Wątek: Zakonna Krew
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2009, 21:32   #130
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Słysząc odpowiedz zbója, zamyślił się nad pojęciem moralności u tego typu istot, bo nie mógł zmusić się by nazywać ich ludźmi. Być może miało na to wpływ jego pochodzenie, gdzie w domu ojca, w winnicy odebrał dobre wykształcenie i szacunek do życia. W sumie musiał przyznać, że miał dość dużo szczęścia, bo nawet gdy trafił na statek piracki to kapitan Visquero, także dbał o to aby nie stał się jeszcze jednym bezmyślnym awanturnikiem. Zlecał mu czytanie ksiąg, i sam prowadził z nim dyskusje o filozofii, władzy, religiach i moralności. Z rozmyślań wyrwał go Hasvid.

- No to jak, Theodore? Elfy czy Gród? – zwrócił się Hasvid do maga. – Bo ja myślę, że wpierw by trzeba było miasto zobaczyć. I tego gagatka odstawić we właściwe ręce. -
- Gród, mamy jasny cel do wykonania, a o elfy pytałem, bo gdybyśmy dopadli jakiś nieduży oddział przy okazji, to moglibyśmy poznać jakieś informacje potrzebna na do uwolnienia Komtura. - Odpowiedział bez zastanowienia. Poczekał aż Hasvid odszedł i kontynuował rozmowę z łucznikiem. - Teraz wracasz ze mną, a w w nocy pomogę nie zareaguję, jak będziesz uciekał, ale nie dam ci gwarancji od reszty, nie dowiedziałem się niczego czego bym nie wiedział. Chyba, że coś sobie jeszcze przypomniałeś? - Odczekał chwilę i dodał. - Nie? Powiedz mi jeszcze ten czarnoskóry, od dawna z wami podróżował? Nie miał przypadkiem sygnetu z czarnym okiem wyrytym w kamieniu? - Po uzyskaniu odpowiedzi kazał gestem wrócić mu do reszty i usiąść pod drzewem. Wyjął z sakwy linę i powiedział do kapłana.
- Jak możesz to opatrz mu rękę, bo jeszcze nam tu zejdzie. Potem trzeba go przywiązać do drzewa. - rzucił linę pod nogi łucznika i odszedł.

Ruszył do wioski, rozejrzał się za czarnoskórym wojownikiem, a gdy go wypatrzył podszedł do trupa ignorując wieśniaków. Założył spokojnie, że żaden z nich nie odważy się go zaczepić. Przykucnął i obejrzał rękę wojownika, chciał mieć pewność, że nie stracił ponownie tropu. Choć z tego co wiedział, czarnoskóry, którego on szukał podróżował z zamieram wzięcia udziału w wojnie z elfami. Może odnajdzie go w grodzie, ale w teki razie powinien się śpieszyć. Wstał i ruszył do drużyny.

Idąc powrócił do swoich wcześniejszych rozważań. Zastanawiał się, czy gdyby ich jeniec miał szansę poznać i doświadczyć w życiu tego co on, to miałby większy szacunek, do innych? Zwłaszcza do kobiet, czy ten idiota nie rozumie, że to czyjaś córka? Ciekawe jak by postąpił, albo jakby się poczuł, gdyby kiedyś jego córkę potraktowano tak jak oni traktowali te biedne dziewczyny, których ojcowie byli bezsilni. Z chęcią porozmawiał by o tym z tym młokosem, ale uznał, że łucznik będzie marnym rozmówcą. Niemniej lepiej zapalić światło niż siedzieć w ciemności.

Podszedł do łucznika, związał go dość dokładnie, choć tak aby w nocy, dać mu szansę na ucieczkę. Usiadł niedaleko i zapytał.
- Jak masz na imię? -
- Red, panie -
odpowiedział, odrobinę przestraszony, ale już mniej niż przy rozmowie na polanie. Theodorowi spodobało się, że zwracał się do niego przez pan, świadczyło to niejako o jego inteligencji.
- Masz jakies rodzeństwo Red? -
- Nie, panie -
- Powiedz mi, kiedy zabawialiście się z tymi "dziewkami" jak je nazwałeś, myślałeś kiedyś, że to czyjeś siostry i córki? Chciałbyś, żeby ktoś potraktował tak twoja córkę? - Red najwidoczniej nie podziewał się takiego pytania, bo choć ewidentnie przerosło to jego zdolności do filozoficznego myślenia, to jednak potrafił sobie wyobrazić, co musiałby czuć, gdyby, ktoś wychędożył jego córkę, na jego oczach.
- Dobrze, że teraz milczysz, bo jakbyś z tego zażartował, to już byś nie żył. - kontynuował Hess. - Masz szansę, możesz przeprosić, a jeśli ci wieśniacy ci wybaczą, to może ocalisz nie tylko duszę ale i życie. - Wstał i zostawiając Reda, ze swoimi myślami, ruszył do miejsca gdzie zbierała się uczta. Usiadł z resztą, zabrał kawałek kiełbasy, kawałek chleba, i zaczął jeść.
- Z samego rana musimy ruszyć, jeśli chcemy wyprzedzić oddziały wojska, przed starciem elfów i Komtura razem z nimi. -

Po zjedzeniu posiłku, odszedł i zaczerpnął energii z powietrza. Trwało to długo, ale było najbezpieczniejsze. Wieczorem poszedł spać, jako jeden z pierwszych. Rozbił namiot kawałek poza wioską, chciał wstać rano, i o ile to możliwe być gotowym do drogi, ze wschodem.

W nocy użył czaru telekinezy i rozsupłał węzły na rękach Reda. Przypilnował też aby tamten nie planował nikogo z nich zaatakować, ani ukraść koni. Zamierzał narobić dużo hałasu, gdyby spróbował, czegoś takiego. A w ostateczności go zabić. Wszak gwarantował mu bezpieczeństwo tylko na czas ucieczki.
 
deMaus jest offline