WÄ…tek: Faktoria "4 mila"
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2009, 20:44   #117
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Smród uryny i nigdy nie mytych ciał przydusił Hugo chyba bardziej, niż ciężar trzech małych pokrak. Mimo przewagi wzrostu i masy niziołka nad każdym z nich, trzy zielonoskóre stwory razem były trudne do pokonania. Nie były przy tym zbytnio groźne, chociaż widok ich czarno-żółtych zębisk, w szczególności wystających ze szczęk kłów, nie wspominając o całkiem długich i mocnych pazurach, nie nastroiłby żadnego niziołka zbyt optymistycznie.
Szarpał, miotał się, ale gdy tylko udało mu się zrzucić z siebie jednego z małych napastników, dwóch innych podwajało wysiłki, by wykręcić mu ręce, spróbować ugryźć, czy choćby połaskotać. Przed oczyma stanęła mu wizja samego siebie na wpół zjedzonego przez tańczące i fetujące zwycięstwo małe zielone stwory. I jak miałby wytłumaczyć się Esmeraldzie? Przecież miał zdobyć głowę ogra, nie wspominając o jego skarbie, a tu takie "byleco" zamierza go pokonać!

- Wy nędzne... śmierdz... - zduszonym głosem zaczął robić wyrzuty snotlingom. - Uhh... - ucichł po raczej przypadkowym ciosie w żołądek. Jednak pobudzony przez uderzenie organ odezwał się na swój uroczy sposób, a głośne beknięcie owionęło najbliższego snotlinga. Ten, na wpół ogłuszony, na wpół oczadziały (a przypomnieć trzeba, że w żołądku naszego bohatera znajdowało się mnóstwo różnych i pysznych rzeczy, nie wyłączając porzeczkowego winka, podsuszanej kiełbaski, cebuli i czosnku...) zamarł bez ruchu, a o tym, że nie zszedł świadczyły jedynie mrugające powieki i drżąca broda.
W tym czasie uwagę dwóch innych paskud odwrócił od halflinga Kurt. Mały i waleczny niziołek podkulił uwolnione nogi pod siebie i gwałtownym wyrzutem wyskoczył jak sprężyna, wykonując przepisowe, choć niezamierzone salto w tył i lądując niezgrabnie po kolana w śnieżnej zaspie.

Zamroczony snotling dalej się nie ruszał.

Mając chwilę, kiedy nic nie próbowało go użreć, Hugo pomacał się po bolących nie wiedzieć czemu plecach. Proca. Zatknięta za pas proca drzewcowa przekręciła się podczas szamotaniny z pokurczami i złośliwie, jak tylko martwe kawałki drewna potrafią, uwierała go tam, gdzie plecy powoli kończą swoją szlachetną nazwę. I niżej też.

Teraz jednak niziołek wydobył broń zza paska, wsunął przegub dłoni w przymocowany do trzonka rzemień chroniący przez wypadnięciem, czy wytrąceniem procy i gmerając w sakiewce z kamieniami namierzał gniewnymi oczami cel.

Hugo się wkurzył. Zielonoskórce chcieli walki, to zobaczą z kim mają do czynienia. Nawet zgrzytnął bojowo zębami. Zabolało, więc przestał się wygłupiać...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline