Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2009, 18:37   #117
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
***

"Dzięki szatańskiej pysze jednych nie słucham, drugich nie słyszę."


Wreszcie cywilizacja, pomieszczenie bez krat, znany odór gorzałki. Ah, jak przyjemnie - pomyślała. Weszła żwawym krokiem do środka przybytku, rozglądając się trochę. Nie podobało się jej towarzystwo zielonych, jednak wiedziała doskonale, że musi przyzwyczaić się, a klęcie pod nosem nic nie pomoże, a tak na prawdę to zaszkodzi tylko. Na chwilę przymknęła oczy i westchnęła ciężko, jak to miała w zwyczaju robić, ponieważ choć tak głupi nawyk pozwalał uspokoić się.
Podeszła do szynkwasu i poprosiła o szkarłatny trunek, najlepiej słodki. Nie miała zamiaru skuć się nadto, ale tym razem świadomi używała za darmo, z myślą, że tym razem nikt jej nie podejdzie i nie ukradnie. Dlatego też wzięła kieliszek i całą butelczynę wina, sprawdzając czy to nie chłam, gdy okazało się, że nie oszukano jej ruszyła w stronę sałatek. Sowicie zapełniwszy talerz, tym na co akurat miała ochotę, dorzucając trochę pieczonego mięsa do zieleniny dosiadła się, spokojnie ówcześnie zapytawszy dwójkę kompletnie nieznanych jej osób, do stolika i bez zbędnych rozmów raczyła się posiłkiem i słodkim winem. Zdążyła zauważyć, że bladolicy wyszedł poza dobytek, a Zank, jak i Uthgor rzucili się na jedzenie i alkohol, a Gerbo tylko na to ostatnie, nawet wyzywając klientów do pojedynku, natomiast Taki wdał się w dysputę przy szynkwasie, a i jaszczur również postanowił pogaworzyć z nieznajomymi, ekhm rozmówcami.
Chwila relaksu nie została w pełni wykorzystana przez drowkę, ponieważ myśli błądziły złowrogo przypominając o sobie kolejnym nieprzyjemnym wspomnieniem, a i wzrok nie pozostał dłużny, bo czasem łypnął na półelfa, a i przy okazji omiótł jego dwójkę towarzyszy siedzących przy stole.

Osuszywszy połowę butelki, gdy myśli stawały się trudniejsze do ogarnięcia, szanowna gromadka, którą zdążyła już z góry na dół pooglądać miała do przekazania pewne istotne rzeczy, a mianowicie fakt naszego wybycia i zadania jakie musimy wykonać.
- Rozsądnie go podzielcie jeżeli ktoś ma jakieś jeszcze pytania to proszę, jeżeli nie to zbiórka przed świątynią.
Nie miała najmniejszej ochoty tłuc się o pieniądze, ponieważ, choć przydałoby się mądrze je rozdysponować, to drowka nie chciała wdawać się w dysputę z Uthgorem. Dlatego też wzięła buteleczkę z winkiem, zostawiając kieliszek i wyszła z karczmy obrzucając większość swoich, pożal się boże, towarzyszy krótkim spojrzeniem.
Po drodze do świątyni Palladine osuszyła do końca butelkę, jednak kroków ku swemu celu nie stawiała pospiesznie.

***

"W ułud i marzeń kwiat stroi się życie czas jednak ściera zeń świetne kolory, w życiowej walce nieszczęście zwycięża, złudy zrzucają skórę na kształt węża."



Dzikie Ziemie. Miejsce, które nie może być obojętne, tudzież pominięte przez wspomnienia. Jednak nie teraz czas na to. Zimny wiatr zwiastujący zimę wywołał nieprzyjemne ciarki. Schowawszy się trochę przed wietrzyskiem wysłuchała co kto miał do powiedzenia. Najpierw fakty przedstawił półelf, a później zaczęło się. Lawina pomysłów, rozwiązań, pytań i możliwości? Coś w tym stylu, jednak bardziej żałosno - śmiesznego. Nie ma to jak od razu omawiać plan, z marszu. Jakby nie można było usiąść, pomyśleć, porozmawiać. Uthgor przedstawił swój genialny plan wyrżnięcia wszystkich w pień, Civril podłapał pomysł, jednak jak zawsze miał jakieś "ale", przy okazji nie trudnym było do zauważenia, że upadły jest zmęczony, chociaż przez jego ziewanie przemawiała nuta ignorancji. Do tego ślepiec po mimo ukazaniu na światło dzienne swojego oburzenia, postanowił pomóc, jak i również jego kompan Taki wściubił nos, pokazując, że jest zielonym czynu. Oczywiście jeszcze został nasz, o ironio, przywódca Zank, który nie wiadomo jakim cudem zadał dobre pytanie, to jednak był to chwilowy prześwit inteligencji i mały pognał do miasteczka.

***

"Czasem trzeba zamilknąć żeby zostać wysłuchanym."


Suma sumarum wszyscy ruszyli do miasteczka, a i los chciał, że drowka znalazła się w towarzystwie J'Ram'a, Gerbo i Civrila. - Kompletny brak zgrania w grupie, wszystko robimy na hip hura i na pewno z tego nic dobrego nie wyniknie. - pomyślała. Tam spojrzała jak Zank robi zakupy, a po niedługim czasie Uthgor terroryzuje go, ponieważ ten przerośnięty por przypomniał sobie, że jest głodny. Tu, jak Taki z Ghardulem rozmawiają i zachowują się w sposób irracjonalny, śmiechem zalewając okolicę, jak i szeptami ściągając uwagę. Albo oni tak mieli zawsze, albo coś tu bardzo nie halo jest. Drowka wzruszyła ramionami, sama do siebie.
Wreszcie po zbiegu dziwnych wydarzeń udało się zajść do karczmy, jak i załatwić nocleg. Zbyt dużego wyboru Sashivei nie miała, co do miejsca spoczynku, więc wybrała towarzystwo bladego, ponieważ spanie z hałastrą zielonych nie wprawiało w zachwyt i dobry humor. Civril poszedł do pokoju, a ona jeszcze chwilę posiedziała z resztą wesołej gromadki, po czym również udała się, żeby odpocząć od ich jazgotu i krzyków. Choć towarzystwo druhiego nie była zachwycające, to jednak wiedziała, że będzie z nim ciszej, ewentualnie trochę ciśnienie podniesie jej chłopak, ale na to była gotowa.
Jakże wielkim było zdziwieniem, gdy Civril nawet nie sapnął na fakt jej wkroczenia do pokoju. - Chyba musi być cholernie zmęczony - pomyślała, ale i bez zbędnych ceregieli położyła się i pozwoliła odpocząć swemu ciału jak i umysłowi.

Dźwięk tłuczonego szkła dobiegający z sąsiedniego pomieszczenia, gdzie zieloni kisili się w odorze swoich oddechów, wybudził ją z lekkiego snu. Otworzyła leniwie oczy, jednak zauważywszy, że Civril nie ruszył się zbytnio z miejsca i nie goni sprawdzić czy to tylko libacja alkoholowa "towarzyszy", czy może jednak coś stało się (jakby to ją obchodziło), została na miejscu, jednak usiadła na swoim łóżku i przetarła dłońmi twarz. W pewnym momencie bladolicego chyba ciekawość zżarła, więc wstał i bez słowa wyszedł z pokoju. Po chwili i ona tak postąpiła. Spostrzegła, że zaczyna świtać.
Oparła się o ścianę przy framudze i spojrzała po pokoju, gdzie panował rozgardiasz. Zergh miał poderżnięte gardło, a jakiś elf leżał na ziemi, równie martwy, co goblin. Cóż za ciekawy widok - skwitowała w myślach. Nie wchodziła do pokoju, bo natężenie takiego smrodu by ją ścięło na miejscu, jednak przyglądała się co oni mają zamiar zrobić i co właściwie wydarzyło się. Po krótkiej chwili zrozumiała, że agresor jeszcze dyszy i chcą wyciągnąć od niego informacje, a konkretnie jej szanowny współlokator.
To spojrzała na Takiego, to na warga, to na Ghardula, to na Uthgora, któremu przypisała fakt obalenia przeciwnika na ziemię, ponieważ ten jako jedyny miał broń w łapach, choć znając zielonych, wszystko jest możliwe i obarczanie zwycięstwem orka może być niewłaściwe. - Ciekawe kto czyha na nasze życie i czemu mnie to nie dziwi? - zapytała w duchu.


***

- Jak tak dalej pójdzie to Tobie poderżną gardło - zagrzmiał głos.
- Dokładnie, coś musisz zrobić z tym motłochem, bo polegniesz z nimi.
- Ale z nimi nie da się współpracować, albo są na to za głupi, albo zbyt indywidualni...
- Pewnie nawet nie posłuchaliby co do nich mówisz.
- Może z bladolicym?
- No chyba mnie pogrzało, żeby się z nim dogadywać!
- To może jaszczur?
- No już prędzej, ale i tak nie uśmiecha mi się to...
- Ale przez te waśnie rasowe, to wasza grupa rozpadnie się szybciej niż myślisz i chcesz...
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline