Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2009, 15:55   #17
reddora
 
reddora's Avatar
 
Reputacja: 1 reddora nie jest za bardzo znany
Sascha przeciągnął się i potężnie ziewnął. Podrapał się po policzku przypominając sobie co wymyślił tej nocy. Po pewnym czasie zdał sobie sprawę, że usłyszał tęten kopyt, krzyki oraz hałasy na ulicy.
-"Niemiłosierni ludzie. Od samiutkiego rana muszą budzić człowieka" -Zrzędził, mówiąc do siebie w duchu.
Chłopak ubrał się wolno i ślamazarnie. Jeszcze się nie obudził całkowicie. Dopiero co włożył buty, gdy usłyszał zdecydowane pukanie do drzwi. Wrzucił sztylet po koc.
-Zaraz otworzę! -Zawołał i przygładził ubranie.
Zamek szczęknął, a drzwi się uchyliły.
-Witam. Jestem kapitanem straży. I mam kilka pytań... -Kapitan otaksował wzrokiem Saschę.
-Witam. Proszę zadawać te pytania śmiało. Nie mam nic od ukrycia. -Sascha przywdział maskę obojętności z lekkim uśmiechem. Zdawałoby się wyzywającym.
Kapitan odchrząknął.
-Jest pan przyjezdny i stąd pytania. Oczywiście o nic pana nie oskarżam, ale sam pan rozumie...
-Rozumiem. Na pana miejscu też tak bym się troszczył o bezpieczeństwo miasta. Wiem dlaczego jest pan kapitanem straży w Winterhaven.
Kapitan lekko się zmieszał, ale brnął dalej. -Czym się pan zajmuje?
-Wszystkim po trochu. Głównie handluję, a czasami wykonuję zlecenia. Dlatego też tu jestem.
- Co pan robił w nocy? Czy coś pan widział, może słyszał? Cokolwiek?
-Tej nocy spałem, spałem i rozmyślałem, uściślając. Truduno było coś widzieć w ciemności, ale nic mnie nie zaniepokoiło. Nic, a nic. Tylko te huki mnie obudziły.
- Czy może podczas wczorajszej wieczerzy stało się coś nietypowego? Coś co utkwiło panu w pamięci? Zwróciło uwagę? -Kapitan drążył temat z większą dociekliwością.
Sascha zamyślił się. Niezręczna chwila ciszy zawisła w powietrzu.
-To była zwykła rozmowa przy piwie. Żadnych niezwykłych wydarzeń. Oprócz ludzi. Sprawiali wrażenie porządnych, ale pozory mylą.-Uśmiechnął całkowicie przyjaźnie i pokręcił głową.
-Kilka osób zeznało, że przy stoliku przy którym pan siedział rozmawiano o koniach. O czymś konkretnym mówiono? To dość interesujący zbieg okoliczności...
-Czyli to konie tak hałasowały. -Sascha zaśmiał się, obserwując każdy ruch Kapitana Straży. -Tak rozmawialiśmy. Konkretnie o tym kto je ma, a kto nie. To dziwne, ale niektórzy byli poddenerwani tym tematem. Jedna dziewczyna nawet odeszła od stołu. Czy to może mieć jakiś związek ze sprawą?
Sascha udał zmartwionego, a w pytaniu brzmiała nutka ciekawości.
-Może tak...-Kapitan zmierzył go stalowym spojrzeniem. - Gdzie pan był kiedy w stajni zaczął się rumor?
-Tu w pokoju. Jak mówiłem, spałem. Może pan sprawdzić łózko. Jest ciepłe.
Sascha uczynił wymowny gest w stronę wybebeszonego łózka.
-Nie ma takiej potrzeby. Dziękuję, informacje mogą okazać się pomocne.
Kapitan skinął głową, strzelił butami i wyszedł.
Sascha głęboko odetchnął. Myślał, że już go chcą zgarnąć. Jednak to tylko przesłuchanie.
-"Co oni zrobili? Trzeba było ich ostrzec. Choć to nawet dobrze. Światła sprawiedliwości skierują się teraz na nich."-Myślał schodząc do sali głównej karczmy.
Zastanawiał się kot to mógł być. Może ten Otto, albo ta Emaretta. Niby nie chciała brać w tym udziału, a jeśli to ona. Czyżby myślała, że zgranie jej się okazję z przed nosa?
Sascha usiadł przy barze i zamówił zimną, wręcz lodowatą wodę. Było jeszcze kilka godzin do śniadania. Wypił zawartość kubka na odświeżenie i wyszedł na ulicę. Rozejrzał się. W tłumie zobaczył Amberlen. Chciał ją dogonić, ale wieśniacy skutecznie mu to utrudniali. Zaniechał prób rozmowy i pobiegł w kierunku najgłośniejszych okrzyków. Wszędzie kręciła się straż. Na ziemi było widać ślad krwi. Paru mężczyzn ciągnęło nieżywego konia. Sascha gdzie by się nie skierował to i tak natykał się na ludzki zator. Zrezygnowany poszedł na rynek. Nic nie ciągnęło go do karczmy. Postanowił zagadnąć któregoś z mieszkańców.
-Hej ty! -Przywołał do siebie jakiegoś weśniaka umorusanego we krwi.
-Co?
-Powiesz mi co się wydarzyło?
-Konie zwariowały... Muszę iść.
I odszedł.
Sascha westchnął i ruszył przez ulicę. Musiał się przejść.
-Musi być wcześnie, bardzo wcześnie. Tylko, co teraz?
 
reddora jest offline