Stwierdzenie, że cała sprawa ponownie się skomplikowała było by co najmniej kretynizmem, więc Tomasz skwitował wszystko zgrabnym „Cholera” - w prosty sposób, choć bardziej przystający do robotnika niż do arystokraty podsumowywało to sytuację. - Cholera!
Jeden pokój, dwa trupy, jeden uciekający zbir, tysiąc znaków zapytania a wszystko w ogarniętym wojną Gdańsku... „Dlaczego na studiach nie uczyli jak zachować się w obliczu śmierci? Zwłaszcza takiej?” - pomyślał patrząc na oficera. Nie liczył się mundur czy pochodzenie - „To ja powinienem tu leżeć... Pewnie, gdzieś tam, myślisz, że Ciebie wykorzystałem... Może... Dziękuję... Przyjacielu”
„Myśl szybko, działaj rozważnie, nigdy się nie wahaj!” - motto, które przez kilkanaście miesięcy widział w holu budynku uczelnianego... Tak, na wahanie nie było miejsca. Jeszcze raz sprawdził, czy wszystko co najważniejsze ma przy sobie; dokumenty, pieniądze... Podszedł do lekarza i ściągnął pierścień. Dla pewności obejrzał jeszcze obranie, czy nie ma gdzieś śladów krwi. Starając się wyglądać naturalnie wyszedł na korytarz. Pusty korytarz. Zapewne całe zamieszanie po prostu umknęło uwagi wszystkich w zamęcie jaki panował wokół... Oczywiście – jak już ktoś znajdzie ciała... W recepcji było dalej pełno – mogło minąć pół godziny... Góra godzina... Złapał recepcjonistę i zapytał: - Czy nie przebiegał tędy wysoki, dobrze zbudowany i przeciętnie ubrany mężczyzna? - Proszę pana w tym... - recepcjonista był okazem bezgranicznego zdziwienia - Proszę zawiadomić policję. W drugim pokoju w tym korytarzu doszło do morderstwa. Ja pójdę bezpośrednio na posterunek... - Nie czekając na reakcję mężczyzny Dunin odwrócił się i wyszedł z hotelu... znajdując się w samym środku cyklonu biegających we wszystkich kierunkach ludzi. Samochód odpadał ze względów oczywistych...
Małachowskiego... to nie było tak daleko. Tomasz szybkim krokiem poszedł w tym kierunku... licząc na to, że nazwisko Forster nie będzie występowało na każdych drzwiach... |