Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-09-2009, 21:36   #21
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Wiedźmin popatrzył na czarodziejkę która uśmiechnęła się do niego.
-Może macie rację że czarodziejka nie wypije wina które przyślą jej nieznajomi. Kto jednak mówi że musi je przysłać nieznajomy, mogę przyjść do jakiegoś jej przyjaciela wmówić mu coś lub po prostu przekupić aby dał jej tę butelkę. Mam na szczęście jeszcze trochę jadu więc nadal nie wykluczamy otrucia. Czyż nie? Wiedźmin uśmiechnął się do czarodziejki, jednak jako że nie odczuwał żadnych emocji był to uśmiech raczej z grzeczności.

Blizna poprawił swoje miecze, zapiął kurtkę, umieścił nóż w pochwie na nodze oraz sprawdził czy posiada kilka podstawowych składników do swoich mikstur.

Ja jestem gotowy. Poniekąd skłamał wiedźmin gdyż nigdy nie lubił on uczucia teleportacji.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 28-09-2009, 00:30   #22
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Zerrikanka zaczęła wątpić w swoje słowa, które wypowiedziała całkiem niedawno, po czym zdecydowanie pokręciła głową.

-Ośmielę się wątpić w twoją siłę... przebicia. Kolejna sprawa dotyczy tego, że jedynie wróg udający przyjaciela poda takie wino danej osobie. Próba... przekupienia byłaby jeszcze gorsza. Równie dobrze można wykrzyczeć, że chce się ją zabić.
Powtarzam, do czegoś takiego potrzebny jest wróg... doskonale udający przyjaciela, taki, którego... nie wykryła. Problem przy nim jest jeden. Wykrycie go przez nas będzie jeszcze trudniejsze. Poza tym później trzeba by było zabić jego... oraz ludzi, którym mógł powiedzieć. Mamy... uniknąć niepotrzebnych... masakr
-stwierdziła, a następnie zamyśliła się.

-Jad może się... przydać, skoro można go podać na wszystkie sposoby-dodała, myśląc o nałożeniu kilku kropel na ostrze, nie mniej jednak była przekonana, że zadanie nie będzie proste.
Była nawet pewna, iż ten stopień trudności, który ujawnia się teraz, należy pomnożyć, by uzyskać jego właściwy wymiar.

Spojrzała na nowego czarodzieja. Czy mu ufała? Oczywiście, że nie. W tych czasach, w tym świecie nawet cień może nie być tym, czym się wydaje. Być może cień stanie się Cieniem, który wbije sztylet w plecy? Niczego nie można było być pewnym.

Tym samym nie ufała Magowi o skłonności do pokazów. Pokazów, mających na celu zaznaczenie kto tu rządzi.
Problem był taki, iż ona, tak jak pozostali, z pewnością nie da sobą rządzić. Oczekiwała tego również po Wiedźminie, czarodziejce, Gnomie czy Elfie.

Na tego ostatniego spojrzała, posyłając bezgłośne ostrzeżenie dotyczące przybysza.
Co prawda nie miała podstaw, by ufać komukolwiek z tego pomieszczenia, jednakże to owy Mag niepokoił ją najbardziej.
Był w stanie wytworzyć portal. Być może się myliła, jednakże była niemal przekonana, że w Ban Ardzie, nie uczą tego zaklęcia każdego adepta, który dopiero co zawitał na uczelnię.

Nie lubiła walk z czarodziejami. W tym przekonaniu umocniła ją ostatnia walka przeprowadzona z przedstawicielem tej profesji. Wygrana leżała po jej stronie, jednakże mimo wszystko były to starcia uciążliwe, choć czasem konieczne...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 01-10-2009, 14:55   #23
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Rico uważnie słuchał tego co miał do powiedzenia mag. Teleportacja do Cintry, a później na Wyspy Skellige. Półelfowi nie zbyt podobał się ten pomysł, ale liczyła się prędkość. Później statkiem jako kupcy. Rozejrzał się po towarzyszach. Będzie ciężko. Raczej nie wyglądali jak kupcy i na pewno nie obejdzie się bez pytań. Będzie trzeba improwizować. Czarodziej zakończył swój monolog stwierdzeniem, że póki co nie muszą się go obawiać. Rico uśmiechnął się lekko. Miał inne zdanie na temat kto kogo powinien się tu obawiać. Nawet pokaz magika przerwany przez ich zleceniodawcę nie zmienił jego zdania na ten temat. Jedynie pogłębił ochotę wbicia temu śmieciowi nóż w plecy. Jednak poczeka z tym aż bezpiecznie dotrą na Wyspy.

- Z tym jadem to moim zdaniem chybiony pomysł chociaż faktycznie może się do czegoś przydać. Czarodziejka jak już wspomniano nie wypije trunku od nieznajomego, albo zneutralizuje truciznę. Ale ten jad można podać inaczej. – półelf uśmiechając się wyciągnął z plecaka dmuchawkę i jednocześnie podciągnął rękaw ukazując opaskę, na której umieszczono parę kolorowych strzałek. – Z tej broni jeszcze nie zdarzyło mi się chybić, a myślę, że gdyby jad działał za wolno to wiedźmin paroma cięciami dokończy dzieła. Reszta niech zajmie się księgą przez ten czas. Sposób dostania się do budynku możemy przedyskutować już jako kupcy. – Rico z uśmiechem zarzucił plecak na ramię i obracając w ręku dmuchawkę spytał: - Możemy panie magiku?
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 04-11-2009, 18:16   #24
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
- Kompania duża, nie powiem, ale przejdzie. Zadanie niełatwe, a nawet, bądźmy szczerzy, trudne. Ale dam radę. – Lisek zrobił efektowną pauzę, jakby chciał dać zgromadzonym chwilę na oswojenie się ze słowami „dam radę”. - Jedyne, co naprawdę smakuje mi w tej robocie to dola, jaka wpadnie do mojego skarbczyka, kiedy już odstawię was całych i zdrowych na Cintryjskiej ziemi, a może trochę dalej. – Lisek nie zwracając uwagi na miejsce, w którym się znajdował, bez skrępowania opowiadał o swoich finansach.
Rudowłosy elf oparł nogę o pobliski stołek, rozchylając przy tym oliwkowy płaszcz i ukazując obcisłe, białe spodnie jeździeckie, oraz wysokie brązowe buty, również typowe dla jeźdźca, i przez kilka chwil nieruchomo wpatrywał się w ogień szalejący w kominku. Przez około minutę ani drgnął, nie poruszył się nawet o cal. Kiedy tak stał, będąc odwróconym profilem do reszty zgromadzonych, w oczy kompanii rzuciło się, że ich przewodnik nie nosi broni. Oczywiście mógł mieć jakiś sztylet schowany w bucie, albo w rękawie, ale w środowisku, w jakim obracają się wszyscy tutaj obecni, posiadanie widocznego atrybutu swojej siły było jedną z najlepszy gwarancji bezpieczeństwa. Nie opłacało się prowokować. Elf najwidoczniej miał tego typu zagrożenia w głębokim poważaniu.
- Do rzeczy. W drogę wyruszamy za dziesięć dni, rozpoczynając liczenie od jutra. Nie muszę chyba przypominać wam, że chociaż jest jeden lider, to i tak jesteśmy zespołem? – Lisek spojrzał po twarzach zgromadzonych z nad srebrno-szafirowych binokli. Trudno określić znaczenie tego spojrzenia, nie należało ono jednak do przyjemnych.
Na zewnątrz było już całkowicie ciemno, trwała noc. Niewątpliwie świadczył o tym mroczny, gwieździsty krajobraz, rozpościerający się za małymi, umieszczonymi niemal na spojeniu ściany z sufitem okienkami. Gęsty mrok, zalegający w dużej części izby zdawał się toczyć nieustanną walkę ze światłością, wydobywającą się z lampek, oświetlających nieliczne miejsca w gabinecie, niespodziewanie poddając się woli ognistej jasności i czmychając w najdalszy kąt, zewsząd, gdzie, pojawiało się światło. Wicher nieustannie smagał grubą, lekko matową szybę, wstawioną w ciężką, dębową ramę, które razem z framugami i oczywiście otworami w ścianach tworzyły małe, aczkolwiek solidnie wyglądające okna.
- Postarajcie się jak najefektywniej wykorzystać ten okres czasu. – Ciągnął mówca. – Podczas podróży nie będzie już czasu na zakupy, załatwianie własnych spraw i innych tego typu dupereli. Radzę wam, abyście już jutro zaczęli przygotowania do wyprawy. – Lisek znów odwrócił się w stronę kominka, milczał przez chwilę, następnie zwrócił głowę, resztę ciała pozostawiając w pozycji niezmienionej, odgarnął zza uszu rude, częściowo spięte z tyłu głowy włosy i podjął dalej. – Jeżeli chodzi o pieniądze na zakupy, to otrzymacie je, jak zwykle, od Bandadara, w dzielnicy kupieckiej.
Powiedziawszy już wszystko, co miał powiedzieć, Lisek odwrócił się w stronę drzwi i bez wyraźnego zakończenia, ani nawet pożegnania ruszył w ich kierunku. Kiedy zrobił już kilka kroków i zdawało się, że zaraz opuści pomieszczenie, obrócił się na pięcie i w czasie mniejszym, niż wypowiedzenie słów: „sorbet cytrynowy”, był już obok Centelameleneii.
- Chciałbym zamienić z tobą słówko na osobności? – Powiedział, świdrując Zerrikankę szafirowym wzrokiem. – Oczywiście na tematy zawodowe. – Powiedział, obnażając perłowo-białe, drobne uzębienie.

Verilo powstał z swojego rzeźbionego krzesła, spoglądał przez chwilę na pełny księży, widoczny za oknem, drapiąc się przy tym po brodzie. Następnie wyszedł zza biurka i po kolei podchodził do każdego uczestnika wyprawy, ściskał, a raczej chwytał jego dłoń i życzył powodzenia. Kiedy Verilo pomachał już wszystkimi prawicami, przeszedł na środek pokoju, złożył dłonie „w koszyczek” i rzekł:
- Dzieci nocy, wy, którym przychodzi wyzbyć się litości, pozostawić żałośnie konające miłosierdzie na drodze za sobą, zdeptać słabości i wyzbyć się abstrakcyjnego poczucia winy, znów przyjdzie wam zabijać, być takimi, jakimi powstaliście, podążać za głosem przeznaczenia. Bogowie stworzyli nas drapieżnikami, tacy więc byliśmy, tacy jesteśmy i zawsze będziemy. Do końca dni pozostaniemy panami życia i śmierci, niewzruszeni.
Nikt nigdy nie sądził, że Verilo ap Rayilip jest religijny.
 
Minty jest offline  
Stary 20-11-2009, 19:21   #25
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Centelamelenea alias Tiikeri

Gdy izba już opustoszała, a większość latarenek została już zgaszona, albo się wypaliła, Lisek, który przed chwilą zdjął z nosa szmaragdowe okulary i teraz bawił się nimi w długich, zręcznych palcach, usiadł na fotelu obok Centelameleneii. Kegatha przez kilka sekund ślepo wpatrywał się w drapieżną twarz Zerrikanki. Jego oczy zdawały się być jeszcze bardziej szafirowe, niż szkiełka w noszonych binoklach, które aktualnie okręcał, trzymając między palcem wskazującym a kciukiem. Kiedy zdawało się, że już zebrał myśli, albo raczej zdobył się na odwagę, aby powiedzieć to, co chciał, z powrotem założył okulary i w końcu powiedział:
- To nie będzie łatwa wyprawa. Nie, to wiesz, wiesz też zapewne, że nie będzie bezpieczna. Ale ja wiem więcej, znałem kiedyś tą czarodziejkę. Prawdopodobnie nikt z tych, którzy za dziesięć dni wyruszą na północ w celu zabicia Visxas… nikt z nich nie wróci. – Lisek położył rękę na ramieniu Tiikeri. Dłonie miał wyjątkowo ciepłe. - Potrafię docenić to, co piękne.. – Lisek zabrał rękę z ramienia rozmówczyni ,jakby nagle opamiętał się w swoich czynach, powściągnął emocje, lecz mówił dalej. - …widzę cię i wiem, że nie powinnaś ginąć, jeszcze nie. Proszę, zostań.
Atmosfera w pomieszczeniu była bardzo napięta, zdawało się, że ściany ze wszystkich stron napierają na ciało Tiikeri, uniemożliwiając oddech, nieprzyjemnie sklejając usta, Centelamelenei po chwili z wielkim zdumieniem odkryła, że była po prostu zakłopotana, czy raczej zbita z tropu, bo zakłopotanie to chyba w tym przypadku zbyt mocne słowo.
- Jeżeli jednak zdecydujesz się wyruszyć w podróż, na istną wyprawę samobójców. – Ciągnął Lisek. – Ja opuszczę was w Cintrze, albo na Skellige, a uwierz mi, niczego się nie lękam. – Kegath wstał z miejsca, widocznie już kończył, bo raczej nie chciał rozprostować nóg po kilku minutach siedzenia na wygodnym, skórzanym fotelu. - Pewnie i tak mnie nie posłuchasz, ale proszę, przynajmniej nie ruszaj z Visxas do walki.
Wilgotne powietrze, ciągłe przeciągi i naprawdę niska temperatura. Taka pogoda nie służyła egzotyczniej Tiikeri. Już zaczynała ją boleć głowa, zaraz pewnie zacznie pociągać nosem i straci siły. Gdyby tak się stało, podróż stała by się dla niej czymś nieosiągalnym. Na szczęście Lisek właśnie skończył, pożegnał się i nie dając Centelameleneii czasu na odpowiedź ruszył w stronę wyjścia, rytmicznie stukając przy tym obcasami jeździeckich butów, pozostawiając kobietę samą w izbie.
Zdrowie Tiikeri było najwidoczniej ocalone.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 21-11-2009 o 10:21.
Minty jest offline  
Stary 23-11-2009, 22:30   #26
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Mida wysłuchał rozklejonego herszta z mieszanymi uczuciami. Czyżby ten stary wyjadacz się właśnie wypalał? Gdzie jego chłód i opanowanie, gdzie zwykły profesjonalizm pragmatycznego zabójcy?

Elf nie musiał i nie zamierzał tolerować ani słów, ani obecności cwaniaka zwanego Liskiem dłużej niż to konieczne. Gdy tylko swoista introdukcja w szczegóły operacji dobiegły końca, Mazze stuknął pięścią w lewą pierś modą nilfgaardzkich żołnierzy i odmaszerował. Był wyraźnie zmęczony towarzystwem, na poważnie zdenerwowany faktem, że musi działać w grupie osób, którym nie można ufać i do tego wszystkiego ścigać się z nimi o to, kto zabije czarodziejkę. To nie jego metody, nie jego, jakby to ująć, styl.

Dziesięć dni. Mnóstwo czasu. Wyszedł na ulice Nilfgaardu, prawdopodobnie najbardziej cywilizowanego miasta na świecie i zaczerpnął głęboko czystego ( tak jest- czystego) powietrza. To nie krainy Nordlingów, gdzie gnój i szczyny wylewano z okien. To stolica Cesarstwa, największego i najpotężniejszego państwa na tym Kontynencie.
Nilfgaard. Właściwie to był jego dom. Owszem, często witał do poszczególnych Prowincji i państw satelitarnych, ale, żeby pchać się tak daleko na północ? Do jakiegoś zakichanego Novigradu? Przez Cintrę? Przez spaloną ziemię, przez pola bitew?
Ktokolwiek najął Gildię Cieni, musiał być cholernie, cholernie bogatą osobą. Wynajęcie jednego płatnego zabójcy do takiej podróży było już niebotycznie drogie. A całej grupy graniczyło z czynem na miarę światową. Ha, może i ktoś o tym ułoży kiedyś balladę... to znaczy, jeśli skrewią. Bo jeśli im się uda, nikt nie powinien się dowiedzieć, że chociażby byli na północy.

Mik’haen starym przyzwyczajeniem naciągnął na dłoń modną rękawiczkę w stylu rozbójnickim, z wyciętymi palcami, zatknął beztrosko kciuki za pas z mieczem i ruszył z wolna ulicą.

***

W przeciwieństwie do reszty zabójców, nie miał planów działania sprecyzowanych do tego stopnia, by się zaopatrzyć w konkretny sprzęt w postaci trucizn, ostrzy, amuletów czy innych głupot. Właściwie był zawsze gotów do akcji, napakowanie juków na dłuższą podróż zajmowało mu mniej niż godzinę, a przygotowaniem wierzchowca ze stajni służb specjalnych zajmowali się wojskowi pomagierzy. Miał ten plus, że nie musiał się niczym troszczyć, nadal przecież był oficerem. Teoretycznie. W praktyce, jako weteranowi Pacyfikatorów przysługiwał mu urlop na czas nieokreślony, więc i nikt go nie rozliczał z obecności w stolicy. Puszczyk gdzieś zniknął, ponoć ścigał terrorystów, toteż nikt z oficjalnych pracodawców nie mógł go obecnie zwerbować.

Ku pamięci jednak, przez Nilfgaardzkie filie wymienił kilkanaście florenów na akceptowane na północy weksle, wysłał do swego stałego krawca zamówienie na nowy strój roboczy, poszwędał się po mieście, zniknął na dwie godzinki w oficerskim sztabie w pobliżu Pałacu, wreszcie zaszył się w dzielnicy biedoty niedaleko targów, gdzie zwykł spędzać większość wolnego czasu. Przyczyny trudno było wskazać, być może po prostu upodobał sobie zaułki plebsu, może miał tam kobietę, może melinę, a może czuł do tego miejsca jakiś irracjonalny sentyment.
 
Mivnova jest offline  
Stary 24-11-2009, 17:07   #27
 
Lubiluuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputację
Esvele stała przez chwilę przed drzwiami jakby czekając aż ktoś się odezwie. Gdy usłyszała słowa Liska skierowane do Zerrikanki uniosła jedną brew i lekko nacisnęła klamkę drzwi, które pod delikatnym naciskiem otworzyły się. Bez słowa wyszła z pomieszczenia i po chwili była w ciemnej uliczce – wyszła jednym z tajnych wyjść z siedziby. W zamyśleniu ruszyła w jej tylko znanym kierunku.

„Teraz się dowiemy kim właściwie jest ta Zerrikanka... Jeśli pójdzie na słówko i Lisek nie dostanie przy tym w pysk, to chyba stracę do niej szacunek. Ale... ciekawa z niej persona... Nie pozwala się sondować... Psioniczka...?” - tak zastanawiając się szła dalej. Minęła właśnie pijaka leżącego w rynsztoku wykrzywiając wargi w wieloznacznym grymasie. „A Lisek... Nie ufam mu. Może i ma umiejętności, ale... No nic. Trzeba będzie się pilnować. A jeśli zacznie coś kombinować to go poczęstuję czymś nieprzyjemnym...”

Kwaśno uśmiechnęła się zerkając na ściany domów leżące dość blisko siebie. W przeciwieństwie do elfa należącego do grupy, nie znosiła miast nilfgaardzkich. Na samą myśl o tym, że wreszcie będzie mogła się wyrwać z tej okolicy humor znacznie jej się poprawiał. Minąwszy niewielki warsztat szewca, skręciła w prawo i po chwili wędrowała jedną z głównych ulic miasta...

* * *

Ułożyła sobie konkretny plan w głowie. Doszła jednak do wniosku, że zakupem trucizn, których skuteczności sama nie uznawała, zajmą się inni. Wolała poświęcić swój cenny czas na coś bardziej rozwijającego, coś co rzeczywiście mogłoby im pomóc.

Gdy wróciła do karczmy, w której tymczasowo przebywała, wzięła długą i gorącą kąpiel, a dnia następnego, przed południem wyruszyła do sklepu z gwoździami, gdzie podjęła sporą sumę na zakup składników potrzebnych do przyrządzenia eliksiru, a raczej maści o wdzięcznej nazwie glamarye.

Kolejne dni minęły jej na preparowaniu eliksiru, ładowaniu amuletu, ćwiczeniu trudniejszych psychokinetycznych zaklęć oraz oczywiście wymyślaniu sposobu na oszukanie empatycznych zdolności uczennicy Visxas. W jej głowie narodził się pewien pomysł, ale nie zamierzała się nim jeszcze z nikim dzielić aż do momentu upewnienia się, że zadziała, dlatego kilkakrotnie skonsultowała się ze znajomym czarodziejem-renegatem niezależnie działającym w mieście. Dzień przed wyznaczoną datą była gotowa i wybrała się jeszcze do mistrza krawieckiej sztuki w wiadomym celu. Nie godzi się przecież aby czarodziejka powracająca do ojczyzny podróżowała codziennie w tych samych ubraniach...
 
Lubiluuu jest offline  
Stary 24-11-2009, 19:27   #28
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Wiedźmin uśmiechnął się pod nosem, ten cały Lisek mu się nie podobał, chodził po tym świecie na tyle długo by zorientować się że nie należy ufać czarodziejom którzy na dzień dobry zaczynając manifestować swoje umiejętności. Zobaczył elfa który zasalutował po Nilfgardzku. „A pewnie podlizuj się, jeśli sądzisz że ci się świetna robota trafiła to się mylisz. Ta sprawa mi śmierdzi, prawie żadnych informacji, zadanie prawie niewykonalne. Gdyby tylko nie grozili mi śmiercią już by szukali mnie w Temerii”. Pomyślał Wiedźmin.

Ensis wyszedł z pomieszczenia nie zaszczycając Liska i mistrza Cieni nawet spojrzeniem.

Blizna poszedł wziąć trochę funduszy.

Starszy człowiek imieniem Bandadaro stał za ladą i wydawał fundusze.

„Mogę podjąć tyle pieniędzy ile chcę, ale nie za dużo bo będzie się trudno poruszać. Mam pomysł”

-Panie Bandadaro poproszę trzy tysiące Koron Novigradzkich w gotówce. Niech pan się nie przejmuje podejrzeniami taka kwota u wiedźmina nie będzie wzbudzać podejrzeń ponieważ nikt się o niej nie dowie a jak się jednak dowie to lepiej żeby się nie urodził.

Wiedźmin wyszedł, nie cierpiał wielkich miast ponieważ całe życie spędził na szlaku i nie potrafił zrozumieć takiego życia.

Zatrzymał się w najlepszej karczmie w mieście a następnego dnia uzupełnił zapas jadu okogłowa, zapas składników z których zrobił eliksiry wiedźmińskie. Kupił kilka noży do rzucania. Resztę czasu spędzał w Parku i koszarach trenując walkę aby nie zapomniał starych chwytów.
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 25-11-2009 o 21:51.
pteroslaw jest offline  
Stary 30-11-2009, 17:51   #29
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Dzieci Nocy? Co się stało z chłodem i profesjonalizmem herszta jednej z najpotężniejszych gildii złodziejski cesarstwa? Wygląda na to, że Verilo jednak się starzeje i zaczyna myśleć o życiu po śmierci. Religia, śmieszne. No, ale w końcu to nie sprawa półelfa. Zostawmy ludzią ich zabawki.

Kiedy tylko szef gildii skończył Rico wstał i skinął głową ogólnie żegnając się ze wszystkimi. Nie zamierzał póki co przebywać w towarzystwie tych osób. Wiedział, że jeszcze zdąży ich znielubić podczas całej tej wyprawy. Z pewnością dojdzie do kłótni, a półelf podejrzewał, że największa wybuchnie kiedy dojdzie do dyskusji na temat zabicia czarodziejki już w Novigradzie. Dlatego wolał jak najszybciej się oddalić.

Wychodząc na ulicę zastanawiał się co zrobić z wolnym czasem. Cóż wypada trochę odpocząć przed pracą. Rico udał się do dzielnicy kupieckiej i podjął trochę pieniędzy na bieżące wydatki plus do tego 50 koron novigradzkich w gotówce. Przyda się na wynajęcie noclegu na miejscu. Lepiej nie ryzykować z nilfgaardzką walutą w czasie wojny. Za podjęte pieniądze półelf kupił trochę jedzenia i parę składników alchemicznych u miejscowych kupców. Nigdy nie wiadomo co się może przydać. Powłóczył się jeszcze trochę po mieście słuchając plotek i w końcu poszedł do karczmy. Pokój miał już wynajęty, więc dorzucił jeszcze tylko pieniądze mające przedłużyć mu pobyt do dziesięciu dni i poszedł spać.

Resztę czasu spędził na okazyjnym treningu fizycznym i odwiedzinami w jednym z lepszych burdeli. Później może nie być okazji, a lubił być zrelaksowany przed robotą. Chociaż zapewne minie trochę czasu zanim dotrą do Novigradu. Novigrad, miasto wspaniałości, jego dom, do którego teraz wraca.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 19-12-2009, 16:26   #30
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
WSZYSCY:
Gniady ogier Liska zarżał radośnie. Zwierze czuło, że w końcu będzie mogło zostawić stajnie tego wielkiego miasta daleko za sobą, i na prawdę poużywać sobie kopyt. Znajdowali się ledwie kilkadziesiąt kroków poza murami Nilfgaardu, a Rubin zachowaywał się, jakby oddalili się od nich na co najmniej sto mil. Cóż, w końcu to tylko koń, przeszło przez myśl Liskowi. Mężczyzna sięgnął do kieszonki swojej eleganckiej, jedwabnej kamizelki w kolorze purpury i wydobył z niej mały, skórzany woreczek, mieszczący kilkanaście kostek cukru. Pozwolił zjeść jedną Rubinowi i pogłaskał zwierze po grzbiecie.
Wysokie, jezdzieckie buty wykonane ze skór bazyliszka idealnie pasowały do beżowych, dżokejskich spodni, jednakże purpurowa kamizelka i niebieska kurtka, zdawały się nie być już tak idealnie zestawione z zielonkawym obuwiem. Kwestia gustu. Tylko biała koszula idealnie współgrała z każdą częścią ubioru czarodzieja.
Spięte z tyłu włosy były lśniące i puszyste. Niejedna księżniczka mogłaby zabić za tak wyglądającą fryzurę. Na twarzy czarodzieja nie malowały się żadne uczucia, był jak wykuty z kamienia. Nawet skryte pod szafirowymi okularami oczy, widoczne jedynie poprzez zielone szkiełka, nie wyrażały żadnych emocji. Jednak w żaden sposób nie czyniło to Liska mniej ludzkim.
Już tutaj, zaledwie kilkadziesiąt kroków od murów wielkiego miasta czuło się różnicę. Co jakiś czas dało się słyszeć szum wiatru w koronach drzew, pod stopami często czuło się trawę, a nie bruk. Chaty zajmujące okoliczne tereny miały w sobie więcej wolności, niż całe nilfgaardzkie dzielnice, a żyjący tu ludzie byli prości i życzliwi. Tak przynajmniej wydawało się większości istot, które po długim pobycie opuszczały stolicę państwa rządzonego przez Biały Płomień Tańczący Na Kurhanach Wrogów.
Rubin położył po sobie ostrzegawczo uszy. Z naprzeciwka zbliżała się grupa żołnierzy. Lisek poklepał zwierze po grzbiecie i dał mu kolejną kostkę cukru. Pełne płytowe zbroje, których stan idealnie opisywało popularne ostatnio wśród nilfgaardzkiej młodzierzy określenie "rozdupczone" nasuwały myśl, że wojacy nie przybywają z pierwszego lepszego wiejskiego posterunku, tylko, że stoczyli gdzieś cięzką walkę, lecz z kim się bili, niewiadomo. Jeden z przejeżdżających, jakiś podstarzały, łysiejący oficer, zatrzymał się i powitał Liska skinieniem głowy, nie schodząc jednak z konia. Zamienili ze sobą kilka słów szeptem i podali sobie dłonie, po czym żołdak odjechał.
Lisek oczekiwał na przybycie drużyny. Dobrze pamiętał treść wiadomości, jaką pozostawił drużynie: "Szósta rano, główna brama miasta. Efekciarskie spóźnienie to kiepski pomysł". Wszyscy zaangażowani wiedzieli, co oznaczałaby nagła rezygnacja z udziału w przedsięwzięciu. Uszy, które słyszały za dużo ucina się razem z głową.
 
Minty jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172