Kapłanka dokładała co jakiś czas drewna, by ogień nie przygasał nadal ich ogrzewając. Złapała się na tym, że mimowolnie przygląda się Feanaelowi i natychmiast odwróciła wzrok ku niebu. „Głupia” – skarciła się w myślach. Niebawem wróciła Vanessa i udała się do swojego namiotu. Liadrin również zamierzała chwilę odpocząć aby wstać rano bez żadnych oporów i być wypoczętą. Przed tym jednak podniosła się, otrzepała szatę z kurzu i drobinek popiołu, po czym wybrała się na krótki spacer. Mijała drzewa zastygłe w nocnej ciszy, którą przeszywało od czasu do czasu senne pohukiwanie białych sów i nieznane, odległe odgłosy dzikich zwierząt. Gdzieniegdzie ciche szmery, które nie wskazywały jednak na obecność wrogich istot. Okolica wydawała się bezpieczna, nawet w nocy, a przynajmniej pozornie sprawiała wrażenie bezpiecznej. Rin uznała, że bez obaw może zdrzemnąć się te parę godzin. Wróciła na miejsce ogniska, dołożyła drewna, a następnie ułożyła się wygodnie blisko bijącego ciepłem ognia i zmrużyła oczy.
Ostatnio edytowane przez Tamaki : 22-11-2009 o 00:16.
|