Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2009, 12:45   #277
falkon
 
falkon's Avatar
 
Reputacja: 1 falkon nie jest za bardzo znanyfalkon nie jest za bardzo znanyfalkon nie jest za bardzo znanyfalkon nie jest za bardzo znany
Dolina Lodowego Wichru poza zimowym klimatem miała jeszcze inna wadę – lodowaty wiatr wiał tam jak jasna cholera. Tak samo wiało teraz od kilku dni w miejscu w którym przebywała drużyna, ale w odróżnieniu do Doliny Lodowego Wichru tu wiało nudą jak podczas najgorszej burzy śnieżnej. Falkon cieszył się, że opuszczają tych natrętnych koczowników, którzy podniecali się byle świecącym szkiełkiem. Wystarczyło im opowiedzieć byłe jaką, wyssaną z palca głupotę przy ognisku, a ci zaraz chcieli niemal oddawać córkę wodza w nagrodę – aż żal dupę ściskał.
Niestety, najgorsze było jeszcze przed Falkonem, z czego ten nie zdawał sobie sprawy. Dziewięciodniowa podróż przez step – trawa, piach, krzaki, trawa, piach, krzaki.. i tak aż do wyrzygania.

Podjeżdżając do starego kurhanu, Falkon cieszył się jak dziecko ~NO W KOŃCU!!~ Może coś lub ktoś wystawi na szale jego umiejętności, może coś się zacznie dziać, może pojawi się kolejna zagadka, którą trzeba odszyfrować. Kiedy Ragnar poprosił go o profilaktyczne poszukanie i zbadanie terenu w pobliżu krypty Falkon popędził jak gazela. Nic niestety nie znalazł, ale istniała choć szansa na znalezienie czegokolwiek – a to już było coś. Kiedy pojawiły się zjawy Elfickich Strażników, istniała także szansa, że Lurien dogada się z nimi i wpuszczą ich do środka, ale nie udało się. Mimo, iż elf pokazał się z jak najlepszej strony jako członek swojej rasy, przeźroczyści chłopcy byli nieugięci. Na szczęście zdobycie informacji wskazujących zależność wejścia drużyny do krypty ze śmiercią Sulo ucieszyła niezmiernie Falkona.

- Mówiłem żeby go wypatroszyć w Palishuk, a nie ganiać teraz za tępym chujem po stepie - rzucił cicho do Arai.
Uśmiechnęła się leciutko, nieładnie.
- Tutaj tylko my, on i paru jego kumpli. Jak nam się uda, to nie tylko go wypatroszymy, ale i będziemy mogli porozmawiać z nim sobie od serca.

Po opuszczeniu krypty udali się dalej w kierunku punktu zaznaczonego na mapie jako Hautamaki. Falkon liczył, że tam może spotkają Sulo i zakończą jego wredny żywot.

Pierwsze dwa dni Falkon siedział sobie spokojnie na wozie, nie mając zbytnio ochoty rozmawiać z kimkolwiek. Dotarło do niego w końcu, że wykruszają się z jego otoczenia ludzie, na których zaczęło mu zależeć. ~Czy jest sens angażować się w cokolwiek z kimkolwiek?~ myślał z goryczą. ~ Jestem chyba przeklęty, skoro wszyscy moi przyjaciele dookoła giną lub cierpią~. Refleksje na temat przyjaźni z kimkolwiek z drużyny nasilały się. Z drugiej strony bowiem każdy powinien mieć w życiu kogoś na kim może polegać w sytuacjach ekstremalnych. Rzeczą oczywistą było, iż drużyna, jaką tworzą, powinna na sobie polegać. Ale oczywistą oczywistością było także to, że to „poleganie czysto zawodowe”. Zdawał sobie sprawę, że za Araią czy Brogiem byłby skłonny bez żadnego zastanowienia skoczyć w ogień – de facto za Brogiem skoczył z palisady Talagbaru, kiedy ten runął w dół podczas ataku – nie chciał jednak aż nadto pokazywać swojego zaufania tym osobom, obawiając się, iż może stać się z nimi to, co z Martą. Śmierć to wredna suka, która czeka tylko żeby wbić ci tępy nóż w serce – czemu tępy? Bo to bardziej boli.

Po dwóch dniach walki z myślami, z tego beznadziejnego letargu wytrąciła go Araia, która zainteresowana zupełną absencją towarzyską łotrzyka zapytała co go gryzie. I gdyby nie to, że lubił tą półelfkę, najpewniej zbyłby ją luźnym zdaniem. Lecz powiedział co go tak naprawdę boli. Araia wysłuchała go bez przerywania, pokiwała głową i rzuciła tylko

- Za dużo myślisz, za mało robisz - uśmiechnęła się lekko, po swojemu. - Stawaj, Falkon, poćwiczymy twoje uniki, żeby kolejnym razem żadne bydlę przez pierś delikatną cię nie drasnęło.

Dobrze że wojowniczka używała miecza osłoniętego pochwą, bo, było nie było, kilkanaście razy trafiła Falkona. Trzy razy nawet dość dotkliwie, więc ryzyko utraty jakiejś kończyny przez łotrzyka było dość prawdopodobne. Wiedząc, co męczy mężczyznę, półelfka podeszła do ćwiczeń poważnie. I gdy już Falkon stwierdził, że uników ma już dość, poprosiła go, by także chwycił broń w rękę. To już nie były spokojne ćwiczenia, jakie odbywała z Livią i Erytreą w drodze do Palishuk. To był prawdziwy zbójnicki taniec. I nie tylko Zahir zostawiał sine smugi na ciele Falkona. Mężczyzna też potrafił zawinąć rapierem tak szybko i sprawnie, że Araia jeszcze przez długie dni nosiła wspomnienie po ich sparringu.

Na rozluźnienie sytuacji Falkon zaproponował Arai i Brogowi grę w kości. Sądził, że poprzez rozrywkę zatrze drobne niesnaski, które czasami pojawiają się między nimi. Po kilku grach okazało się, że łotrzyk chcąc nie chcąc za często wygrywa, co zaczęło lekko irytować Broga. Postanowił zatem użyć swoich umiejętności na korzyść partnerów i rzucał tak, aby wygrywał czasami Brog, a czasem Araia. Okazało się, iż krasnale to raczej mizerni gracze i nawet dzięki podkładaniu się Falkona, częściej zaczęła wygrywać Araia. Brog nie mógł znieść i często mruczał pod nosem:

- [i]Na pewno oszukuje. Nie dość, że mieszaniec, to jeszcze baba w dodatku.
- Na pewno to przegrałeś z mieszańcem i babą w dodatku, o jaśniejąca dumo krasnoludzkiego rodu – rzucała z sarkazmem. - Aż dziw bierze, że porażki przyjąć nie umiesz, musisz być przecież do nich przyzwyczajony.

Araia nie pozostawała mu dłużna, on nie pozostawał dłużny Arai. Kiedy sytuacja zaczęła stawać się za bardzo napięta niż wymaga tego rozrywka, Falkon postanowił zakończyć ja w momencie kiedy między krasnalem i półelfką był remis – wydało mu się to uczciwe.

Kiedy dziewiątego dnia drużyna zobaczyła w oddali wioskę uśmiech radości zawitał na twarz Falkona.
 
__________________
play whit the best, die like a rest :)
falkon jest offline