Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2009, 15:55   #115
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Wasz nieoczekiwany gość, wpadł bez zapowiedzi, zdawał się też mieć za nic zasady dobrego wychowania. Ot wpadł sobie do Was mając za nic to, czy aby jest to właściwa pora na popołudniową herbatkę. Problem polegał na tym, że nie herbatka była głównym celem tegoż intruza. Świadczyć o tym mógł ostry przedmiot w dłoni, wzrok wyraźnie przeszklony, oraz żądza mordy jaka zeń biła. Cóż… Dlaczego specjalnie Wam to nie przeszkadzało?
Może powodem było to, że na terenach Dzikich Ziem podobne wizyty miały miejsce co najmniej dwa razy w tygodniu (z czego zawsze w poniedziałek)?

Zareagowaliście w sposób klasyczny i defensywny… a wiadomo że najlepszą obroną jest atak. W sposób bardziej lub mniej koordynowany ruszyliście na spotkanie przeciwnika.

Ghardul
Twój wierny kompan wyrwał nad wyraz sprawnie. Jego czujność i zdecydowanie w działaniu, nie mogły się jednak równać zręczności elfickiej… Czy może raczej nie mogły zapobiec temu co długo uchy sobie zamyślił.

Elf jednak widząc co się święci, i że jego zamiary zostały jednak zauważone… zmienił cel ataku. Z trolla, który w myśl pewnej logiki zdawał się być najgroźniejszy, elf przerzucił się na kogoś… kto był zdecydowanie najbliżej. Zawinął ostrzem i zgrabnie, na iście elficką modłę… przejechał ostrzem po gardle Zergh’a.

Wszyscy
Dobiega Was charakterystyczny gulgot. Świadczy on wyraźnie o tym, iż jeden z Waszych kompanów topi się właśnie swoją posoką.

Ghardul
Warg dobiega do celu. Kilka sekund za późno, jednak dobiega. Skacze na napastnika starając się przewrócić go. Elf wykonał zręczny i zdawać by się mogło nie wymagający żadnej siły piruet. Ten delikatny ruchy wystarczył jednak aby Twój wierny kompan przeleciał obok przeciwnika. Odwrócił się by ponownie zaatakować… jednak.
Zabrałeś głębi siebie siłę jaką obdarzyły Cię duchy. Koncentracja była tym co w takich momentach było bardzo potrzebne. Śmierć kompana… może nie kogoś bliskiego… jednak kompana, odrobinę Cię osłabiła. Na całe szczęście nie na tyle aby zepsuć zaklęcie.

Wszyscy
Po zgrabnym cięci i jeszcze zgrabniejszym piruecie, elf zaczął w sposób nie skoordynowany podrygiwać. Nie macie bladego pojęcia, czy jest to element jakiejś elfickiej tradycji, czy jest to skutek działania drużynowego Szamana (wokół którego jeszcze przed sekundą zrobiło się zielonkawo).

Uthgor
Tia… Nie ma Samic! Nie ma Chędożenia! Plus jest takli że była cała masa darmowego żarcia, picia… teraz natomiast jest malutka zadyma. Oto właśnie twym zaspanym i zdecydowanie przepitym oczkom ukazał się obraz naćpanego elfa. Skąd wiesz że naćpanego? Ano bo właśnie przewraca się na Twych oczach uskuteczniając jakiś dziwny taniec (którego nazwę potomni połączą pewnie z czymś związanym z łamaniem). Wszystko by było fajnie, gdyby nie fakt, że jeden z członków zespołu właśnie przestaje się krztusić i milknie… w sposób który widziałeś już decydowanie nie raz.
Ruszasz zatem do boju.
Podłoga trochę ucieka… w zasadzie to masz wrażenie, że ten lembas rzucił na Ciebie jakiś podły urok. Zataczając się to w prawo to w lewo docierasz jednak do celu… W kluczowym momencie zamachnąłeś się styliskiem broni… i o dziwo trafiłeś!

Nie mogąc wyjść z szoku spowodowanego powyższym faktem, stwierdzasz jednak że nie wszystko poszło tak. Skubaniec tak strasznie podskakiwał, a na dodatek w kluczowym momencie zrobiło się ich jeszcze trzech!... Nie trafiłeś tego właściwego… Nie jest jednak tak źle. Właściwy oberwał trzonkiem broni i właśnie leży nieprzytomny na podłodze…


Wszyscy
Noc zdaje się być cicha, nie zakłócają jej już żadne podejrzanie dźwięki… poza tymi, które wydajecie Wy sami.

Civril
Wylegujesz się w najlepsze. Fakt iż Twoi kompanie coś robią w drugim pokoju mało Cię obchodzi. W sumie dlaczego miało by tak być…. W końcu należą do niższych ras… Może nie dosłownie, ale niższych na pewno…

Taki
Przyglądasz się całemu zajściu z zainteresowaniem. Poderżnięte gardło, demonstracja siły Twego towarzysza… w końcu taniec ostrzy w wykonaniu alkoholika na haju. To jest to! Gdyby tylko ktoś miał odpowiedni budżet dało by się z tego sklecić całkiem przyzwoitą telenowele.
Przyglądasz się badawczo elfowi… Dycha jeszcze. Ale czy to przeszkadza.
Zanurzasz ręce w jednej ze swych przepastnych toreb w poszukiwaniu szprycy!

Wszyscy
Wyglądacie na zewnątrz. Świta. Cokolwiek macie zrobić, lepiej robić to szybko, szczególnie że przed Wami daleka droga i zasadzka do zastawienia...

***

Vireless
Żartów końca nie było. Zupełnie jak za starych dobrych czasów. Ten sam ork, co zawsze stał kole Ciebie. Trak który do złudzenia przypominał te, przez które nie raz przemierzaliście… słowem sielanka. Gdyby tylko ta zielona maszyna nie chciała się znowu bunować!!!
- Zajmę się zasadzką, ale nie tu. Heinrich nakazał nam odebrać metal. Oki.. nie powiedział jednak jak mamy to zrobić. Chciałbym, aby mój Syn i jego kompania mieli się okazję wykazać. Proponuję, żebyśmy się przyczaili i robili za coś na kształt ubezpieczenia.
Jeśli będzie taka potrzeba wkroczymy. Zajmij się IDD… ja zajmę się resztą.

Szczery uśmiech Barbaka zdradzał, że ma on coś w zanadrzu.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline