwiedzia nieco osłabiło uderzenie, ale cios był potężny. Futro pokryła się kleistą krwią, które niemal natychmiast spiło ostrze. Kuleczki krwi nadal latały wokół Cario, jednak wciąż nie wiadomo co tak właściwie miały robić. Iru nie był mu nic winny, musiał się bronić, choć wolałby nie zabijać drowa. Potężne pazury poszły w ruch, Cario zasłonił się mieczem, do którego nagle przyleciały krople krwi, tworząc jakby tarczę, która przyjęła na siebie część obrażeń. Mimo to, cios sprawił, że drowi łotrzyk został odepchnięty parę metrów od niedźwiedzia. Lewe ramię zwisało nieprzyjemnie, jakby zostało złamane, ślady pazurów na jego ciele były naprawdę głębokie.

Niedźwiedź miał potężną siłę, większą niż Iru myślał – jednak to Cario miał przewagę tutaj. Krew z podłogi znowu ruszyła w stronę opętanego – zaczęła zbierać się w jego ranach tworząc na ich miejce coś na wzór czarnej zbroi, zasniętej krwi. Lewa ręka znowu była sprawna, pokryta czarną zbroją. Cario zrobił krok w przód, ale zachwiało nim. Oparł się o ścianę...

~*~

Cario

Złośliwy drowi mag zapewne powiedziałby, że Cario jest bardziej bystry niż wygląda, choć nie jest to zbyt znacząca różnica. Jednak ja takowym nie jestem. Cario sprytnie wykorzystał ciemność, która kryła się w jego duszy, w jego sercu i uwięził diabła. Zanim jeszcze drow zdążył cokolwiek powiedzieć, czart zamachnął się mieczem i wybił jeden z prętów klatki, szczelina była jednak zbyt mała, aby mógł uciec.

- No dobra, diabełku. Teraz powiesz mi co tu jest grane, a także powiesz mi co to za miecz i jak mogę z niego korzystać bez konsekwencji. Potem mi go oddasz i wskażesz drogę do mojej rzeczywistości. Potem możesz wracać do piekła. No chyba, że chcesz żeby z tej klatki wyskoczyły kolce i wtedy wezmę sobie miecz z twojego ścierwa. Więc?

„Diabełek” zaczął się potwornie śmiać.

-Ignorant... – skomentował słowa drowa. - Jednak z uwagi na okoliczności mogę ci odpowiedzieć na twoje pytania, nie żebyś cokolwiek zrozumiał, śmiertelniku. – diabeł przestał się śmiać i uśmiechnął nieprzyjemnie.

- Możesz mi mówić Smnbliurdyz, po waszemu Pazur Krwi. Kiedy zostaliśmy wezwani, czy raczej wypuszczeni, do tego planu wiedziałem, że nasza wolność jest tylko tymczasowa, że za parę dni będziemy zmuszeni wrócić, a jako, że piekło o tej porze roku, czy każdej innej, nie należy do zbyt urokliwych – opracowałem pewien plan, dość pochopnie być może. – jakby westchnął.

-Tak jak widziałeś w swojej wizji, przeniosłem całą swoją essencję na mój pazur, który wbiłem w ciało drowa i korzystając z jego przeklętej krwi i mojej mocy – stworzyłem miecz, moją nową postać. Dzięki temu mogę opętać głupców, i tu pojawiasz się ty, i zostać na planie materialnym ile tylko mi się podoba. Problem jest jednak taki, że wciąż muszę się nauczyć kontrolować ciała śmiertelnych... obecnie są to tylko maszynki do zabijania w moich rękach, być może to wina wrodzonego braku subtelności istot śmiertelnych? – spojrzał szyderczo na drowa.



- Jak się jednak okazało, udało ci się mnie uwięzić... dość nieniespodziewany obrót wydarzeń... w tej chwili twój „przyjaciel”, czy jak tam wy się nazywacie, walczył z opętanym tobą, dość mocno cię poszarpał... Może więc zawrzemy ugodę? Ja ci oferuję moją moc, mnie – czyli miecz – a ty mi zaoferujesz krew... co jakiś czas będę potrzebował krwi, aby utrzymać kształt. Czy to twoja krew czy kogoś innego, nie obchodzi mnie. Poza tym im więcej mi krwi dostarczysz tym więcej mocy ci przekażę.... chyba uczciwa umowa? – diabeł spojrzał zza krat ciemności swoimi płonącymi oczami na małego drowa wyczekując jego odpowiedzi.

~*~
Iru

Płaty krwawej zbroi zaczęły odpadać, ukazując uleczone ciało. Sam Cario nadal jednak opierał się nieruchomo o ścianę wpatrując w maga-niedźwiedzia. Nie ruszał się, nawet nie dyszał, nie drgał. Wydawał się być zupełnie... nieobecny.

~*~
Anna


Zanim Anna mogła rozejrzeć się po komnacie Mitrix wleciał jak wichura do środka. Dziewczyna zaciekawiona zaczęła wodzić po nim wzrokiem, jak przelatywał po całej komnacie. A komnata była zaiste niezwykła. Kobieta nigdy nie widziała takiej ilości skarbów i magii w swoim życiu. Stoły były pełne magicznych różdżek, lasek, mieczy, pancerzy, magicznych kul i innych dziwnych przedmiotów, których nigdy w życiu nie widziała. Diabełek tymczasem znalazł to czego szukał. Wziął do ręki malutki młoteczek, zdobiony świecącymi na niebiesko runami, porządna krasnoludzka robota, oraz czerwony kryształ o niezwykłej aurze. Owa niezwykłość objawiała się tym, że kiedy imp podszedł do Anny kryształ zaczął emitować delikatną poświatę.

-To dzięki niemu was znalazł. Ten szczurzy pryszcz – Anna domyśliła się, że chodzi o drowiego maga, który ich pojmał – używał go do znalezienia wam podobnych. Wydupczony cwel oczywiście nie kupił go na bazarze – o nie, to by było za proste! – imp zaczął wymachiwać nerwowo rękoma.

- Potrzebował ofiary, targu z diabełem. Byłem... byłem jednym z jego uczniów, mieszał nam w głowach, używał uroków czasami... czynił kochankami... z radościom oddałem swoją duszę diabłu, aby go zadowolić... błąd którego do dziś żałuję... w piekle... w piekle otworzyli mi oczy, pokazali rzeczy, dali poczuć rzeczy, których nie chciałbym powtórzyć, dla nikogo.

Położył kryształ na podłodze, wziął zamach młoteczkiem i uderzył w klejnot, który rozsypał się na drobny pył.

- Teraz kontrakt zostaje unieważniony – odparł zadowolony, a pył wzniósł się w powietrze wirując wokół impa. Nagły błysk światła oślepił na chwilę Annę i po chwili gdy odzyskała wzrok zobaczyła przed sobą przystojnego nagiego drowa. Nieprzejmując się reakcją kobiety podszedł do stojaków, gdzie wisiały magiczne szaty i ubrał jedną z nich na siebie.



- Co prawda tego nie było w umowie, ale chyba pozwolisz, że coś na siebie włożę... chyba że wolisz abym z tym zaczekał? – spojrzał na kobietę namiętnie i flirtownie, czuła że to było jego naturą – namiętność. Czekał więc z zapięciem ostatniego guzika szaty na jej odpowiedź. Był w bardzo dobrym humorze.

Co do komnaty, to była tam jeszcze jedna niezwykła rzecz. Portal. Był nieaktywny z tego co można było zauważyć, lecz z tego co słyszała Anna od współwięźniów – część z nich została tu sprowadzona przez właśnie ten portal.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 16-11-2009 o 21:54.
Qumi jest offline