Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-11-2009, 19:32   #11
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Zbliżając się do wejścia korytarza Cario nadal obserwował miecz. Na pewno nie jest to poślednia broń, materiał, z którego wykonano rękojeść zapobiegał wyślizgnięciu się nawet ze spoconej dłoni, odpowiednio lekki i dobrze wywa… Drow wpatrywał się w swoje odbicie w ostrzu. Ale czy to było jego oblicze? Źrenice stały się podobne kocim, rysy twarzy zdecydowanie się wyostrzyły stały się bardziej drapieżne i ten uśmiech… Cario nie uśmiechał się w ten sposób. Drow zamrugał i opuścił miecz. Na pewno coś mu się przywidziało, przecież wciąż jest sobą i nikt go nie opętał. Wyprostowany ruszył w kierunku korytarza i przekroczył jego próg…

~*~
…i doznał wizji. To że wydarzenia nie mają miejsca teraz domyślił się od razu rozpoznał korytarz, w którym stał jeszcze przed chwilą, jednak był on czysty i znajdowali się w nim drowi strażnicy. Skupił się na strażnikach grających w savę. Przez chwilę oceniał ich grę i stwierdził, że do mistrzów nie należą, on spokojnie by ich ograł. Nagle drzwi do komnaty ofiarnej zatrzęsły się strażnicy popatrzyli po sobie, a w następnej chwili przez wywarzone odrzwia wkroczyły demony. Na czele watahy szedł potężny blisko dwu metrowy demon. Szybkim ruchem wbił pazury w jednego z drowów, lecz nie zdąrzył go wypatroszyć pozostali szybko go wykończyli. Chmara demonów zbliżała się strażnicy ustawili się w równym szyku. Nawet ten ranny, z wciąż tkwiącym pazurem dołączył do towarzyszy. Cario pokiwał głową z uznaniem. Całkiem nieźle. Demony natarły, lecz drowy radziły sobie z napastnikami. Skrytobójca przyglądał się jak wokół wbitego w ciało strażnika pazura zbiera się krew i odłamek demona zaczął się zmieniać w miecz. Miecz, który Cario jeszcze niedawno sam trzymał w dłoni. Teraz strażnik chwycił za ostrze i zdawało się, że furia wstąpiła w drowich wojowników. Demony zauważyły to i cofnęły się, postanowiły poczekać. Miecz zaczął pożerać ciało drowa. Cario poczuł mieszaninę strachu i złości na samego siebie. Wtedy wizja zakończyła się.

~*~
Teraz łotrzyk stał otoczony wyłącznie ciemnością. Ciemnością nieprzeniknioną, ale wyraźnie różniącą się od tej, w której znajdował się do niedawna. Ta ciemność była mu jakby posłuszna. Drow poczuł, że może ją kształtować siłą woli. Po paru eksperymentach udało mu się ją zmniejszyć do rozmiarów małej kuli. Jednak ciemność nie chce zniknąć całkowicie. Cario ścisnął kulę mocniej i stwierdził, że ta pulsuje. Pulsuje dokładnie w rytmie jego własnego serca. Dziwne…

Drow rozejrzał się teraz otaczał go biały bezmiar. Nie, chwila. W oddali dostrzegł jakiś punkt. Postanowił szybko się tam przemieścić… i znalazł się tam. Nie wiedział jeszcze jak, ale zaczął czuć się dziwnie.

Cario podniósł oczy w górę i stwierdził, że przed nim stoi czart dzierżący jego miecz. Diabeł wybuchnął śmiechem i zamachnął się mieczem. Jednak skrytobójca był szybszy i zdążył zrobić unik. Jednak był bezbronny. Jak ma walczyć z diabłem, bez jakiekolwiek ekwipunku. Czart znów unosił miecz, a Cario w przypływie beznadziei cisnął w niego kulą ciemności. Jego ciemności… Wyobraził sobie klatkę, którą nagle tworzy i zamyka w niej piekielnika. I o dziwo udało mu się to nie tylko wyobrazić, ale także jak się okazało stworzyć to realnym. Czart stał zamknięty w klatce ciemności. Cario uśmiechnął się paskudnie czując, że teraz to on ma przewagę.

- No dobra, diabełku. Teraz powiesz mi co tu jest grane, a także powiesz mi co to za miecz i jak mogę z niego korzystać bez konsekwencji. Potem mi go oddasz i wskażesz drogę do mojej rzeczywistości. Potem możesz wracać do piekła. No chyba, że chcesz żeby z tej klatki wyskoczyły kolce i wtedy wezmę sobie miecz z twojego ścierwa. Więc?
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 13-11-2009, 22:44   #12
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Anna powoli zagłębiała się w korytarz.

Cokolwiek podążyło nim przed nią, była mu wdzięczna. Rozerwane, odcięte, urwane lub spalone części różnych ciał skutecznie rozbroiło wszelkie pułapki, które mogłyby przeszkodzić kobiecie w przejściu przez korytarz. Co jakiś czas zatrzymywała się, by przyjrzeć uważniej co ciekawszej pułapce lub członkowi, który był zachowany lepiej niż inne, by określić czego mogła się spodziewać w pomroku i co przeszkodziło czarodziejowi w eksperymencie. Urwany ogon, ucięte rogi, wielka, szponiasta łapa i kawał grubej, czerwonej skóry, który w dość obrzydliwy sposób stracił łączność z właścicielem podpowiadały jej jedno rozwiązanie- wielki najazd monstrów z Niższych Sfer.

Anna szła dalej, tym razem bardziej zaniepokojona niż wcześniej. Była pewna, że zniszczeń dokonał pojedynczy potwór lub jakimś dziwnym trafem ona sama, ale jeśli pyszny magik otworzył portal do Piekieł, to mogło im wszystkim grozić wielkie niebezpieczeństwo. Ścisnęła mocniej kostur w dłoni, mając na ustach tekst kilku najbardziej przydatnych w tej chwili modlitw.

W końcu, doszła do końca korytarza. Były przy nim wielkie, obsydianowe drzwi wzmocnione żelazem. Zamiast jednak dziurki od klucza, były tam trzy małe, okrągłe otwory, nad którymi widniały napisy w języku, który kapłance był nieznany. Podeszła bliżej, próbując przeczytać inskrypcje, licząc na to, że to jakiś rodzaj szyfru. Niestety, był to pełnoprawny język.

- Mogę w czymś pomóc?- dobiegł ją piskliwy głos. Gdy się odwróciła, zobaczyła małe, czerwone stworzonko z skrzydełkami i różkami. Groteskowa istota machała intensywnie skrzydłami ,próbując wznieść się w powietrze tylko po to, by po chwili opaść na ziemię.

Następnie diabełek złożył Annie propozycję nie do odrzucenia. Miał przetłumaczyć kobiecie zagadki, gdyż sam nie znał na nie odpowiedzi. W zamian za to miał wziąć sobie dwie, dowolnie wybrane rzeczy ze skarbca maga.

- Dobrze…- odpowiedziała kapłanka z wahaniem. Sama nie wiedziała, czego spodziewać się od impa, ale była pewna, że jej nie okłamie ani nie oszuka. Przynajmniej tyle dobrego można było powiedzieć o diabłach.

- Z jednym zastrzeżeniem- dodała po chwili –Wszystkie przedmioty, które są mają własnością, trafią w moje ręce. Byś nie sugerował, że kłamię, opiszę je teraz. Miałam srebrną, magiczną obręcz, która pozwalała mi czytać myśli innych ludzi, amulet w kształcie niedźwiedzia, który czynił mnie pełniejszą życia i odporniejsza na obrażenia, poza tym…

- Hahaha
- diabełek wybuchnął śmiechem, nie pozwalając kobiecie dokończyć -Dziewczyno... bierz te swoje badziewie, na co mi to? Czy w ogóle wiesz co jest w tej komnacie?

- Plugawe rzeczy należące do maga i parę przedmiotów mych... towarzyszy. Bierz je sobie do swojego piekła, byle nie panoszyły się po Pierwszej Materialnej- odparła zimno kobieta. Mitrix nie mógł wiedzieć, co znajduje się za drzwiami, a nawet jeśli miał o tym jakieś wyobrażenia, to wcale nie musiały one się okazać prawdziwe. Zresztą, możliwe, że naprawdę byłoby lepiej, gdyby lwia część zbiorów drowa znalazła się w Dziewięciu Piekłach.

-Skoro dobiliśmy już targu... oto 3 zagadki - uśmiechnął się złośliwie – To zaczynam.

Imp pokazał Annie kolejno 3 wgłębienia i wyrecytował tekst zagadek:

Pod moim smyczkiem całe lasy rozbrzmiewają chórem
Nie cierpię ciszy, która niczym śmierć pojawia się tam gdzie ja znikam
Czy znajdzie się choć jeden co żyć może bez mojej muzyki? Tego nie wiem.

Od dnia narodzin po śmierć ci towarzyszę
Czemu więc tak bardzo się mnie obawiasz?
Czemu więc tak bardzo mnie pragniesz?
Ja jestem wysłannikiem życia, ja jestem kałużą śmierci.
Kochanką i kochankiem każdego.

Czy mój dotyk cię boli?
Czy mój dotyk cię przeraża?
Czemu ja, który ciebie chronię,
który życie swoje dla ciebie poświęcam
Czemu nie chcesz mnie dotknąć?
Czemu zamykasz mnie, nie dasz mi rosnąć
uczyniłeś ze mnie sługę, a kiedyś to ja byłem panem.


- W wgłębienia trzeba coś włożyć, zagadki mają dać odpowiedź co... - dodał po recytacji i spogląda na Annę wyczekująco.

- Hmmm... wydaje mi się, że odpowiedź na drugie to krew… - powiedziała Anna po chwili namysłu, po czym skaleczyła się w palec. Szkarłatna kropla krwi narastała powoli, by w końcu upaść, prosto w wgłębienie w drzwiach. Dziurka powoli się zasklepiła, gdy kobieta poprawnie rozwiązała zagadkę.

- Impie... czy jeśli popełnię jakiś błąd, to coś mi grozi? - spytała, nagle tknięta impulsem. Nie wiedziała, co było rozwiązaniem innych zagadek, a próby mogły okazać się bardzo niebezpieczne. Nie znała maga prawie wcale, ale to, co zrobił jej i innym Więźniom wystarczało, by wyrobiła sobie o nim zdanie.

Złośliwy uśmiech impa był cały czas jest na jego twarzy.

- Nie wiem, nie próbowałem - wzruszył rękoma. Wszakże, jemu nic by się nie stało, gdyby kapłanka źle rozwiązała którąś z łamigłówek.

Anna tylko spojrzała na niego spode łba, a potem wróciła do wpatrywania się w drzwi. Miała wielką ochotę sprawdzić, czy rogi Mitrixa są odpowiedzią na zagadki, ale postanowiła się powstrzymać. Jakby nie było, to ona była człowiekiem, a on żałosnym impem.

- Pierwsza zagadka chyba odnosi się do siły żywiołu... może to być wiatr, deszcz lub słońce- powiedziała sama do siebie kobieta, nie chcąc przyznać się otwarcie do tego, że nie wie, co dalej zrobić . Nie zastanawiając się wiele, wykonała prosty gest dłońmi, rozjaśniając pobliski kamień. Chwyciła go w dłonie i przybliżyła do wrót.

- Ahaaaaa? - spytał Imp - Zgaduję, że deszczu w podmroku raczej nie wywołasz, z o słońce jeszcze gorzej?

- Więc wiatr- powiedziała kobieta, cofając dłoń. Nabrała powietrza w policzki i delikatnie dmuchnęła w otwór, obserwując, jak znika.

- Dwa z trzech. Jesteśmy coraz bliżej- powiedziała znów do siebie, po czym skupiła się na trzeciej, najtrudniejszej zagadce.

Imp radośnie uderzył palcami o palce, oczekując 3 odpowiedzi. Anna przygryzła wargi, zdając sobie sprawę, jak okropny interes zrobiła. Mitrix był skończonym idiotą, który nie potrafił się uporać z najprostszą łamigłówką, i to właśnie on dostanie najpotężniejsze przedmioty drowa. Nie tak powinno być, nawet, jeśli wszystko, co spoczywało wewnątrz było przeklęte. Gdyby nie nagląca sytuacja i potrzeba otrzymania na nowo swego ekwipunku, kobieta ominęłaby skarbiec szerokim łukiem, pozwalając zostać impowi przy wrotach. Może, nie chcąc odejść, umarły z własnej skąpości, nieudolnie starając się coś zdziałać.

Kobieta potrzasnęła głową, ponownie skupiając się na swym zadaniu.

- Czyżby ból? Nie, to zbyt proste. Coś, czego ludzie się boją, lecz co im dobrze służy. Mimo to niewolą to, choć ostatnia część to metafora, o ile nie chodzi o jakiś niezwykle ochydny, parzący, lecznicy grzyb z Podmroku... - spojrzała z ukosa na impa, chcąc się dowiedzieć, czy w pobliżu występuje taka forma życia, Wydawało się to paradoksalne, ale gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś powiedział Annie, że stanie się wilkołaczką i będzie musiała współpracować z drowami po to, by wydostać się z kompleksu złego czarodzieja, wyśmiałaby go. Dlatego postanowiła się upewnić ponad wszelką wątpliwość.

- Grzyby raczej nie rządziły podmrokiem, prawda? Może znowu chodzi o jakiś żywioł? - odparł Mitrix. Do komentowania pomysłów kobiety był pierwszy, ale gdy sam miał coś wymyślić, to buzia mu się zamykała.

- To zależy, w podziemiach występują krwiożercze, mordercze grzyby, choć nigdy nie miały cywilizacji. Ale masz rację, to jednak nie to. Skoro zagadki odnoszą sie do Podmroku...

- No właśnie, czy do pomroku? Przecież tu nie ma drzew? Czy to nie byłoby zbyt łatwe? Shemshal raczej zadawałby zagadki innego typu- wyjaśnił imp, udowadniając, że jednak potrafi wpaść na coś konstruktywnego.

-Gniew?!- spytała w przebłysku intuicji kapłanka, przypominając sobie swoje własne życie. Gdyby trzecia zagadka odnosiła się do stanu mentalnego, to byłby to dość sprytny wybieg. W takim wypadku jedynie prawdziwa emocja, odpowiednio użyta, mogłaby ostatecznie otworzyć wrota. Shemshal mógł w ten sposób doskonale zabezpieczyć skarbiec przed złodziejami i rabusiami.

-I jak "włożysz" gniew w to wgłębienie? - spytał z ironię diabełek, powoli tracąc cierpliwość.

-Nie, gniew to nie przedmiot... -zauważyła zrezygnowana kobieta, niechętnie przyznając rację mieszkańcowi piekieł.

- No właśnie.... – westchnął.

- To nie jest ani emocja, ani rasa, ani roślina czy grzyb. To coś bardziej... fundamentalnego…- zamyśliła się kobieta. Czuła, ze krąży wokół odpowiedzi, ale ta ciągle jej się wymykała. Za bardzo odeszła od tematu, powinna poszukać czegoś prostszego, jak kamyk, mech, jak…

- Fundamentalnego? Może ogień? Sporo tego w piekle mamy....

-Tak, to ogień! - krzyknęła kobieta, zdając sobie sprawę z tego, czym było długo poszukiwane rozwiązanie- Impie, umiesz go rozniecić? Choć małą iskrę? Ja nie mam krzesiwa i hubki. [/i]

Imp spojrzał z grymasem twarzy na Annę, jakby ta go śmiertelnie uraziła.

- Nie jestem krzesiwem i hubką, wiesz? To że jestem diabłem nie znaczy, że jestem przenośnym ogniskiem! Ehhh... mogę spróbować... dawno tego nie robiłem.. . - imp zaczął inkantować jakby zaklęcie, a w stronę drzwi poleciała mała kulka ognia i cicho rozprysnęła się na obsydianowej skale. Wgłębienie zniknęło.

Drzwi zaczęły się otwierać...
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 13-11-2009 o 22:48.
Kaworu jest offline  
Stary 16-11-2009, 21:47   #13
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Iru


Drowi mag skupił magię splotu w swoich dłoniach. Cieniutkie wstążki, które tworzyły dzieło mystry, wirowały wokół jego dłoni. Z każdym gestem, z każdym słowem było ich coraz więcej, tak, że już nie tylko sam mag, ale inni mogli je zauważyć – srebrne promienie pojawiające się z nikąd i ogniskujące na postaci drowa. Oplątały go w szalonym tańcu, zakryły go całkowicie, tworząc jakby kokon. Z każdą chwilą kokon rósł i zmieniał kształt, przypominając coraz mniej drowa, a coraz bardziej coś innego. Dopiero gdy kokon pękł i wyłoniła się z niego nowa postać maga, dopiero wtedy można było stanowczo stwierdzić w co się zmienił mag – w złowieszczego niedźwiedzia.

Opętany Cario ruszył w stronę maga z czubkiem miecza unisionym w jego stronę. Gęste futro złowieszczego niedźwiedzia nieco osłabiło uderzenie, ale cios był potężny. Futro pokryła się kleistą krwią, które niemal natychmiast spiło ostrze. Kuleczki krwi nadal latały wokół Cario, jednak wciąż nie wiadomo co tak właściwie miały robić. Iru nie był mu nic winny, musiał się bronić, choć wolałby nie zabijać drowa. Potężne pazury poszły w ruch, Cario zasłonił się mieczem, do którego nagle przyleciały krople krwi, tworząc jakby tarczę, która przyjęła na siebie część obrażeń. Mimo to, cios sprawił, że drowi łotrzyk został odepchnięty parę metrów od niedźwiedzia. Lewe ramię zwisało nieprzyjemnie, jakby zostało złamane, ślady pazurów na jego ciele były naprawdę głębokie.

Niedźwiedź miał potężną siłę, większą niż Iru myślał – jednak to Cario miał przewagę tutaj. Krew z podłogi znowu ruszyła w stronę opętanego – zaczęła zbierać się w jego ranach tworząc na ich miejce coś na wzór czarnej zbroi, zasniętej krwi. Lewa ręka znowu była sprawna, pokryta czarną zbroją. Cario zrobił krok w przód, ale zachwiało nim. Oparł się o ścianę...

~*~

Cario

Złośliwy drowi mag zapewne powiedziałby, że Cario jest bardziej bystry niż wygląda, choć nie jest to zbyt znacząca różnica. Jednak ja takowym nie jestem. Cario sprytnie wykorzystał ciemność, która kryła się w jego duszy, w jego sercu i uwięził diabła. Zanim jeszcze drow zdążył cokolwiek powiedzieć, czart zamachnął się mieczem i wybił jeden z prętów klatki, szczelina była jednak zbyt mała, aby mógł uciec.

- No dobra, diabełku. Teraz powiesz mi co tu jest grane, a także powiesz mi co to za miecz i jak mogę z niego korzystać bez konsekwencji. Potem mi go oddasz i wskażesz drogę do mojej rzeczywistości. Potem możesz wracać do piekła. No chyba, że chcesz żeby z tej klatki wyskoczyły kolce i wtedy wezmę sobie miecz z twojego ścierwa. Więc?

„Diabełek” zaczął się potwornie śmiać.

-Ignorant... – skomentował słowa drowa. - Jednak z uwagi na okoliczności mogę ci odpowiedzieć na twoje pytania, nie żebyś cokolwiek zrozumiał, śmiertelniku. – diabeł przestał się śmiać i uśmiechnął nieprzyjemnie.

- Możesz mi mówić Smnbliurdyz, po waszemu Pazur Krwi. Kiedy zostaliśmy wezwani, czy raczej wypuszczeni, do tego planu wiedziałem, że nasza wolność jest tylko tymczasowa, że za parę dni będziemy zmuszeni wrócić, a jako, że piekło o tej porze roku, czy każdej innej, nie należy do zbyt urokliwych – opracowałem pewien plan, dość pochopnie być może. – jakby westchnął.

-Tak jak widziałeś w swojej wizji, przeniosłem całą swoją essencję na mój pazur, który wbiłem w ciało drowa i korzystając z jego przeklętej krwi i mojej mocy – stworzyłem miecz, moją nową postać. Dzięki temu mogę opętać głupców, i tu pojawiasz się ty, i zostać na planie materialnym ile tylko mi się podoba. Problem jest jednak taki, że wciąż muszę się nauczyć kontrolować ciała śmiertelnych... obecnie są to tylko maszynki do zabijania w moich rękach, być może to wina wrodzonego braku subtelności istot śmiertelnych? – spojrzał szyderczo na drowa.



- Jak się jednak okazało, udało ci się mnie uwięzić... dość nieniespodziewany obrót wydarzeń... w tej chwili twój „przyjaciel”, czy jak tam wy się nazywacie, walczył z opętanym tobą, dość mocno cię poszarpał... Może więc zawrzemy ugodę? Ja ci oferuję moją moc, mnie – czyli miecz – a ty mi zaoferujesz krew... co jakiś czas będę potrzebował krwi, aby utrzymać kształt. Czy to twoja krew czy kogoś innego, nie obchodzi mnie. Poza tym im więcej mi krwi dostarczysz tym więcej mocy ci przekażę.... chyba uczciwa umowa? – diabeł spojrzał zza krat ciemności swoimi płonącymi oczami na małego drowa wyczekując jego odpowiedzi.

~*~
Iru

Płaty krwawej zbroi zaczęły odpadać, ukazując uleczone ciało. Sam Cario nadal jednak opierał się nieruchomo o ścianę wpatrując w maga-niedźwiedzia. Nie ruszał się, nawet nie dyszał, nie drgał. Wydawał się być zupełnie... nieobecny.

~*~
Anna


Zanim Anna mogła rozejrzeć się po komnacie Mitrix wleciał jak wichura do środka. Dziewczyna zaciekawiona zaczęła wodzić po nim wzrokiem, jak przelatywał po całej komnacie. A komnata była zaiste niezwykła. Kobieta nigdy nie widziała takiej ilości skarbów i magii w swoim życiu. Stoły były pełne magicznych różdżek, lasek, mieczy, pancerzy, magicznych kul i innych dziwnych przedmiotów, których nigdy w życiu nie widziała. Diabełek tymczasem znalazł to czego szukał. Wziął do ręki malutki młoteczek, zdobiony świecącymi na niebiesko runami, porządna krasnoludzka robota, oraz czerwony kryształ o niezwykłej aurze. Owa niezwykłość objawiała się tym, że kiedy imp podszedł do Anny kryształ zaczął emitować delikatną poświatę.

-To dzięki niemu was znalazł. Ten szczurzy pryszcz – Anna domyśliła się, że chodzi o drowiego maga, który ich pojmał – używał go do znalezienia wam podobnych. Wydupczony cwel oczywiście nie kupił go na bazarze – o nie, to by było za proste! – imp zaczął wymachiwać nerwowo rękoma.

- Potrzebował ofiary, targu z diabełem. Byłem... byłem jednym z jego uczniów, mieszał nam w głowach, używał uroków czasami... czynił kochankami... z radościom oddałem swoją duszę diabłu, aby go zadowolić... błąd którego do dziś żałuję... w piekle... w piekle otworzyli mi oczy, pokazali rzeczy, dali poczuć rzeczy, których nie chciałbym powtórzyć, dla nikogo.

Położył kryształ na podłodze, wziął zamach młoteczkiem i uderzył w klejnot, który rozsypał się na drobny pył.

- Teraz kontrakt zostaje unieważniony – odparł zadowolony, a pył wzniósł się w powietrze wirując wokół impa. Nagły błysk światła oślepił na chwilę Annę i po chwili gdy odzyskała wzrok zobaczyła przed sobą przystojnego nagiego drowa. Nieprzejmując się reakcją kobiety podszedł do stojaków, gdzie wisiały magiczne szaty i ubrał jedną z nich na siebie.



- Co prawda tego nie było w umowie, ale chyba pozwolisz, że coś na siebie włożę... chyba że wolisz abym z tym zaczekał? – spojrzał na kobietę namiętnie i flirtownie, czuła że to było jego naturą – namiętność. Czekał więc z zapięciem ostatniego guzika szaty na jej odpowiedź. Był w bardzo dobrym humorze.

Co do komnaty, to była tam jeszcze jedna niezwykła rzecz. Portal. Był nieaktywny z tego co można było zauważyć, lecz z tego co słyszała Anna od współwięźniów – część z nich została tu sprowadzona przez właśnie ten portal.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 16-11-2009 o 21:54.
Qumi jest offline  
Stary 17-11-2009, 17:37   #14
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Cario uważnie słuchał opowieści diabła o jego przybyciu na Plan Materialny i jego chytrym planie. Więc teraz ciało skrytobójcy jest opętane przez tego piekielnego śmiecia? Gdzie więc się teraz znajdują? Hm… Piekielnik jest zamieniony w miecz… czyli wychodzi, że to co dzieje się teraz ma miejsce w umyśle drowa? A może w jego duszy? Tak czy inaczej nie znajdują się już w Podmroku. Skąd więc ta ciemność, którą może kontrolować? Czyżby cały czas zalegała w duszy Caria, a on po prostu nie zdawał sobie z tego sprawy? Ciekawe czy po powrocie do rzeczywistości nadal będzie mógł czerpać moc z ciemności. Trzeba będzie to sprawdzić.

Pazur Krwi dotarł tym czasem w swoim monologu do propozycji. Całkiem konkretnej trzeba powiedzieć. Krew w zamian za jego służbę w postaci miecza plus parę dodatkowych mocy. Z krwią nie powinno być raczej problemów. Korytarze Podmroku nie należą do zaspokojonych. Zresztą jakieś stworzenie zawsze się nawinie i będzie je można ogołocić z krwi.

- Niech i tak będzie Smnbliurdyzie krew w zamian za twoją służbę w postaci miecza. Spróbuj mnie jednak zdradzić parszywy wysłanniku piekieł, a wtedy złamię twoją formę na Pierwszej Materialnej. Pamiętaj o tym. A teraz oddaj mi moje ciało.

Czart roześmiał się na wzmiankę o unicestwieniu. Nie przestawał się śmiać, kiedy Cario poczuł zawrót głowy. Świat przed nim rozmazał się i…

~*~
…znów stał w korytarzu w siedzibie jego es-ciemiężcy. Opierał się o ścianę i gdyby nie ten fakt pewnie by się przewrócił. Zmiana była zbyt nieoczekiwana jak na jego gust. Dodatkowo bolał go cały lewy bok. Drow rozejrzał się i dostrzegł złowieszczego niedźwiedzia. Iru musiał przemienić się korzystając ze swoich mocy. Pewnie Pazur Krwi zaatakował go, kiedy opętał Caria.

- Możesz przestać się tak czaić jakbyś chciał mnie tu zaraz rozszarpać. Wróciłem i nie mam zamiaru z tobą walczyć. – zwrócił się w kierunku drowiego maga.

- Przynajmniej na razie – dodał w myślach.

Cario przespacerował się po pomieszczeniu i dotykając mieczem w miejscach, gdzie krew utworzyła kałuże karmił ostrze. Kiedy skończył przyjrzał się zaklętemu demonowi. Niby nic się nie zmieniło, ale czuł pulsującą z oręża moc. Może ta umowa będzie naprawdę korzystna.
Spojrzał w kierunku korytarza, który mieli sprawdzić. Jeśli w jego ostępach czai się coś nie dobrego Iru okaże się nie potrzebnym balastem w swojej obecnej postaci. Z drugiej strony teraz może też pomóc skrytobójcy w walce bezpośredniej. Drow zamyślił się i podjął decyzję.

- No dobra jeśli możesz nie zmieniaj póki co postaci i poczekaj tu na mnie. Sprawdzę korytarz przed nami i jak znajdę kogoś lub coś godnego uwagi wrócę po ciebie.

To powiedziawszy Cario zrobił parę kroków w cień i jakby rozpłynął się w powietrzu. A przynajmniej tak mogło by się zdawać niemal każdej istocie żywej. Czując, że wreszcie robi to do czego został stworzony. Drow bezszelestnie ruszył na zwiad.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 21-11-2009, 20:58   #15
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Anna weszła do pomieszczenia za impem.

Komnata zapierała dech w piersiach. Były tu stosy różdżek i bereł, wieszaki magicznych szat, półki pełne magicznych ksiąg, miecze, zbroje, bransolety, amulety, wszystko, co kobieta widziała na własne oczy lub o czym słyszała w baśniach.

Dziewczyna rozglądała się ciekawie po pomieszczeniu, łapczywie patrząc na wszystko. Pierwszy i zapewnie ostatni raz w swym życiu oglądała taką obfitość magii. Powoli przechadzała się pomiędzy półkami, dotykając delikatnie wszystkiego, co minęła, jakby sama nie wierząc w to, że przedmioty te mogą być rzeczywiste.

Tymczasem Mitrix znalazł czerwony kryształ i podleciał z nim do Anny. Kobieta zauważyła to dopiero wtedy, gdy przedmiot zaczął emitować delikatną poświatę.

-To dzięki niemu was znalazł. Ten szczurzy pryszcz – Anna domyśliła się, że chodzi o drowiego maga, który ich pojmał – używał go do znalezienia wam podobnych. Wydupczony cwel oczywiście nie kupił go na bazarze – o nie, to by było za proste!

Likantropka zachichotała. Diabełek był święcie oburzony, wymachiwał nerwowo rękami i nazwał jednocześnie drowiego maga „wydupczonym cwelem”. Blondynka spytała się w duchu, skąd imp może posiadać taką dogłębną wiedzę o erotycznym życiu mężczyzny, co tylko sprawiło, że chichot zmienił się w rozpaczliwą próbę ustania na nogach i powstrzymania głośnego śmiechu.

Anna mimo całego swego ponuractwa potrafiła się śmiać… o ile miała dobry powód.

- Potrzebował ofiary, targu z diabłem. Byłem... byłem jednym z jego uczniów, mieszał nam w głowach, używał uroków czasami... czynił kochankami... z radościom oddałem swoją duszę diabłu, aby go zadowolić... błąd którego do dziś żałuję... w piekle... w piekle otworzyli mi oczy, pokazali rzeczy, dali poczuć rzeczy, których nie chciałbym powtórzyć, dla nikogo.

Kapłanka natychmiast przestała się śmiać. Zrobiło jej się żal biednego, nieporadnego, pokracznego impka. Został oszukany przez własnego mistrza, potraktowany jak przedmiot, rzecz, którą można sprzedać, by otrzymać coś cenniejszego. Zrobił to wszystko dla maga, po to, by był szczęśliwy, by mógł spełnić swe własne marzenia. Ale ten łotr w ogóle nie myślał o marzeniach swego ucznia, swego… kochanka?

Gdy Mitrix wziął zamach drobnym, krasnoludzkim młoteczkiem, kobieta patrzyła w milczeniu. Gdyby tak bardzo nie przejęła się losem diabła, pewnie by się zdziwiła, gdy zobaczyła, że stał się drowim, umięśnionym mężczyzną i podnieciła, zauważywszy, że jego boskiego ciała nie zakrywa nawet skrawek materiału. Stała jednak ze schyloną głowa, nie ze wstydu, lecz ze smutku, pozwalając mu się ubrać.

- Co prawda tego nie było w umowie, ale chyba pozwolisz, że coś na siebie włożę... chyba że wolisz abym z tym zaczekał?- spytał uwodzicielsko, czekając z zapięciem ostatniego guzika. Widocznie jego historia robiła na nim samym mniejsze wrażenie niż na Annie.

Pokręciła tylko smutnie głową, dając znać, że nie ma ochoty na żadne igraszki. Powoli udała się w głąb komnaty, biorąc przedmioty, które dawniej do niej należały lub te, które uznała za niezwykle interesujące. Srebrzysta obręcz telepatii, amulet z takiego samego metalu i karwasze, które mogły zapewnić jej ochronę przed atakami. Również damskie rękawiczki z brązowego futra, które nadawały większą zręczność jej palcom, a także inne, pomniejsze przedmioty, jakie miała przy sobie. Postanowiła zabrać też coś magowi. Nawet, jeśli już nie żył, chciała go okraść i czerpać z tego mściwą satysfakcję.

Pomieszczenie jednak ją ogłupiło. Było tu tyle przedmiotów magicznych, że sama nie wiedziała, czym sprawiłaby cholernemu magowi najwięcej bólu. Postanowiła więc swą małą „kradzież” odłożyć na później, na razie zadowalając się powolnym wyrywaniem i darciem kart w jednej z piękniejszych magicznych ksiąg, zapewne zawierającą bezcenną wiedzę magiczną. Tak, to by z pewnością zabolało skurczybyka.

Początkowo myślała, że robi to dlatego, że ją uwięził, ale gdzieś w połowie swojej pracy zdała sobie sprawę, że nie dlatego jest wściekła. Ten drow nie tylko uwięził ich, obcych mu ludzi. Składał ofiary nie tylko z nich, ale też z ludzi, którzy byli mu bliscy, którzy mu ufali, którzy go kochali. Mitrix poświęcił dla niego własną duszę, cierpiał w piekle, był zapewne palony, przebijany gwoździami na wylot i wykorzystywany jako źródło krwi do rytuałów odprawianych przez diabły. Wszystko to dla swego kochanka, dla osoby, która była dla niego ważniejsza od jego własnego życia.

Wszystko to z miłości, która była jednostronna.

Kobiecie mimowolnie wyrosły wilcze kły, gdy rozmyślała o tym. Z grubego woluminu została juz tylko okładka i podarte karty na podłodze, ale Annie było mało. Chwyciła pierwszą z brzegu różdżkę i wycelowała ją w strzępy pergaminu. „Piekące światło” zamieniło je w proch. Nie będąc usatysfakcjonowaną, kapłanka chwyciła następną pozycję w magicznej biblioteczce maga.

- Ten cały Twój Mistrz… jaki był?- spytała bez ogródek, rytmicznie wyrywając stronice, jedna po drugiej. Chciała to wiedzieć. Chciała wiedzieć, kto ich tu sprowadził, kto ich uwięził, kto był tak okrutny, by sprzedać w niewolę duszę własnego ucznia. Czuła potrzebę posiadania tej wiedzy, nawet gdyby miała ona sprawić, że wyłaby z rozpaczy nad zapewne bezbolesną śmiercią ich wspólnego oprawcy.

- I być może ważniejsza kwestia… jak Ci na imię?
 
Kaworu jest offline  
Stary 25-11-2009, 02:22   #16
 
Wissereth's Avatar
 
Reputacja: 1 Wissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodze
Iru wpatrywał się w Cario zastanawiając czy nie rozerwać go tak na wszelki. Przekrzywił łeb słysząc słowa drowa jakby nadal nie mógł się zdecydować, po czym uznał, że taka zmiana zachowania w tak krótkim czasie świadczy raczej o uwolnieniu. ~Tylko jakim cudem zwykły śmiertelnik mógłby czegoś takiego dokonać?~ Odpowiedź była prosta, nie mógł, normalny drow nadal byłby pod butem demona aż jego powłoka cielesna nie zostałaby zniszczona. Lub aż nie odprawiono odpowiednich rytuałów. Najwyraźniej więc Cario nie był tak zwyczajny na jakiego wyglądał... Albo demon uznał że lepiej odpuścić... ~Tylko dlaczego? Czyżby zamierzał wydostać się stąd tak jak my, a potem dopiero realizować jakiekolwiek plany w tej sferze?~ Wprawdzie większość demonów ograniczała się do bezmyślnej rzezi, ale nie wszystkie, a sprytny demon był ostatnią rzeczą jaką chciałby mieć blisko siebie.

Pociągnął nosem widząc jak sprawnie sylwetka Cario wtopiła się w cienie, był tam nadal, zapach pozostał, oddalał się najwyraźniej planując przeprowadzić zwiad tak jak powiedział. Wrodzona nieufność i paranoja, jakie posiadał każdy Drow, podpowiadały jednak magowi kolejne podstępy i plany jakie w tej chwili opętaniec mógł obmyślać, bądź wprowadzać w życie.

Wtem jakby z oddali dobiegł go głos mówiący w dziwnym języku jednak o dziwo całkowicie zrozumiały.
-Wreszcie... przysięgam - moja matka uwinęła się z jednym małym czartem dużo szybciej! Wy drowy to jednak tylko mocni w gębie jesteście... mam nadzieję, że chociaż Ty jesteś coś tu wart. - nieznany głos westchnął głęboko - Przeklęta kapłanka Selune, nieudolny polityk z demonicznym paktem i męska kurtyzana... bogowie... ja rozumiem - poczucie humoru to ważna rzecz, ale na Ao! Gdzieś powinna być granica?!
~Na Lolth i jej przeklęte zastępy, co to ma znaczyć? Kim jesteś i czego chcesz?~ pomyślał rozdrażniony drow. Odpowiedź sprawiła że formie w której się znajdował z wrażenia opadła szczęka...
 
__________________
When I`m Good I`m really good. But when I`m Bad I`m even better!
Wissereth jest offline  
Stary 05-12-2009, 13:23   #17
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Cario


Przemierzając tunel, zanurzony w ciemności Cario nieco dziwnie się czuł. Wrażenia, emocje, odczucia – wszystko wydawało się inne. Cienie, które zawsze byłu mu bliskie, były dla niego łaskawsze. Widział, czuł pojedyńcze zdźbła cieni, rozumiał ich istotę, posiadał wiedzę, której nigdy nie zdobył. Korytarz nie był długi, scena którą jednak zastał w komnacie, do której zmierzał, było niepokojąco podobna do tej z posterunku.

Komnata była dość spora, jednocześnie jednak wypełniona niemal po brzegi różnymi eliksirami i księgami. Była tam też wielka dziura w ścianie, okno – jak się domyślił Cario zauważając roztłuczone szkło. Były tam też ciała, ciała magów... i samego Shemshala! Mag nie żył! Wyglądał jakby ktoś wyszarpał mu z pleców kręgosłup i użył jako skakanki! Było tam jeszcze 5 ciał innych magów... i coś jeszcze. Na podłodze było miejsce z jakby obrysowanym ze szkła i krwi obwodem drowa.

-Ktoś przeżył. – pomyślał Cario.

Drow spojrzał przez dziurę, która kiedyś była oknem. Widać z niej było komnatę ofiarną, zapewne stąd Shemshal nadzorował rytuały. Istniała zatem realna szansa, że w której z ksiąg tutaj jest zapisane co takiego chciał zrobić... był jednak pewien problem. Były zapisane w języku, które nie rozumiał, poza tym było ich tu naprawdę sporo – przejrzenie tego wszystko mogło zająć lata!

Z komnaty odchodził kolejny korytarz.
~*~

Anna


- Jak sobie życzysz, twoja strata – puścił do Anny oko i zapiął ostatni guzik – Gdybyś jednak zmieniła zdanie... – zaczął chichotać. Po chwili spojrzał na kobietę jak na dziecko.

-O co chodzi? Czemu tak dziwnie się na mnie patrzysz? –spytał.

- Ten cały Twój Mistrz… jaki był?- nagle spytała dodając po chwili – - I być może ważniejsza kwestia… jak Ci na imię?

Drow westchnął.

-O to ci chodzi? Słuchaj dziewczyno, nie użalaj się nade mną, przeżyłem swoje, a Shemshal otrzymał swoją karę. Sprawiedliwość zatriumfowała, o to chyba wam naziemcą najbardziej chodzi, prawda? Ja się cieszę życiem, póki mogę przynajmniej... a na imię mi Alanris. Cała przyjemność po twojej, lub naszej, stronie, zależnie od twoich wyborów... – chytrze spojrzał na kobietę. Mogła go darzyć sympatią, ale powinna pamiętać – to drow, a drowy to nie ludzie.

Alanris spojrzał na portal. Chwilę g oglądał, coś czytał.

-Wygląda na to, że wciąż działa, ale.. nie jestem pewien jak go uruchomić... – przegryzł wargę [i]- Nie mogę zrozumieć tych runów.. i portal wymaga klucza... podejrzewam, że Shemshal ma go przy sobie, zawsze być nieco paranoiczny...

Anna również podeszła do portalu. Przyjrzała się runom. Poczuła się dziwnie, jakby zaczęło jej wirować w głowie. Runy zaczęły świecić delikatną poświatą, gdy nieświadomie zaczęła czytać słowa. Jej wargi same się poruszały, jej umysł znał odpowiedź. Wiedziała czym są te znaki – to pismo innego świata, pismo w którym zapisuje się prawdziwe imiona. Ryny nie były tylko zaklęciem, były to zapisane na portalu prawdziwe imiona trzech diabłów, które zostały zaklęte w portalu, służąc jako baterie. Potrzeba było jednak wciąż klucza, który uruchomiłby portal...

- No, no – widać uczą was całkiem ciekawych rzeczy tam w górze... wciąż jednak musimy znaleźć klucz, bez niego nie otworzymy portalu... niestety nie mam pojęcia co może być kluczem... a może nim być wszystko... Hmmm... właściwie to nigdy nie widziałem jakiego klucza używa...
westchnął –[i] Może ten drowi mag, ten z którym razem weszliście do posterunku, coś przy tym pomoże?

~*~

Iru’kharis


Iru, pogrążony w myślach powoli zmierzał w stronę Cario. Zastał go tam rozglądającego się po pokoju, spoglądającego na komntatę ofiarną. W pomieszczeniu było sporo ciał, ciał uczniów Shemshala – od razu ich poznał. Było też jedna odbita na posadzce sylwetka maga, czyżby jeden z uczniów ocalał? Shemshal też tam był, cały zakrwawiony, z wyrwanym kręgosłupem. Nie zdziwiło to jednak Iru, widywał dużo gorsze rzeczy. Kątem oka coś zauważył... coś jakby lśniło w dłoni ich oprawcy.

Drow podszedł bliżej, sięgnął po rękę martwego drowa i... runy... na ręce Shemshala lśniły magiczne runy! Ostatnia klątwa dla swojego zabójcy, nie wypał? Odruchowo mag cofnął się o parę kroków w tył. Ale nie było żadnego wybuchu, żadnego bólu czy nawet mdłości. Był tylko dziwnie spoglądający na Iru Cario.

-[i]Co się stało? Coś zauważyłeś?[/b] – spytał.
 
Qumi jest offline  
Stary 10-12-2009, 16:51   #18
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Anna zamyśliła się, spoglądając na portal.

Tak naprawdę nie rozważała, jak i czym należy go uruchomić. Jeśli prawdą było to, co mówił jej drowi towarzysz, mogli nigdy nie znaleźć klucza. Mag mógł z niego uczynić wszystko- od swojego palca wskazującego, przez jeden ze skarbów w pomieszczeniu.

Alanris, bo tak brzmiało imię ucznia Shemshala, interesował kobietę znacznie bardziej niż magiczne wrota. Z początku jego los bardzo ją zasmucił, mimo, że był drowem, istotą, którą od maleńkiego uczono zdrady. Wiedziała, że musi się mieć na baczności, ale czy byłoby taką głupotą zaufać mu, mężczyźnie skrzywdzonemu przez czarnoksiężnika tak samo jak ona? Obydwoje przeszli piekło, dosłownie lub w przenośni tylko dlatego, że Shemshal chciał zdobyć władzę. Czy wspólny ból, uczucie straty i gorycz stanowiły wystarczającą więź, by potraktować Alanrisa jak przyjaciela? Czy fakt, że przed chwilą obydwoje okazali sobie tak potrzebną pomoc, sprawiał, że drow był w stanie wyzbyć się swoich okrutnych przyzwyczajeń?

Likantropka spojrzała uważniej na czarodzieja. Z jednej strony rozsądek ostrzegał ją przed mrocznym mieszkańcem podziemi, z drugiej intuicja mówiła, że może mu zaufać. Objęła spojrzeniem całą postać maga, a policzki zapłonęły jej ogniem. Odwróciła szybko wzrok, nie chcąc okazać zainteresowania Alanrisem.

- Wątpię, by mój towarzysz Iru był w stanie coś ty poradzić. Nie znał Shemshala, a jeśli to co mówisz jest prawdą, to bardzo możliwe, że klucz wylądował w brzuchu jakiegoś demona. Wedle mojej wiedzy drow został pożarty przez twych niedawnych sprzymierzeńców. Pewnie nigdy nie otworzymy portalu.- stwierdziła Anna chłodno. Los dwójki drowów, z którymi uciekła był jej obojętny. Najważniejszą rzeczą było wydostanie się z Pomroku i odzyskanie swego ekwipunku. Miała zamiar pomagać współwięźniom, nie była w końcu zupełnie wyprana z uczuć, nawet, jeśli sprawiała takie wrażenie. Ale nie mogło być mowy o przyjaźni między nimi, a co dopiero poświęcaniu życia. Gdyby byli ludźmi, sprawa wyglądałaby inaczej, ale nawet ta szczypta uczciwości i woli współpracy, którą ofiarowała im kapłanka Selune mogły pozostać niezwrócone, czego miała zupełną świadomość.

Ponownie spojrzała na Alanrisa. Przez cały czas, jaki minął od uwięzienia kobiety pod ziemią, mężczyzna był najsympatyczniejszą osobą, którą spotkała. Dawniej uznałaby go po prostu za uwodziciela, ale Anna wiedziała, że nikogo milszego nie spotka tu, głęboko w trzewiach ziemi. Lub nikogo, kto tak dobrze by udawał, oczywiście.

Kobieta posłała drowowi jeszcze jedno oceniające spojrzenie, po czym w jej oczach zalśniły ogniki. Wiedziała, jak połączyć przyjemne z pożytecznym.

- Wiem, że wolałbyś wejść w portal, ale mam dla ciebie alternatywę- powiedziała z łobuzerskim uśmiechem, podchodząc do Alanrisa i całując go, jednocześnie wsuwając ręce pod jego szatę i gładząc umięśniony tors. Wkrótce, je dłonie zaczęły powolną wędrówkę w dół, gdy nakłaniała drowa, by rozpiął swą szatę.

Wszystko to było czymś więcej niźli tylko grą wstępną. Mężczyzna od początku oferował jej cielesne igraszki i kobieta postanowiła sprawdzić, jaki był w tym jego cel. Nie miała nic przeciwko odrobinie rozrywki z pięknym drowem, ale jeśli wszystko to było sprytnym kłamstwem i mag chciał ją zaatakować, gdy byłaby rozproszona, to była na to przygotowana. Miała zamiar oddać mu się, zachowując maksimum czujności. Jeśli chciał ją wziąć znienacka, to niemile by się zdziwił.

Anna miała tylko nadzieję, że jej potencjalny kochanek nic nie wie o jej wilkołactwie…
 
Kaworu jest offline  
Stary 10-12-2009, 23:56   #19
 
Wissereth's Avatar
 
Reputacja: 1 Wissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodze
Głos znowu się pojawił, kiedy zaklęcie zmiany formy się skończyło.
-Nie to niemożliwe.-Powiedział Drow cichym szeptem- Nie możesz być tym za kogo się przedstawiasz. On jest od wieków martwy. To pewnie jakiś podstęp, może jesteś jednym z demonów które się tu wdarły i chcesz mnie oszukać? ~Tak uważasz, chłopcze? Cóż, nieufność i podejrzliwość to dobre cechy u arkanisty. Może jesteś coś wart... Nauczę cie kilku rzeczy... ~ W tym momencie drow poczuł jakby jego umysł zalewał zimny strumień, pociemniało mu w oczach i zatoczył się na ścianę. Mimo to jego czuły słuch wychwycił szept Cario chcącego aby przyjrzał się czemuś. Ruszył w tamtą stronę wciąż spięty po rozmowie ze swym „gościem” i dziwnym doświadczeniu jakie go spotkało.

Pomieszczenie było pełne śladów walki, i krwi jednak uwagę Iru przykuło ciało ich „gospodarza”. Pochylił się aby lepiej się przyjrzeć i cofnął się szybko widząc runy.
-Co się stało? Coś zauważyłeś?-spytał Cario.
-Nie, nic. Po prostu odruch, runy na jego dłoni... Widzisz? Myślałem, że to pułapka. Najwyraźniej jednak to klucz do portalu, ale wydaje się niekompletny... Tak, weźmy go, tylko gdzie może być druga część? Ukryta, czy ktoś ją zabrał..? Daj mi chwilę, nie dotykaj niczego jeśli możesz, sprawdzę czy została tu jakaś magia.
Drow zaczął mamrotać coś niezrozumiale po czym powoli obejrzał całe pomieszczenie.
-Hmm trzeba będzie tu jeszcze zajrzeć. Może znajdziemy coś ciekawego. A na razie czy byłbyś uprzejmy obciąć mu głowę i to ramię z runami?-Wskazał na trupa ich oprawcy.
-Ja nie bardzo mam czym a będą nam jeszcze potrzebne.- Obie części ciała zostały szybko oddzielone od trupa. Iru widząc wyraz niesmaku na twarzy Cario wziął je pod swoją opiekę.
–Może wracajmy i zobaczmy czy coś nie zeżarło tej naziemskiej zołzy? Biedne stworzenie mogło się nią zatruć...-Powiedział z krzywym uśmiechem mag.

Ponieważ i tak nie bardzo mieli co robić w tej komnacie, ruszyli na poszukiwanie Anny.
Znalezienie jej nie było trudne i zabrało tylko chwilę.~No proszę.~Pomyślał młody mag. ~Jakoś udało jej się znaleźć skarbiec Shemshala i dobrać się do niego nie robiąc sobie krzywdy, nieźle.~ Jego spojrzenie przesunęło się po Drowie którym zajmowała się kapłanka, nie wyglądał na więźnia, ani na strażnika.~Ciekawe skąd go wzięła?~ A zaskoczone i spłoszone spojrzenie kobiety dowodziło że nie kontrolował on jej umysłu, co najwyżej żądze.
-Mamy go zabić, wyjść, czy może wolisz żebyśmy się przyłączyli?-Zapytał jedwabistym głosem mag uśmiechając się i lekko przekrzywiając głowę.
 
__________________
When I`m Good I`m really good. But when I`m Bad I`m even better!
Wissereth jest offline  
Stary 11-12-2009, 22:55   #20
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Ostrożnie skradając się korytarzem i wypatrując ewentualnych niebezpieczeństw Cario czuł, że coś jest inaczej. Wiele razy podróżował już pod osłoną cienia. To w końcu była jego domena. Zawsze na pograniczu widzialnego i niewidzialnego. Zawsze pozostając ukryty. Uderzając znienacka, wychylając się z cieni jak jeszcze jeden przywołany mieszkaniec cienistego planu. Ale teraz było inaczej. Mimo, że cienie zawsze były dla niego przyjazne Cario niemal słyszał ich ciche podszepty. Czuł się z nimi związany silną więzią. Był jednym z nich, a one prowadziły go nowymi ścieżkami. Miał przeczucie, że teraz posiadł wiedzę, której do tej pory nie posiadał, o której nie wiedział nawet, że istnieje. Albo może wiedział tylko miał świadomość, że nie jest dla niego. Jednak teraz sama do niego przyszła, nie szukał jej. Coś się zmieniło, widział o tym tylko, jeszcze nie uświadomił sobie tego do końca. Jeszcze nie wiedział jak korzystać z tej nowej wiedzy. Ale dowie się. Wcześniej czy później zrobi to, a wtedy będzie jeszcze silniejszy. Może nawet wróci do Menzoberranzan odegrać się. Póki co jednak trzeba wydostać się z tego cholernego więzienia.

Korytarz się zakończył kolejną komnatą o wystroju wnętrza podobnym do poprzedniczki. Mnóstwo krwi parę ciał, w tym samego naczelnego maga, pieprzonego pana dupka. Wyróżniały ją półki z eliksirami i księgami. Cario najpierw ostrożnie zbadał pomieszczenie, a stwierdziwszy że w pobliżu nie ma niczego niebezpiecznego opuścił cienie. Drow obejrzał dokładnie wszystkie półki jakieś nieznane mu eliksiry. Wziął jeden na chybił trafił i potrząsnął flakonikiem. Jakiś mętny płyn. Otworzywszy butelkę stwierdził, że ma bardzo nieprzyjemny zapach. Odłożył butelkę na miejsce i wziął do ręki jedną z ksiąg. Skrzywił się stwierdzając, że jest zapisana w języku, którego kompletnie nie rozumie. Równie dobrze mógł czytać od początku jak i od końca z dołu do góry czy w dowolnej kombinacji. Odrzucił księgę od siebie i wyjrzał przez rozbite okno. Widać z niej było komnatę ofiarną, prawdopodobnie stąd mag nadawał odpowiedni przebieg ceremonii. Skrytobójca spojrzał na ciała. Główny mag wyglądał jakby ktoś wyrwał mu kręgosłup i postanowił się nim pobawić. Cario raczej mu nie współczuł, gnojek zasłużył sobie na to co go spotkało. Bardziej zainteresował go ślad odciśnięty na podłodze z krwi resztek szkła. Ktoś musiał przeżyć. Jeden z pieprzonych sługusów maga. Niech tylko drow dostanie do w swoje ręce, a zrozumie co to znaczy być poniewieranym. Z komnaty odchodził kolejny korytarz. Ale wtedy skrytobójca usłyszał kroki w korytarzu, którym przyszedł. Ktoś tu szedł. Cario uniósł miecz i przyjął dogodniejszą pozycję. Po chwili do pomieszczenia wszedł Iru w swojej naturalnej postaci. Też nie mógł wytrzymać paru chwil w cierpliwym oczekiwaniu na rekonesans. Mag zaczął na własną rękę przeszukiwać pomieszczenie, najwyraźniej nic sobie nie robiąc ze zirytowanego spojrzenia Cario. Skrytobójca już miał się odezwać i go ochrzanić, kiedy Iru sięgnął do ciała głownego oprawcy i najwyraźniej zauważył coś co on przeoczył. To go zirytowało jeszcze bardziej.

Zapytał więc go najbardziej spokojnym głosem na jaki było go stać czy coś zauważył. W odpowiedzi mag zaczął coś opowiadać o runach na ciele Shemeshala. Dla Caria była to niezrozumiała gadka. Portale, tajemne znaki to nie dla niego. Poczekał aż Iru rzuci swoje zaklęcie wykrywające, a następnie lekko osłupiał. Na cholerę mu głowa i ręka? Co to ma być eksponat do kolekcji? Jednak postanowił nie dyskutować i wzruszywszy ramionami zrobił o co go proszono. Dwa szybkie cięcia i po robocie. Przy okazji drow postanowił znów nakarmić ostrze i wchłonął krew z Shemeshala oraz pozostałości z reszty ciał. Wzmianka o przypadkowym zatruciu Anny spodobała się Cario. Przynajmniej mag myślał podobnymi kategoriami do niego. Ruszył więc za nim drogą powrotną, a później śladem Anny.

Jak się okazało kobieta nie była całkiem bezużyteczną istotą. Udało jej się znaleźć skarbiec i nawet otworzyć drzwi. Całkiem niezły wyczyn. Oczywiście jak na człowieka. Bardziej zainteresował go drow, którym zajęta była kapłanka. Skąd on się tutaj wziął? Miał coś wspólnego z brakującym ciałem w poprzedniej komnacie?

- Wiesz Iru może najpierw niech kapłanka przedstawi nam swojego nowego znajomego. Wiesz nie lubię zabijać nieznajomych. To takie jakieś okrutne. No chyba, że mamy się przyłączyć. Wtedy anonimowość schodzi na dalszy plan. – powiedział Cario kpiąco, a jednocześnie w jego głosie można było wyczuć podejrzliwość co do zabawki Anny.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172