Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2009, 19:21   #25
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Centelamelenea alias Tiikeri

Gdy izba już opustoszała, a większość latarenek została już zgaszona, albo się wypaliła, Lisek, który przed chwilą zdjął z nosa szmaragdowe okulary i teraz bawił się nimi w długich, zręcznych palcach, usiadł na fotelu obok Centelameleneii. Kegatha przez kilka sekund ślepo wpatrywał się w drapieżną twarz Zerrikanki. Jego oczy zdawały się być jeszcze bardziej szafirowe, niż szkiełka w noszonych binoklach, które aktualnie okręcał, trzymając między palcem wskazującym a kciukiem. Kiedy zdawało się, że już zebrał myśli, albo raczej zdobył się na odwagę, aby powiedzieć to, co chciał, z powrotem założył okulary i w końcu powiedział:
- To nie będzie łatwa wyprawa. Nie, to wiesz, wiesz też zapewne, że nie będzie bezpieczna. Ale ja wiem więcej, znałem kiedyś tą czarodziejkę. Prawdopodobnie nikt z tych, którzy za dziesięć dni wyruszą na północ w celu zabicia Visxas… nikt z nich nie wróci. – Lisek położył rękę na ramieniu Tiikeri. Dłonie miał wyjątkowo ciepłe. - Potrafię docenić to, co piękne.. – Lisek zabrał rękę z ramienia rozmówczyni ,jakby nagle opamiętał się w swoich czynach, powściągnął emocje, lecz mówił dalej. - …widzę cię i wiem, że nie powinnaś ginąć, jeszcze nie. Proszę, zostań.
Atmosfera w pomieszczeniu była bardzo napięta, zdawało się, że ściany ze wszystkich stron napierają na ciało Tiikeri, uniemożliwiając oddech, nieprzyjemnie sklejając usta, Centelamelenei po chwili z wielkim zdumieniem odkryła, że była po prostu zakłopotana, czy raczej zbita z tropu, bo zakłopotanie to chyba w tym przypadku zbyt mocne słowo.
- Jeżeli jednak zdecydujesz się wyruszyć w podróż, na istną wyprawę samobójców. – Ciągnął Lisek. – Ja opuszczę was w Cintrze, albo na Skellige, a uwierz mi, niczego się nie lękam. – Kegath wstał z miejsca, widocznie już kończył, bo raczej nie chciał rozprostować nóg po kilku minutach siedzenia na wygodnym, skórzanym fotelu. - Pewnie i tak mnie nie posłuchasz, ale proszę, przynajmniej nie ruszaj z Visxas do walki.
Wilgotne powietrze, ciągłe przeciągi i naprawdę niska temperatura. Taka pogoda nie służyła egzotyczniej Tiikeri. Już zaczynała ją boleć głowa, zaraz pewnie zacznie pociągać nosem i straci siły. Gdyby tak się stało, podróż stała by się dla niej czymś nieosiągalnym. Na szczęście Lisek właśnie skończył, pożegnał się i nie dając Centelameleneii czasu na odpowiedź ruszył w stronę wyjścia, rytmicznie stukając przy tym obcasami jeździeckich butów, pozostawiając kobietę samą w izbie.
Zdrowie Tiikeri było najwidoczniej ocalone.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 21-11-2009 o 10:21.
Minty jest offline