Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2009, 21:25   #16
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
W nocy długo nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok, aż w końcu śpiąca na poduszce obok Hefker ofuknęła ją zagniewana.

Już dawno nie było jej tak trudno zapomnieć, już dawno nie musiała zażywać ziółek wciąż tkwiących w podróżnej sakwie. Nauczyła się zasypiać i nie myśleć, nie myśleć, a przede wszystkim nie pytać i nie szukać wszędzie odpowiedzi, dlaczego właśnie ją, dlaczego ich, dlaczego, po co...?

Dzisiejsza noc była inna. Przyniosła znowu to odpychane uczucie niepokoju, nieznanej udręki moszczącej się bezpardonowo z najgłębszych zakamarkach duszy, tę zmorę opanowującą całe jej jestestwo.

Wstała, by nie dać dosięgnąć się szponom wytworów wyobraźni i podszeptom lęków czających się głęboko w sercu.

Otwarcie okna nie przyniosło ulgi. Nie zastanawiając się więcej jak przegnać trawiącą ja gorączkę, postanowiła opanować ją w fizyczny sposób. Wzuła buty i wyszła na zewnątrz. Strażnik nie pytał o nic, bez szemrania wskazał drogę na mury.

Wpatrzyła się w rozgwieżdżone niebo, zupełnie za nic sobie mając banalność i sztampowość tej sytuacji. Wspomnienia znowu zalały ją feerią barw .

- Wyjeżdżam jutro... Zabieram cię z sobą. Te oczy nie będą więcej płakać.”

Kilka tygodni później nieświadomi cieszyli się z jego nominacji:

„Mój ty dowódco – przekomarzała się z nim przy fontannie. - Moja ty Bogini – droczył się z nią patrząc niby na figurę.”

Aż nadeszła chwila pożegnania:

„Uważaj na siebie, uważaj, bo jak ci się coś stanie... to ja ci... to ja cię zabiję!
- Dobrze kochanie, w takim razie nic mi się nie stanie, bo życie mi jeszcze miłe – roześmiał się.
- Jedź już, nie lubię pożegnań. Rozklejam się za bardzo...
- Do zobaczenia, będę tęsknił... - ruszył powoli.
- Ruf...
Odwrócił głowę.
- Tak?
- Kocham cię.
Też cię kocham słowiku."


Kolejny raz łzy pociekły po jej policzkach. Łykając te, które spłynęły do ust, otarła resztę palcem wskazującym.

Nawet gdyby chciała uraczyć się reprymendą za roztkliwianie się, okoliczności uwolniły ją od tego niespodziewanie.

Ciemną linię drzew rozświetlił przez ukradkową chwilę sygnał świateł. Zastygła w oczekiwaniu. Po krótkiej chwili seria powtórzyła się w wyraźnie ułożonym kodzie. Nic przypadkowego. Gdzieś tam, w oddali, wcale nie tak daleko, ktoś wysyłał najwidoczniej zaszyfrowane wiadomości.
Rozejrzała się w poszukiwaniu rozwiązania zagadki. Czarna ciemność była jej odpowiedzią. Nie było odzewu.

Zadrżała.

Ktokolwiek to był... Nie... To nie był ktokolwiek. Znała jego nazwisko. Właśnie ta wiedza kosztowała życie jej męża. Przynajmniej do tego starano się ją przekonywać. Lecz jak przekonać kogoś, kto kocha prawdziwie i czuje, że ma jeszcze kogo darzyć miłością?

Poszukiwała świateł długo jeszcze, lecz sytuacja nie powtórzyła się więcej. Zrezygnowana, podreptała w końcu do swojej zielonej komnaty.

Zaspała na śniadanie, na obiad nie pozwoliły jej iść zawroty głowy i ociężałość nóg. Zwlekła się ostatkiem sił woli na kolację. Tam, nie czekając na pozwolenie innych, postanowiła zabrać głos w sprawach, w których wcześniej ją prześcignięto.

- Historia przedstawiona przez mistrza Konstantina zapewne wykorzystana przez nas być może. Co do włóczni... i konsekwencji .. - Hefker zeskoczyła miękko na ziemię i jęła okrążać stół, przyglądając się zebranym wokół niego ludziom. Aravia wstała, jak urzeczona, wpatrując się w grające na ścianach cienie. - A gdyby tak zabawić się alegorią? Odwróciła się w stronę towarzyszy. - Gdyby włócznia nie istniała – potrząsnęła głową – Nie! Istniała, ale nie w takiej postaci, w jakiej spodziewaliby się jej poszukiwacze. Gdyby okazała się czymś, co jest w każdym z nas, a jej poszukiwanie byłoby jedynie drogą do odnalezienia odwagi w sobie, aby przeciwstawić się panoszącemu się złu.

Gdyby tak było, uniknęlibyśmy ryzyka, że to co stworzymy stanie się naszą zgubą.

Bohaterowie po wielu przygodach docierają do celu, a gwiezdna włócznia to... - och nie mam teraz konceptu – w każdym razie nie ... Nie wiem, taki pomysł...

- Koncepcja Mistrza Arwida również przypada mi do gustu. W tworzeniu fabuły są tu zacniejsi ode mnie. Jedyne za czym obstawać będę, to utożsamienie z bohaterem. Zachęcam i was do tego. Można tworzyć na zamówienie rasy, płci i życiorysy, można powielać czyjąś historię. Lecz nic nie zastąpi własnej kreacji. Niech każdy z nas stworzy bohatera, który zdolny będzie myśleć i czuć. Myśleć i czuć - więc żyć, czyli istnieć prawdziwie. Stwórzmy postać, która będzie nosiła w sobie namiastkę nas, a przez to stanie się prawdziwszą i bliższą rzeczywistości, która nas otacza.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline