Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2009, 19:13   #18
Morfidiusz
 
Morfidiusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwu
Pożegnawszy ostatniego biesiadnika Konstantin pozostał sam w sali biesiadnej.
Zabrał ze stołu karafkę napełnioną szlachetnym winem i skierował swe kroki ku południowemu narożnikowi komnaty, gdzie znajdował się ogromny kominek. Płonące w nim drwa wypełniały ciepłem wnętrze tej ogromnej izby, a wesołe płomienie skakały po palenisku dając pokaz egzotycznego tańca cieni na ścianach komnaty.

Nalewając czerwone krople do czystego kryształu artysta zadegustowal trunku o barwie głębokiej czerwieni. Pierwsza krople napitku rozsmarowała się na wargach artysty, a receptory zaczęły proces interpretacji. To nie podlegało wątpliwości, wino na bazie szczepu Cabernet Sauvignon o wytwornym, wielowarstwowym smaku, powoli dojrzewające, ale już osiągające pełne aromaty. Ciemne, silne, klasyczne i długowieczne, pachnące czarną porzeczką i cedrem, leżakowało nie mniej niż dekadę… Konstantin był pod wrażeniem, nie mogło być pomyłki, kosztował właśnie „El Thero de Muerte,winnice południowej Sartossy, nie było wątpliwości. Młodszym być nie mogło, gdyż jedenaście lat temu Tilee nawiedziła susza trwająca niespełna trzy lata, koloryt i woń nie dawały więcej niż lat dwanaście. Była to perła w świecie win, gdzie jedna butelka warta była niespełna dwóch imperialnych wiosek.

Coś było nie tak. Ta cała feta i wytworność. Ta cała tajemniczość gospodarza, procesu tworzenia i samego dzieła. Sam Imperator przyjedzie by złożyć podziękowania tym, o których pobycie nikt nie wie, którzy ”ku bezpieczeństwo przedsięwzięcia” zostali odizolowani od społeczeństwa. Ci, którzy mieli stworzyć dzieło, którego nikt nie zapomni, które będzie wielkie, które stanie się prawdą, a jego twórcy….. pewnie dokonają żywota w złotej klatce ciemnych borów Reiklandu….i zamiast Cesarza spotkają sztylet skrytobójcy…..

Konstantin roześmiał się donośnie, śmiech rozchodził się po korytarzach pogrążonego w ciemności zamczyska. Jednym haustem wychylił „jedna wioskę” czerwonobarwnej ambrozji, po czym wyciągnął się wygodnie w skórzanym fotelu stojącym przed kominkiem. Ciepło przyjemnie rozchodziło się po ciele artysty, a panująca cisza sprzyjała rozwojowi myśli, które niczym tornado błądziły po głowie poety.
Wszystko, co dziś usłyszał, kogo poznał, wszelkie pomysły, wizje, tezy i antytezy. Tyle myśli, wszystkie musiał poukładać, jaką drogę obrać?? Który pomysł będzie najlepszy?? Jak osiągnąć wspólny konsensus?? Na jakie ustępstwa będę mógł pójść, a na co reszta musi się zgodzić?? A najważniejsze jak wybrnąć z tej całej sytuacji?? … Nie to teraz nie jest najważniejsze, teraz nic się nie liczy, tylko sztuka, po to żyję, po to się urodziłem i … po to umrę.

Nowa myśl, nowy prąd, nowa wizja, Konstantin poderwał się z fotela. Dopiwszy niemal do dna, cisnął kryształową karafką w palenisko. Dźwięk tłuczonego szkła rozniósł się echem zagłuszanym miarowym odgłosem kroków artysty.

Konstantin nie mylił się. W pijackiej gorączce przeszukiwał tą obszerną bibliotekę. Widział ich wiele, niespełna połowa życia artysty osnuta była literaturą, nie mało razy natykał się na księgi o wielkim znaczeniu, nie mało razy wielkie biblioteki nie miały nic, co mogły mu zaoferować. Jednak tu, w tym ziejącym pustka zamczysku, znalazł księgi, o jakich mu się nie śniło. Wielojęzyczne i zarazem wiekopomne dzieła, odręczne manuskrypty i kopie runicznych zapisków, księgi zakazane i jawne. Konstantin wiedział, że ta biblioteka nie jest normalną biblioteczką, jest rzetelnie wyselekcjonowanym zbiorem literackim, stworzonym ku inspiracji zebranych. Żadna biblioteka, na całym globie, nie posiadała takiej ilości białych kruków jak zbiór tego zamku. Lektura tych ksiąg zajmie tygodnie, miesiące, lata. Ta wiedza tylko czeka na to, aby z niej korzystać.
Konstantin niczym w majakach, z uporem krasnoludzkiego górnika, przekopywał uczone tomy. Białe kruki, niektóre nieotwierane od setek lat, urzekały swoimi sekretami, niczym zazdrosna kochanka trzymająca swego kawalera. Nie liczył się dzień, noc, pora snu, czy jedzenia, liczyła się wiedza, wiedza, której nie sposób było znaleźć w innym zakamarku Imperium.

Tylko czasami, kiedy głód odbierał myśli, a spierzchnięte usta domagały się napitku poeta opuszczał bibliotekę. Sypiał mało, prawie wcale, ranną porą odwiedzał łaźnie, aby ułożyć zdobytą wiedzę. Przed oczyma miał tylko jeden cel, który udało mu się osiągnąć czwartej nocy poszukiwać. W wielkim pośpiechu poeta wypisywał szczegóły na karcie pergaminu…

”Astarial Aere Athrum” – ” Księga Zbawienia”, w elfie mowie spisana przed wieloma wiekami. Wśród kart tej pradawnej księgi znalazła się opowieść o losach Aerdila – Przyjaciela Zwierząt, bohatera wojny o Loren…

…Po wygnaniu bestii, Aerdil, sprowadził spokój na Athel Loren… Wieczyste Przymierze między rasami zostało zawarte. Nadszedł czas pokoju … Włócznia Świtu po raz kolejny spełniła swe zadanie. Bohaterski Aerdil, na pamiątkę wielkiego zwycięstwa nad siłami ciemności, kazał wznieść świątynię ku czci Pana Przyrody – Karnosa, w której to złożył potężną broń by czuwała na straży Leśnego Królestwa… Świątynia jest największą siedzibą kultu Pana Przyrody od ponad tysiąca lat. Leży na południe od Parravonu, gdzie rzeka Grismerie ma swe początki. Miejsce o potocznej nazwie „Heaviel Aelthos”, co w ludzkiej mowie ”Gwiezdną Polaną” jest zwane…. Podobno nazwa wzięła się od artefaktu, który spoczywa w dłoniach posągu-strażnika, włóczni, której grot, niczym gwiazda rozświetla nocne ciemności…. Ciekawe, prawda??

Hoening śmiało zakreślał piórem, po wiekowych stronnicach księgi, fragmenty opowieści, dodatkowo poprzekładał stronice z wyszczególnionymi fragmentami szkarłatną wstążką. Chwycił pergamin oraz ową, pokrytą białą, garbowaną skórą, wiekową księgę o wykończeniach z białego złota i podążył ku Sali Biesiadnej.
Pozostawił ją tam, na środku stołu, otwartą na głównym fragmencie opowieści.. Nie omieszkał pozostawić również tłumaczenia. Wiedział, iż artyści odnajdą księgę rankiem, kiedy zbiorą się na porannej uczcie. Nadchodził szary świt, niebawem zamek obudzi się do życia, fala zmęczenia nadeszła niespodziewanie, mężczyzna udał się na spoczynek…
Zbudziły go dopiero usilne próby służki, która szturchając i krzycząc niemal do ucha poety mówiła:
- Panie wstań, Mości Vautrin jest już na zamku. Spał Pan niespełna dwie doby… Kąpiel już gotowa

Po niespełna dwóch kwadransach Konstantin wpadł do sali obrad, był prawie ostatnim…
 
__________________
"Nasza jest ziemia uwiązana milczeniem; nasz jest czas, gdy prawda pozostaje niewypowiedziana."
Morfidiusz jest offline