Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2009, 16:04   #275
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Zielony las i wioska witały podróżnych ciepłym uśmiechem jesiennej aury. Piętnaście dni od Palishuk, dziewięć od wioski nomadów, gdzie serca jego i Livii zabiły wspólnym rytmem. Przez ten czas … tyle pocałunków … tyle rozmów … tyle uśmiechów … tyle rozmyślań podczas nieprzespanych nocy ... Wrócił pamięcią do owego przedpołudnia. Taaaaak … zaczęło się od starcia z cnotliwym Brogiem ...

***

Eliot, wysłuchawszy perory krasnoluda, skinął głową. Niby trochę zły był na początku, że wojownik wtrąca się w nieswoje sprawy, ale z drugiej strony … właśnie, z drugiej strony znaczyło to, iż, gdyby ktoś się przystawiał do Livii, będzie jej szczerym obrońcą i opiekunem. Nie chciał też zaogniać sytuacji, chociaż ręce go świerzbiały. Dlatego po krótkiej nerwówce odpowiedział:
- Podzielałbym oburzenie twoje, zacny krasnoludzie. Prawda, że brat i siostra świętość rodzinnego gniazda skalaliby takim postępowaniem. Zarówno wśród ludzi, jak krasnoludów. Livia jednak oraz ja nie jesteśmy rodzeństwem. Wydawało mi się, że wiesz o tym. Dziwne, że jakoś się nie zgadało, albo też, ze nikt ci ogólnie nie wyjaśnił, co zaszło w drużynie od czasów Talagbaru. Owszem, mam siostrę i bardzo ją kocham. Jest kapłanką, podobnie jak Livia.
- Że nie ma między nami pokrewieństwa poświadczyć mogą Araia i Erytrea
- dodała Livia ochłonąwszy z pierwszego zaskoczenia. - To był ich pomysł, by mnie przedstawić jako siostrę Eliota. Wtedy w Talagbar, wydawał się całkiem rozsądny.
- Właśnie
- Mody mag przytaknął słowom dziewczyny - Pomysł, by podać Livię za moją siostrę narodził się na talagbarskim grodzie. Livia pojawiła się bowiem tam dzięki magii. Sam wiesz, jak takie sprawy mogą zaprzątać niepotrzebnie umysł, kiedy tymczasem szykowała się walka. Nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek niewłaściwie interpretował nasze bliskie kontakty, żeby myślał cokolwiek złego na temat czarodzieja oraz kapłanki, którzy mogli pomóc obronić osadę. Tymczasem wszystko to powoli zrodziło coś głębszego. Powiedzielibyśmy, oczywiście, wszystkim członkom drużyny, ale sam wiesz, wybuchła walka, w której zostałeś ranny. Tobie nie było jak. Nie miej przeto nam za złe, że obudziły się nasze serca, ale jak towarzysz wyprawy, uciesz się z nami nasza radością.

Krasnolud podejrzliwie spojrzał na Eliota i Livię po wysłuchaniu ich wyjaśnień. Nie podobało mu się drżenie powieki maga i to że chłopak się pocił. Przynajmniej tak się Brogowi zdawało.
Nie omieszkał też zwrócić się do Erytrei:
- To prawda, że tych dwoje nie jest rodzeństwem?
Czarodziejka skinęła twierdząco.
- Tak, to prawda. Kiedy ... dołączyła do nas w Talagbar, wspólnie - Livia, Eliot, Araia oraz ja - uznaliśmy, że lepiej nie rozpowiadać, jak się tam znalazła i dopóki nie dotrzemy do Palischuk, traktować ją jak siostrę Eliota.
Brog mruknął:
- No niech Wam będzie, ale z łaski swojej miarkujcie się, nie musicie się przy wszystkich tak obłapiać i całować. Trochę przyzwoitości. Ludzie.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, skinęła głowa Brogowi i chwyciwszy Eliota za rękę, powiedziała do niego szeptem:
- Tak, lepiej zejdźmy innym z oczu, za duże wzbudzamy zainteresowanie i nie bardzo mi się to podoba.

Wokół rozciągał się step. Zobaczyli jeszcze start pozostałych członków drużyny w innych konkurencjach porannej zabawy i odeszli nieco dalej za pastwisko. Usiedli na zielonym dywanie mchu oblepiającym szczelnie solidny głaz. Budząca się w ich sercach dziwna burza wymagała chwili na osobności. Step otulał ich swoją przestrzenią i ciszą. Livia popatrzyła niepewnie na Eliota.
- Naprawdę to myślisz? To o uczuciu co mówiłeś Brogowi? Wiesz ... wydawało mi się, że bardzo lubisz Araię i że to ona cię interesuje ...
- Naprawdę tak myślę. Lubię Araię i nawet Erytreę, ale to dziwne... wiesz, ja nigdy nikogo... to dziwne. Poczułem to nocą, kiedy bawiliśmy się kubkiem, coś wyjątkowego. Tak nagle, że nie wiem jak to się stało. Teraz sobie mogę myśleć, że byłem wcześniej niczym kret, co nie widzi tego, co oczywiste. To więcej niż zwykła sympatia, którą darzę nasze koleżanki. Dużo więcej. Mam siostrę. To inaczej, niż uczucie do niej, ale wcale nie mniejsze. Och
- złapał się za ucho - Livio, ja nie wiem, jak to powiedzieć. Nigdy nikomu tak nie mówiłem i teraz stoję niczym ćwok, ale naprawdę czuję... zależy mi na tobie niczym największemu skąpcowi na najdroższym klejnocie ze swojego skarbca, ptakowi zaś na jego własnych skrzydłach. Jesteś niezwykłą, wyjątkową kobietą. Wiem, że pewnie niejeden chłopak chciałby zdobyć miłość takiej cudownej dziewczyny, ale jeżeli zamiast tych tuzinów mężczyzn wystarczyłoby ci moje serce, to należy do ciebie - ujął jej dłoń przykładając do swojej klatki piersiowej, żeby mogla wyczuć uderzenia jego serca.


Livia popatrzyła na Eliota z nieśmiałym uśmiechem:
- Ty stałeś się dla mnie kimś bliskim w momencie, gdy usłyszałeś moje wołanie, a potem kiedy opiekowałeś się mną i troszczyłeś, choć przecież byłam dla ciebie zupełnie obcą osobą – Jej ręka pogładziła pierś chłopaka – Masz takie, dobre, gorące i pełne uczucia serce.
Zawstydziła go. Właściwie nikt nigdy nie mówił mu takich komplementów.
- Nigdy nie myślałem, że znajdę ukochaną kobietę w snach, potem jako piękna zjawę - powiedział wreszcie - dopiero wtedy objawi mi się prawdziwa i to tak w niezwykłych okolicznościach. To takie dziwne, ale jakiekolwiek dziwne by nie było, strasznie, ale to strasznie się cieszę. Juhuuuuu! - zakrzyknął radośnie. - Co do opieki - dodał - wszyscy mieli swój wkład, zwłaszcza zaś Araia i Erytrea, ale cieszę się, że pomyślałaś najpierw o mnie. Naprawdę cieszę - szepnął jej na ucho.
- One zrobiły to ze względu na Ciebie, a nie na mnie – powiedziała przytulając się do Eliota i kładąc głowę na jego ramieniu.
- Może - poczuł jej ciepło. Ręka chłopaka jakoś naturalnie objęła smukłą kibić dziewczyny - ale sporo im zawdzięczasz... my - poprawił się. - Kiedy tak siedzimy, jesteśmy razem... wiesz, wyruszyłem szukać przygód. Pewnie zawsze będę chciał od czasu do czasu podróżować, uczyć się na wędrownym szlaku. Ale kiedy tak jesteśmy obok siebie, chciałbym niemal, żeby ta przygoda się już zakończyła. Żebyśmy mogli po prostu zostać gdzieś sami. Przynajmniej na jakiś czas.

- Nie możemy ich tak zostawić
– Livia odsunęła się od chłopaka i spojrzała mu w oczy:
- Muszę wrócić na lodowiec. Tobie może nie zależy na życzeniu ifryta, ale im tak, więc też będą zmuszeni prędzej czy później się tam udać. Zresztą ... - popatrzyła na niego uważnie. – Nie byłoby ci kiedyś żal, że porzuciłeś przygodę?
- Prawdę mówisz, ale czasem, no, nadchodzą takie ciągoty. Przecież, gdybym zostawił ich w potrzebie, to spaliłbym się ze wstydu przed tobą i sobą. Nie, nie planuję przerywać przygody i uważam, że to cudowne, że możemy przezywać ją wspólnie razem. Niewielu parom zostało dane to szczęście.
- To my jesteśmy parą
? - Popatrzyła na niego spod rzęs.
- Jeżeli się zgodzisz zostać damą mego serca, to tak - powiedział niby spokojnie, ale jego głos wyraźnie drżał.
Objęła go rękami za szyję:
- Nie myślisz, że to trochę... szalone uczucie? Zbyt szybkie, zbyt nagłe, że może się wypalić równie niespodziewanie jak się zapaliło?
- Niby dlaczego
? - odpowiedział. - Nie ma dwóch identycznych miłości, nie istnieją jakieś schematy ludzkich uczuć. Trzeba wierzyć, że to co nas dotknęło jest czymś specjalnym, wyjątkowym. Ja wierzę, a ty? - pytał, choć jej dłonie obejmujące szyję chłopaka przyniosły wcześniej odpowiedź. Jego dłonie na jej talii zresztą również. Chciał jednak usłyszeć odpowiedź, tak bardzo pragnął tych cudownych słów.
- Widziałam miłość moich rodziców, dawała im siłę, radość i szczęście i była silniejsza niż śmierć. Nie chcę niczego mniej i niczego więcej...

Nie odpowiedziała, ale była przy nim.
- Ja nie znałem rodziców. Zostawili mnie oraz siostrę w świątyni, kiedy mieliśmy kilka dni. Ona jest moja bliźniaczką. Ale to nie znaczy, że pragnę czegoś innego, niżeli ty. Pięknie to powiedziałaś i jeżeli chcemy ... po prostu ... zrozumiałem, że cię kocham - wyjąkał wreszcie.
Livia położyła mu palec na ustach:
- Nie wiem, co to znaczy kogoś kochać ... - popatrzyła na Eliota ze smutkiem. – Czy to wrażenie, że kiedy jesteś blisko moje serce zaczyna bić szybciej, a kiedy cię nie ma czuję smutek i tęsknotę to miłość to już miłość?
- Myślę ... że tak. Ja czuję ... czuję tak samo i nigdy wcześniej tak nie miałem, ale myślę, że to jest właśnie to. Nie umiem ładnie mówić. Właściwie w ogóle nie umiem
- wykrztusił. - Wiem jednak, że bardzo, bardzo bym chciał, żebyś była ze mną i bardzo, bardzo bym chciał ofiarować ci siebie. Swój uśmiech, swoje towarzystwo, swoją radość oraz smutek, wszystko ... jeżeli to przyjmiesz.
- Tak - Powiedziała Livia prosto, wsuwając swoją dłoń w jego - Ja też tego chcę... bardzo...
A potem on pochylił głowę, a ona uniosła swoją w górę. Ich usta najpierw niepewnie, potem coraz śmielej zaczęły smakować, tę jedyną, niepowtarzalną i nieporównywalną do niczego innego w świecie, słodycz. Tak prosto, bez słów mówili sobie o potrzebie bliskości płynącej prosto z serca, o więzi, która wywiązała się między nimi, o tym ile jedno znaczy dla drugiego. Magia pocałunku otuliła ich swoim kokonem.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 19-11-2009 o 16:00.
Kelly jest offline