Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2009, 17:47   #22
BoYos
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Orgrimmar.

Młoda elfka , która wcześniej była obecna przy Thrallu , teraz właśnie stała w jakimś pokoju. Trzymała ona kilka fiolek . Miksowała je. Można więc wywnioskować , że była alchemiczką. W pokoju pełnym różnych urządzeń alchemicznych w obłoku dymów , kolor powietrza nabrał barwę fioletową. Wkońcu wzięła fiolkę i wyszła.

Weszła do jadalni królewskiej. Dokładniej do kuchni. Tam młode orczyce przygotowywały jedzenie. Kubek który stał na blacie przygotowany był już od minuty lub dwóch. Elfka bez pytania wzięła go wyszła z jadalni. Gdy zamknęła drzwi , wyjęła fiolkę i nalała płyn do herbaty.
- Von Visseu , Thrallu.
powiedziała cicho i ruszyła przed siebie. Minęła na korytarzu dwóch strażniczych orków , ubranych w platynowe zbroje , z wielkimi halabardami. Uśmiechnęła się życzliwie do nich , a oni ukłonili głowy. Gdy przeszła obok nich i oddaliła się na 2-3 kroki , podstępnie odwrócili głowy by obejrzeć jej wyzywający strój odsłaniający części ciała. Tak , orkowie byli kłusi na ponętne ciała elfów.

Wielkie drzwi otworzyły się. Elfka weszła do sali. Na środku siedział Wódz.
- Twoja herbata gotowa , wodzu.
Powiedziała Elfka gdy stanęła na podwyższeniu. Podała Thrallowi herbatę.
Nagle drzwi boczne otworzyły się. Wparował Troll ubrany w szatę.
- Thrallu , nie zapominaj , że pierw łyka spróbować musi Twój tester.
powiedział podchodząc. Elfka spojrzała się na trolla. Gdyby wzrok mógł zabijać , z pewnością by nieżył.
- Sap'Tearze , przyjacielu. Toż to jest herbata od naszej Elemiry. Ona nigdy by nie dopuściła by coś mi się stało.
Elfka uśmiechnęła się.
- Któż śmie w to wątpić , mój wodzu.
Potajemnie wyrzuciła fiolkę na podłogę. Trzask butelki o ziemię wydał się być słyszalny w całej sali. Elfka odwróciła się na pięcie i na prostych nogach schyliła się po fiolkę. I trollowi , i orkowi ukazały się jędrne kształtności owej elfki. Ta chwilę była w tej pozycji , gdy nagle podniosła fiolkę i wyprostowała się.
- Zioła , które Ci przygotowałam przydadzą Ci się w niedługich czasach. Bowiem Gnomy opuściły Ironforge i wyrżnęły wszystkich w Gnomeregan. Przejęły tą wielką niegdyś fabrykę spowrotem. I wypisali się z Przymierza. Teraz możesz zająć...Ironforge.
Powiedziała i nie odwracając się do Thralla ruszyła do wyjścia.
Eh. Nie jestem już w młodym wieku by uganiać się za elfkami. Jestem za stary...taki stary...
Pomyślał Wódz.

***


Vanessa szła między drzewami. Co chwilę słychać było trzaski gałęzi pod jej stopami. Droga była nie najlepsza , aczkolwiek kobieta poruszała się dosyć szybko. Wkońcu słychać dało się kapanie wody. A raczej kipienie. Wkońcu drzewa się skończyły i oczom pani oficer ukazała się polana , z wielkim stawem na środku. Obok stawu była chata. Woda w stawie wydawała się być bardzo gorąca , gdyż para unosząca się nad nim była widoczna już z daleka. Vanessa szybkim marszem doszła do chaty. Chata wyglądała na dosyc trwałą , niedawno zbudowaną. Dach osadzony z drewna i pokryty ciemnym sianopodobnym materiałem , znany był w tamtejszym budownictwie. Obok chaty było coś podobnego do trzepaka. Na trzepaku wisiały 3 skóry. Pierwsza z nich wyglądała na niedźwiedzią , druga także , trzecia była to skóra jakiegoś dużego kota. Prawdopodobnie pantery lub wilka. Przed domkiem stała ławka i miejsce na ognisko.
Vanessa zapukała do drzwi.
Drzwi się otworzyły. Stał w nich młody mężczyzna.
- Vanessa!
krzyknął i przytulił do siebie kobietę.
- Aratornie , dałbyś już spokój. Zbereźniku.
zaśmiała się kobieta i odwzajemniła uścisk. Mężczyzna był trochę większy od kobiety , mimo , że była ona dosyć silną i powyżej przeciętnych rozmiarów kobiety ludzkiej.
- I tak wiedziałem , że przyjdziesz.
powiedział Aratorn.
- Tia...? Że niby Ci pająki i wilki powiedziały?
zapytała.
- A co ja Ci będę tłumaczył. Wejdziesz na herbatkę? - zaprosił ją mężczyzna.
- Nie bardzo mogę. Przyszłam ... - przestała mówić. Spojrzała na ziemię. Wyjęła z kieszeni list i wręczyła go. Mężczyzna otworzył i zaczął czytać. Nagle zrobił się czerwony.
- To skurwysyny! Pobór do wojska! I przysłali Ciebie? - zapytał rozdrażniony. - Ja im wygarnię!
- Uspokój się. Nadchodzi wojna. - uspokoiła go łagodnym głosem.
Mężczyzna przestał mówić i spojrzał na list jeszcze raz.
- Sama dostałam samobójczą misję. Wyobraź sobie , że pewna elfka wymyśliła sobie , żeby wilkołakom podać antidotum które spowoduje , że staną się rozumni. W ten sposób pomogą nam w wojnie. Dostałam do pomocy... 5 ludzi. Oczywiście wszyscy są przypadkowi. Obiecali im nagrode.
Nagle chwila przerwy i obydwoje wybuchnęli śmiechem.
- Oczywiście nie pozwolili mi zabrać mojej armii. Tłumaczenie "O tak , jak zawsze Vanessa wbije i wyrżnie pół wiochy" przez tego tumana Otakusa było mi znane. Piepszony burak. Grrrr.
- Daj se z nim siana. Widzę , że nie mam wyjścia. Będę musiał się pożegnać , z moim odludziem.
Uśmiech zagościł na twarzy kobiety. Stanęła na palcach tak jakby chciała mu dać buziaka. Jednak ta tylko podsunęła się do jego ucha.
- Zapisz się do "Tanya 405". Są tam tylko paralitycy i ledwo zdolni do walki. Będą pilnowali żarcia. Nic Ci się nie stanie. - szepnęła mu do ucha. Ten zdziwiony na nią spojrzał. Vanessa sięgnęła do stanika i wyjęła stamtąd kartkę.
- Tutaj dokumencik lekarski , że jesteś tak ślepy , że ledwo trafiasz widelcem do ust. Postaraj się na poborze udawać jakiegoś tępego. A z Shariego zrób psa - przewodnika.
Powiedziała. Ten się uśmiechnął. Gwizdnął na palcach. Nagle z lasu wyskoczył pies który zaczął biec w strone Vanessy i Aratorna.
- Oooo nie!
Krzyknęła Vanessa. Pies z wywalonym jęzorem leciał na Vanesse. Był to dosyć pokaźnych rozmiarów biały wilk. Niezwykle rzadko spotykalny. Mięśnie jego były wyrysowanie na dobrze zbudowanym ciele. Nagle wyskoczył do Vanessy. Ta go złapała i prawie upadła. Jednak wkońcu z niej zeskoczył. Zaczął szczęśliwy się kręcić i machać ogonem. Nagle usiadł. Spojrzał w las i szczeknął. Potem zaczął szczekać coraz głośniej.
- Śledził Cie ktoś ?
zapytał Aratorn.
- Nie wiem. A co?
- Wykrył kogoś. Dobra uciekaj stąd. Zobaczymy się niedługo?
zapytał Aratorn
- Nie wiem. Postaram się wpaść do Ciebie jak będę w mieście.
Aratorn i Vanessa popatrzyli na siebie i podali sobie dłonie. Aratorn wrócił do pomieszczenia i zamknął drzwi. Pies wraz z nim.
W porządku...szpiegu.
pomyślała Vanessa. Odwróciła się do lasu. Zaczęła iść w powrotną drogę.
No to zmierzmy się. Jak nie miałeś odwagi się pokazać.
Położyła rękę na klindze i zaczęła biec w strone drzew...
Nie znalazła nic aż do przyjścia do obozowiska. 2 ogniska które się paliły zaczynały przygasać.
- Pobudka o 6 , radze wam się przespać.
powiedziała. Weszła do namiotu i zasunęła drzwi.
 

Ostatnio edytowane przez BoYos : 18-11-2009 o 18:12.
BoYos jest offline