Jakieś zaćmienie umysłowe... Z pewnością zaćmienie... Omam. Albo iluzja. Magia perfidna z całą pewnością.
Cóż innego mogłoby sprawić, że zdawało im się, że widzą Aniołka. Jakby na całym wielkim nie do końca zbadanym świecie istniał ktoś przypominający tą jedyną w swoim rodzaju dziewczynę...
W tym momencie cała sytuacja wyglądała raczej na pułapkę, w którą wpakowali się z zamkniętymi oczami.
Para głupców. Ślepych.
- Che cazzo! - zaklął pod nosem Luca. Zbyt głośno jednak. Szept przeznaczony był tylko i wyłącznie do uszu Luki, ale i tak dotarł do Maike, która spojrzała zaskoczona na mówiącego, zdumiona pewnie nie tyle treścią, której zrozumieć nie powinna, ale intonacją.
- Mi scusi, signorina Maike - dodał Luca z przepraszającym uśmiechem.
- Możesz... - zwrócił się do dziewczyny, którą wzięli za Aniołka. Nie dokończył.
Szczurowaty jegomość, który na ich widok rzucił się w stronę drzwi, wrócił nagle do gospody i to w bardzo efektowny sposób. Co prawda nie całkiem sam, ale to Luce nie przeszkadzało.
W dwóch krokach był przy leżącym.
- Och, przepraszam... - powiedział, przyklęknąwszy na jedno kolano i chwytając szczurowatego za ramię. Drugą rękę trzymał za pazuchą, na kolbie gotowego do strzału pistoletu.
Może to nie była zasadzka. Może nikt nie usiłował wprowadzić ich w błąd. Może osobnik o aparycji szczura był kochającym ojcem i mężem, który się tu znalazł tylko i wyłącznie przez przypadek, a teraz przypomniał sobie, że w domowych pieleszach czeka stęskniona małżonka.
Czyż można było sądzić, że to na ich widok szczurowaty towarzysz pseudo-Aniołka rzucił się do ucieczki? Na widok Maike? Zmykał przed przesympatycznym Luką?
Jak można było w ogóle dopuścić do siebie taką myśl!?
Można było...
- Pomóc panu się podnieść? - dopytywał Luca. - Nic się panu nie stało? Tak mi przykro... - mówił, jakby całe zajście było jego winą. - Może napije się pan z nami? Troszkę dobrego wina pozwoli zapomnieć o tym incydencie... |