Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2009, 12:35   #183
Ribesium
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
sobota, 14 października 2006, 15:45 po południu

Zasypany pytaniami opat najwyraźniej postanowił w końcu dokonać niebotycznego wysiłku intelektualno-fizycznego i otrząsnąć się z pierwszego szoku. Na wszystkie sugestie wczasowiczów skinął narazie głową i z przeszklonej gabloty wyciągnął zakorkowaną karafkę. Bez zbędnych pouczań postawił ją na stole wraz z kilkoma kieliszkami i bez słowa obserwował, jak Jacek, wciąż międląc w ustach niezapalonego jeszcze papierosa, nalewa drżącą ręką alkohol i podaje go Annie.

- No to po kolei - zaczął Ojciec Aleksy widząc, że emocje nieco opadły. - Przede wszystkim - wierzcie lub nie - ale nie mamy tu telefonów komórkowych - zerknął szybko na Annę jakby w obawie, że dziewczyna znów wybuchnie krzykiem lub płaczem - Posiadanie tego typu urządzeń jest wbrew regułom zakonu i każdy mnich pod rygorem wydalenia z opactwa ma zakaz ich posiadania bądź używania. Staramy się tu żyć zgodnie z naturą, zaspokajając tylko podstawowe porzeby, a wszelki rozwój technologiczny jest
według naszego kodeksu wbrew naturze. Co do personelu - wszystko robimy tu sami. W razie poważnych napraw oczywiście wzywamy kogoś z miasta. Na chwilę obecną jednak nikt w Lesznikowie nie dysponuje telefonem komórkowym. Samochód
- opat zamilkł na chwilę - na pewno nie jest zepsuty, Jacku. A to dlatego, że go nie ma. Samochód dostawczy przyjeżdża co poniedziałek,i jest to jedyny transport jaki do nas dociera. Osobiście nie mamy tu aut. Kiedy już koniecznie musimy się wybrać w dłuższą podróż to zamawiamy jakiś pojazd z zewnątrz.

Zgodzę się niestety z jednym, czemu zaprzeczyć nie sposób. Mamy doczynienia bynajmniej nie z serią niefortunnych zdarzeń, ale z całym ciągiem przyczynowo-skutkowym - Aleksy zatrzymał się na chwilę i westchnął - Ale do rzeczy. Macie rację, poproszę brata Szymona by pozamykał pokoje i jadalnię. Lepiej, by nic więcej nie zginęło i by scena... - Aleksy prawdopodobnie chciał użyć słowa "zbrodni", ale zawahał się - by ciała nikt nie ruszał- ojciec Aleksy wykonał mimowolnie znak krzyża. - Dobrze więc, chodźmy do kościoła, przekażę Szymonowi, by zajął się wszystkim. Po drodze powiem wam w zarysie, co się tutaj dzieje. A czy ma to coś wspólnego z robotami na cmentarzu- przeor spojrzał na Jacka - akurat to wydarzenie jest niezależne od pozostałych. I co do tego mam pewność

Z powątpiewaniem patrzycie na opata - w końcu już tyle razy przypieraliście go do muru i ciągle coś stawało na przeszkodzie w dowiedzeniu się choć części prawdy. Z braku wyboru podnosicie się jednak i ruszacie wraz z Aleksym w stronę kościoła, w asyście grzmotów i błyskawic.

- Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, kiedy to zgromadzenie zadecydowało, by wybrać mnie na opata - doczekaliście się jednak-Prawdę mówiąc zdania na temat mojej kandydatury były podzielone.Połowa osób chciała, bym to ja został nowym przełożonym, połowa zaś wolała, by ktoś inny przejął owo stanowisko po naszym zmarłym przeorze. Prawdę mówiąc, wygrałem jednym głosem - widać było, że Aleksemu ciąży owa prawda. Westchnął ciężko i podjął wątek - Przez pewien czas był spokój. Bracia, którzy nie chcieli mojego wyboru traktowali mnie z dystansem, ale nie wyczuwałem wybitnych antagonizmów. Do czasu - opat zrobił dłuższą przerwę. Przezornie milczycie, czekając na ciąg dalszy - Jakiś miesiąc temu zacząłem dostawać listy z pogróżkami- szept Aleksego odbił się delikatnym echem od wysokich kamiennych ścian. - Ktoś z wewnątrz zaczął żądać mojego ustapienia, pod groźbą poniesienia konsekwencji. Nic się jednak nie działo, uznałem więc, że nie warto straszyć pozostałych. Ostatni liścik dostałem kilka dni przed waszym przyjazdem. Szantażysta kazał mi odwołać wczasy, w przeciwnym razie, jak rzekł, komuś stanie się krzywda. A teraz... Krzysztof... - głos się opatowi załamał - Nie wiem czy był to przypadek czy nie, ale faktem jest, że stracił życie tu, w Lesznikowie, w miejscu, które powinno być azylem spokoju i oazą wyciszenia...

Doszliście do kościoła. Zgodnie z przewidywaniem, brat Szymon stał przy organach i przeglądał nuty.

- Poczekajcie chwilę - zarządził opat i wszedł na chór. Zwięźle przekazał Szymonowi polecenia, co jakiś czas dochodziły was niesione echem urywki konwersacji. Obaj zakonnicy zeszli na dół i brat Szymon, skinąwszy Wam głową, zniknął w czeluściach korytarza. Gdy już mieliście udać się spowrotem do gabinetu Aleksego, do kościoła wpadł zakonnik, który przybył do jadalni by ratować Krzysztofa i który to przeprowadzał jego reanimację.

- Ojcze Aleksy - wydusił przybyły łapiąc oddech. Prawdopodobnie biegł całą drogę. - Ciało... ciało zniknęło!

- Co znaczy zniknęło?! - krzyk Aleksego, który natychmiast znów pobladł na obliczu, zlał się z grzmotem nazewnątrz.

- Brat Mateusz - wysapał mnich - Poprosił mnie... na chwilę... do kuchni... a gdy wróciłem... może po minucie... ciała już nie było!
 

Ostatnio edytowane przez Ribesium : 19-11-2009 o 12:40.
Ribesium jest offline